Belka: dołóżmy kobietom 7 lat robót
- Jestem zwolennikiem, aby siedem lat robót - jak powiedziała posłanka Kempa - dla kobiet dołożyć - powiedział Belka. Zdaniem szefa NBP już dziś osoby w wieku 70 lat są w psychicznej i fizycznej formie 50-latków z pokolenia jego rodziców.
"Gdyby nie Godson, w Polsce nie byłoby dzieci"
Belka tłumaczył, że Polsce grozi katastrofa demograficzna m.in. dlatego, że młodzi ludzie nie chcą mieć dzieci - co wynika z badań opinii publicznej. - Gdyby nie poseł Godson, to w ogóle by dzieci nie było w Polsce. No prawie ..., znam parę osób - żartował prezes NBP.
Według Belki podniesienie wieku emerytalnego nie jest wprawdzie panaceum na grożącą nam katastrofę demograficzną, niemniej pozwala odsunąć problem wynikający z demografii, co daje więcej czasu na rozwinięcie metod oszczędzania na starość.
"Musimy nauczyć się oszczędzać"
- My musimy - niestety - w społeczeństwie wyrobić skłonność do oszczędzania na późne lata. Przedłużenie wieku emerytalnego oznacza, że mamy trochę więcej czasu, żeby ludzi do tego przekonać. To jest smutna prawda - zaznaczył Belka
Wskazał, że są takie zawody, w których nikomu nie życzyłby pracować do 60. roku życia. Zaznaczył, że on sam ma 60 lat, ale nie wybiera się na emeryturę, "chociaż praca jest okropna" - zażartował, a towarzystwo wokół jego osoby "jeszcze gorsze". - Nie sądzę, żeby za kilkadziesiąt lat było wielką karą pracować po 60-tce. Wystarczy pojechać do Szwecji, wystarczy pojechać do Danii w krajach skandynawskich jest to standard - mówił prezes NBP.
"Najważniejsze, aby reforma weszła w życie"
Stwierdził, że wyzwaniem dla rządu jest jednak wprowadzanie np. różnych elastycznych form pracy, aby kobiety, które rodzą dzieci nie musiały przerywać kariery zawodowej lub żeby ich przerwa w pracy była jak najkrótsza. - Skoro padło 67 lat, to ma być 67 lat i kropka. NBP może tylko prowadzić taką politykę nadzorczą, aby kraj nie wpadał w konwulsje bąbli spekulacyjnych i kryzysów, które po sobie następują. Bo nic gorszego, także dla perspektyw naszych emerytur, nie ma, jak zmienność koniunktury gospodarczej - wyjaśnił prezes NBP.
Pytany przez dziennikarzy, czy "rozwodnienie" proponowanych przez rząd zmian emerytalnych może negatywnie wpłynąć na postrzeganie Polski przez inwestorów, powiedział, że najważniejsze jest, aby reforma weszła w życie. - Nie chcę komentować propozycji, których nie znam dokładnie. Jakiś kompromis nie jest rzeczą złą, ale myślę, że szkielet tej propozycji (rządu - red.) musi zostać. Inaczej przewiduję, że może się to położyć cieniem na postrzeganiu Polski. Ale to nie jest sprawa bezpośrednio interesująca NBP i niezwiązana z polityką pieniężną - dodał.
is, PAP