Niemcy zrezygnują z atomu
Zimna rezerwa
Trwale wygaszonych zostanie siedem najstarszych siłowni oraz elektrownia Kruemmel, która po wielokrotnych awariach jest wyłączona od 2009 roku. Jedna z przeznaczonych do wygaszenia elektrowni pozostanie w odwodzie jako "zimna rezerwa" - postanowiono. Gdyby wystąpiły niedobory w zaopatrzeniu w energię elektryczną, wygaszony reaktor można będzie szybko włączyć i za jego pomocą wyrównać deficyt. Koszt utrzymania takiej elektrowni szacuje się na 50 mln euro rocznie. W tym kontekście wymienia się siłownie: Philippsburg I w Badenii-Wirtembergii oraz Biblis B w Hesji. Decyzję w tej sprawie podejmie Niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci (Bundesnetzagentur).
Wyobrażenia koalicji
Sceptycznie o planie zimnej rezerwy, zwanym też Stand-By, wypowiedział się były minister środowiska i szef SPD Sigmar Gabriel. Jego zdaniem w Niemczech nie ma ani jednej elektrowni, którą można byłoby w ten sposób wykorzystać. - Ustalenia koalicji to wyobrażenia, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistymi warunkami technicznymi - ocenił. Według agencji dpa, współrządzące CDU/CSU oraz FDP postanowiły też utrzymać podatek od elementów paliwowych, który przyniesie budżetowi państwa ok. 2,3 mld euro rocznie.
Zmiana po Fukushimie
W 2010 roku koalicja przeforsowała kontrowersyjną ustawę wydłużającą okres eksploatacji 17 niemieckich elektrowni atomowych o średnio 12 lat poza rok 2022, czyli datę rezygnacji z atomu wyznaczoną w harmonogramie ustalonym jeszcze przez poprzedni rząd Gerharda Schroedera. Jednak po marcowej katastrofie w japońskiej elektrowni Fukushima nastąpił zwrot w niemieckiej polityce atomowej. Kanclerz Angela Merkel ogłosiła trzymiesięczne moratorium na wdrożenie tej ustawy, nakazała kontrolę wszystkich reaktorów i przejściowe wyłączenie siedmiu najstarszych elektrowni sprzed 1980 r.
zew, PAP