Grecja to nie firma, a strefa euro nie holding

Dodano:
Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich J.Herok/Newsweek/Newspix.pl Źródło: Newspix.pl
Grecja nie jest przedsiębiorstwem. Więc nie wystarczą wyłącznie ekonomiczne przesłanki jej przydatności w „holdingu”, jakim jest UE. Bruksela doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że koszty kompromisu z Atenami są znacznie mniejsze niż skutki wyjścia Grecji poza obszar wspólnej waluty mówi Businesstoday.pl Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
Hanna Rybarska: Wyobraźmy sobie, że Grecja powraca do drachmy. Jak będzie przebiegała ta operacja?

Krzysztof Pietraszkiewicz: Wydaje mi się, że mam dość bujną wyobraźnię, lecz o wiele za małą, żeby przewidzieć wszystkie konsekwencje takiego zdarzenia. Byłoby to bardzo niebezpieczne dla całej Europy. Wyjście Grecji spowodowałoby gwałtowny spadek zaufania do wszystkich krajów Unii, a w ślad za tym wzrost kosztów obsługi ich zadłużenia, wycofywanie się kapitału inwestycyjnego z regionu, rozszerzanie się recesji na kraje, które borykają się teraz ze stagnacją... Wolę tego scenariusza dalej nie kreślić.

Jednak o nieuchronności bankructwa Grecji coraz otwarciej mówią nawet politycy, natomiast ani z Brukseli, ani z Aten nie dochodzą wyraźne sygnały o gotowości do porozumienia.

Nie sądzę, aby władze UE dopuściły do takiego rozwiązania. Polegam w tej sprawie na opinii Jeana-Claude’a Junckera, szefa eurogrupy, który powiedział, że opcja wyjścia Grecji ze strefy euro nie była i nie jest brana pod uwagę. Pamiętajmy bowiem, że zarówno UE, jak i strefa euro są projektami o charakterze nie tylko ekonomicznym, ale też politycznym i obronnym. Analiza czysto ekonomiczna obecności Grecji w eurolandzie to stanowczo za mało. Przecież nie mówimy o przedsiębiorstwie, lecz o ważnym kraju europejskim.
Przypadek Grecji jest moim zdaniem testem sprawności tego ważnego związku międzynarodowego, jakim jest UE, a w niej strefa euro. Byłoby bardzo ważnym dla jej przyszłości doświadczeniem, gdyby się okazało, że potrafi z tak bardzo skomplikowanej sytuacji znaleźć wyjście poprzez negocjacje. Myślę, że analiza skutków rozstania się z Grecją została już w Brukseli dokonana, o czym świadczy stanowisko Junckera.

Przykład wychodzenia Argentyny z bankructwa jest przytaczany jako argument za rozwodem Aten i Brukseli. Słusznie?

Argentyna nie jest dobrym przykładem. Była w innej sytuacji niż obecnie Grecja. To kraj o innych możliwościach gospodarczych. Przede wszystkim jednak inny był kontekst międzynarodowy jej bankructwa. Gdy Argentyna bankrutowała w 2001 r., nie mieliśmy do czynienia z kryzysem w skali globalnej. Natomiast jeśli dziś społeczność międzynarodowa nie chciałaby sobie wzajemnie pomagać, otworzyłaby przestrzeń dla bardzo egoistycznych postaw wielu krajów. Przy każdej kolejnej kryzysowej sytuacji, zamiast się układać i negocjować, nasilałyby się konflikty. Mam nadzieję, że fundament UE jest mocny, że ważna jest nie tylko ekonomia, ale też pokój, budowanie warunków rozwoju społeczeństw, przestrzeganie wspólnej dyscypliny. Być może jest to z mojej strony zbyt optymistyczne podejście, wydaje mi się jednak, że mnożenie napięć w dzisiejszych czasach byłoby złym postępowaniem. Kto wie, czy grecki kryzys nie stanie się impulsem do stworzenia mocniejszej konstrukcji europejskiej wspólnoty.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...