Europa będzie się męczyć przez wiele miesięcy
Dodano:
Nawet gdyby w 2011 roku doszło do przekroczenia drugiego progu ostrożnościowego, nie byłoby tragedii. Nastąpiłoby jedynie przyspieszenie zaplanowanych już działań. W 2012 roku w Europie dojdzie do spowolnienia, ale Polska utrzyma przyzwoite tempo wzrostu mówi prof. Witold Orłowski, członek Rady Gospodarczej przy premierze.
Karol Manys: Ministerstwo Finansów ogłosiło, że w 2011 roku relacja polskiego długu do PKB nie przekroczy poziomu 55 proc., czyli tzw. drugiego progu ostrożnościowego. To sukces?
prof. Witold Orłowski: W ciągu ostatnich dni 2011 roku Ministerstwo Finansów i bank centralny rzeczywiście robili wszystko, by do tego nie dopuścić. Byli przygotowani, by w razie potrzeby walczyć o kurs złotego, którego wahania mogły mieć na to poważny wpływ. Okazuje się, że to nie było potrzebne, ale to wiadomo dopiero teraz.
Nie bał się Pan, że wahania kursu złotego mogą jednak doprowadzić do przekroczenia progu?
To oczywiście było możliwe. Natomiast nie uważam, by była to katastrofa. Rząd też był sobie w stanie poradzić.
Wyobraża Pan sobie sytuację, w której ten próg zostałby przekroczony?
Tak, po prostu pewne niezbędne działania rząd musiałby przeprowadzić szybciej. Na przykład kwestia podwyżek dla wojska i policji ? po prostu by ich nie było. Mówiąc krótko, trzeba by od razu przeprowadzić wszystkie bolesne działania zaplanowane wcześniej na dwa?trzy lata. Co nie oznacza, że nie rozumiem ministra finansów, który woli mieć swobodę w działaniu i nie stać pod ścianą. Dlatego nie dziwię się, że rząd był gotów bronić tego progu.
Koszty takiej operacji nie są zbyt duże?
Wbrew pozorom wcale nie są tak wielkie, a kursu złotego trzeba pilnować. Wystarczy przecież jakaś zła wiadomość z zagranicy i nasza sytuacja nagle staje się trudna.
Jak ? Pańskim zdaniem ? rozwinie się teraz sytuacja gospodarcza?
Oczekuję spowolnienia gospodarczego. W Polsce będzie to jednak oznaczać utrzymanie dynamiki PKB na sensownym poziomie, czyli powiedzmy ponad 2 proc. Kłopoty są głównie poza Polską, czyli w Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych. W tej chwili wszyscy są bardzo zajęci problemami Unii i nie zauważa się, że problemy Stanów Zjednoczonych są faktycznie poważniejsze, a na dodatek bardziej istotne dla świata, bo to Stany są lokomotywą, która ciągnie świat. Reasumując: oczekuję niestabilności. Wystarczy też drobny błąd w strefie euro i może dojść do kolejnego załamania.
Uważa Pan, że ustalenia europejskich polityków są wystarczające? Poprawią sytuację?
Nie. Ale myślę, że to jeszcze będzie rozwijane i kontynuowane. Nikt nie wie, czy jednak nie dojdzie do jakiegoś zasadniczego załamania, ale ja bym raczej strzelał, że nie. Że będziemy mieć do czynienia z takim męczeniem się przez wiele miesięcy.
prof. Witold Orłowski: W ciągu ostatnich dni 2011 roku Ministerstwo Finansów i bank centralny rzeczywiście robili wszystko, by do tego nie dopuścić. Byli przygotowani, by w razie potrzeby walczyć o kurs złotego, którego wahania mogły mieć na to poważny wpływ. Okazuje się, że to nie było potrzebne, ale to wiadomo dopiero teraz.
Nie bał się Pan, że wahania kursu złotego mogą jednak doprowadzić do przekroczenia progu?
To oczywiście było możliwe. Natomiast nie uważam, by była to katastrofa. Rząd też był sobie w stanie poradzić.
Wyobraża Pan sobie sytuację, w której ten próg zostałby przekroczony?
Tak, po prostu pewne niezbędne działania rząd musiałby przeprowadzić szybciej. Na przykład kwestia podwyżek dla wojska i policji ? po prostu by ich nie było. Mówiąc krótko, trzeba by od razu przeprowadzić wszystkie bolesne działania zaplanowane wcześniej na dwa?trzy lata. Co nie oznacza, że nie rozumiem ministra finansów, który woli mieć swobodę w działaniu i nie stać pod ścianą. Dlatego nie dziwię się, że rząd był gotów bronić tego progu.
Koszty takiej operacji nie są zbyt duże?
Wbrew pozorom wcale nie są tak wielkie, a kursu złotego trzeba pilnować. Wystarczy przecież jakaś zła wiadomość z zagranicy i nasza sytuacja nagle staje się trudna.
Jak ? Pańskim zdaniem ? rozwinie się teraz sytuacja gospodarcza?
Oczekuję spowolnienia gospodarczego. W Polsce będzie to jednak oznaczać utrzymanie dynamiki PKB na sensownym poziomie, czyli powiedzmy ponad 2 proc. Kłopoty są głównie poza Polską, czyli w Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych. W tej chwili wszyscy są bardzo zajęci problemami Unii i nie zauważa się, że problemy Stanów Zjednoczonych są faktycznie poważniejsze, a na dodatek bardziej istotne dla świata, bo to Stany są lokomotywą, która ciągnie świat. Reasumując: oczekuję niestabilności. Wystarczy też drobny błąd w strefie euro i może dojść do kolejnego załamania.
Uważa Pan, że ustalenia europejskich polityków są wystarczające? Poprawią sytuację?
Nie. Ale myślę, że to jeszcze będzie rozwijane i kontynuowane. Nikt nie wie, czy jednak nie dojdzie do jakiegoś zasadniczego załamania, ale ja bym raczej strzelał, że nie. Że będziemy mieć do czynienia z takim męczeniem się przez wiele miesięcy.