Urzędników mamy mniej, ale płacimy im więcej
Dodano:
Rząd Donalda Tuska nie spełnił obietnicy z 2011 roku dotyczącej zwolnienia 10 proc. urzędników - w ciągu ostatnich 12 miesięcy liczba osób zatrudnionych w urzędach zmniejszyła się o 5 proc. Redukcje nie przyniosły jednak żadnych oszczędności - przeciwnie, koszty wynagrodzeń w resortach wciąż rosną - przekonuje "Rzeczpospolita".
Według deklaracji rzecznika rządu Pawła Grasia redukcja zatrudnienia w administracji o 10 proc. powinna przynieść miliard złotych oszczędności. Tymczasem - mimo iż zatrudnienie w urzędach zmniejszyło się o 5 proc. - koszty związane z wynagrodzeniami dla funkcjonariuszy publicznych rosną. I tak - w resortach zdrowia i nauki w ciągu trzech lat płace zwiększyły się łącznie o 8 milionów złotych, w resorcie gospodarki - o 14 milionów złotych, w resorcie rolnictwa o 20 milionów złotych, a w MSZ o 82 miliony złotych (oznacza to podwojenie kwoty wydawanej na wynagrodzenia). Ministrowie tłumaczą, że wynagrodzenia są coraz wyższe ponieważ zwiększają się m.in. dodatki stażowe rosnące wraz z okresem zatrudnienia (od 5 do 20 proc. wynagrodzenia zasadniczego). Niektóre resorty tłumaczą się tym, że muszą płacić pracownikom za wykonywanie dodatkowych zadań.
Te tłumaczenia nie przekonują jednak Jeremiego Mordasewicza, eksperta Polskiej Konfederacji Przedsiębiorców Prywatnych Lewiatan, który zauważa z przekąsem, że "w sektorze prywatnym wydajność wzrasta każdego roku o 3 proc; a czy ktoś wie, jak pracuje polski urzędnik?".
"Rzeczpospolita", arb
Te tłumaczenia nie przekonują jednak Jeremiego Mordasewicza, eksperta Polskiej Konfederacji Przedsiębiorców Prywatnych Lewiatan, który zauważa z przekąsem, że "w sektorze prywatnym wydajność wzrasta każdego roku o 3 proc; a czy ktoś wie, jak pracuje polski urzędnik?".
"Rzeczpospolita", arb