W Świętokrzyskiem i na Podlasiu długów nie zaciągają
- 660 mln zł to zaległe płatności, czyli takie, które nie zostały uregulowane na czas wobec banków (kredyty hipoteczne i konsumpcyjne, pożyczki), sieci telekomunikacyjnych, spółdzielni mieszkaniowych, a także zaległe opłaty za energię, wodę i gaz, ale też alimenty - tłumaczył w Białymstoku wiceprezes zarządu Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor S.A. Marcin Ledworowski, który zaprezentował raport dotyczący zadłużenia mieszkańców województwa podlaskiego. Raport nie obejmuje zobowiązań publicznoprawnych, takich jak zaległości podatkowe czy też niezapłacone składki na ubezpieczenia społeczne.
Zaległe długi ma 36 na tysiąc mieszkańców Podlaskiego; to czwarty najniższy odsetek w Polsce. Zaległe zadłużenie Podlasian wzrosło co prawda o 37 proc. w porównaniu do 2010 r., ale rośnie znacznie wolniej niż średnio w kraju, gdzie wzrost zadłużenia jest o 5 punktów proc. wyższy. Ledworowski wyjaśnił, że mieszkańcy Podlaskiego nie lubią mieć długów. - W Podlaskiem oraz Świętokrzyskiem jest kulturowo i tradycyjnie takie przekonanie, że zadłużanie się, w ogóle pożyczanie pieniędzy, nie jest najlepsze dla społeczeństwa. Jest mniej dłużników, bo mniej ludzi angażuje się w różnego rodzaju przedsięwzięcia, czy niezbyt chętnie żyje na kredyt - tłumaczył Ledworowski.
Mieszkaniec województwa podlaskiego ma średnio ponad 15,5 tys. zł długu (wzrost w ciągu ostatniego roku o 3,6 tys. zł). To ósme najniższe zadłużenie wśród mieszkańców wszystkich województw. Średnia ogólnopolska to 17 tys. zł. Największy podlaski dłużnik ma 2,8 mln zł należności. Ledworowski powiedział, że to mieszkaniec Zambrowa, który zaciągał kredyty na działalność związaną z papierami wartościowymi.
PAP, arb