Biurokracja się rozrasta. Nieoficjalnie
Dodano:
W administracji państwowej rośnie liczba osób pracujących na tzw. umowach śmieciowych. Zawieranie umów-zleceń i umów o dzieło pozwala urzędom na ukrycie przyrostu zatrudnienia.
Z sondy przeprowadzonej przez „Dziennik Gazetę Prawną" w 65 jednostkach, w tym w ministerstwach, urzędach wojewódzkich, marszałkowskich i dużych miast wynika, że administracja państwowa oprócz oficjalnie zatrudnionych pracowników opłaca także setki osób zatrudnionych na tzw. umowach śmieciowych. W ten sposób urzędy omijają procedurę konkursową i nie wykazują przyrostu zatrudnienia.
– Okazuje się, że faktyczna skala rozrostu administracji jest znacznie większa od tej podawanej przez urzędy. To jest bardzo niebezpieczne, bo nikt tego nie kontroluje – mówi dr Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem większość zadań mogliby wykonywać urzędnicy, a nie osoby z zewnątrz. Zaznacza, że większość zadań powinni realizować funkcjonariusze publiczni, czyli urzędnicy.
W resorcie rolnictwa na umowy o dzieło i umowy zlecenia w 2011 r. wydano 3,5 mln zł. W ubiegłym roku takich umów resort zawarł 79, w tym już 58. Z kolei w resorcie skarbu w 2011 roku wydano na umowy-zlecenia i o umowy dzieło blisko 874 tys. zł, z tego 844 tys. zł trafiło do osób organizujących egzaminy na członków rad nadzorczych skarbu państwa. Po zmianie ministra zainteresowanie egzaminem wydaje się być większe, mimo że spółek skarbu państwa jest coraz mniej. W tym roku na wynagrodzenie dla egzaminatorów resort wydał już blisko 2 mln zł.
Wśród rekordzistów jest resort nauki i szkolnictwa wyższego, który wydał na umowy cywilnoprawne w ubiegłym roku 4,8 mln zł. Z tego 2,7 mln zł trafiło m.in. do prelegentów w trakcie polskiej prezydencji w UE. Średnio jedna umowa opiewała na 24 tys. zł. W ministerstwie tym zlecano m.in. przygotowanie do publikacji tekstów o reformie szkolnictwa wyższego i opracowanie danych statystycznych. Ponadto zlecano też opiniowanie wniosków o przyznanie nagród ministra.
– Okazuje się, że faktyczna skala rozrostu administracji jest znacznie większa od tej podawanej przez urzędy. To jest bardzo niebezpieczne, bo nikt tego nie kontroluje – mówi dr Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem większość zadań mogliby wykonywać urzędnicy, a nie osoby z zewnątrz. Zaznacza, że większość zadań powinni realizować funkcjonariusze publiczni, czyli urzędnicy.
W resorcie rolnictwa na umowy o dzieło i umowy zlecenia w 2011 r. wydano 3,5 mln zł. W ubiegłym roku takich umów resort zawarł 79, w tym już 58. Z kolei w resorcie skarbu w 2011 roku wydano na umowy-zlecenia i o umowy dzieło blisko 874 tys. zł, z tego 844 tys. zł trafiło do osób organizujących egzaminy na członków rad nadzorczych skarbu państwa. Po zmianie ministra zainteresowanie egzaminem wydaje się być większe, mimo że spółek skarbu państwa jest coraz mniej. W tym roku na wynagrodzenie dla egzaminatorów resort wydał już blisko 2 mln zł.
Wśród rekordzistów jest resort nauki i szkolnictwa wyższego, który wydał na umowy cywilnoprawne w ubiegłym roku 4,8 mln zł. Z tego 2,7 mln zł trafiło m.in. do prelegentów w trakcie polskiej prezydencji w UE. Średnio jedna umowa opiewała na 24 tys. zł. W ministerstwie tym zlecano m.in. przygotowanie do publikacji tekstów o reformie szkolnictwa wyższego i opracowanie danych statystycznych. Ponadto zlecano też opiniowanie wniosków o przyznanie nagród ministra.
ja, "Dziennik Gazeta Prawna"