Chorwaci wychodzą na ulice, bo nie chcą oszczędzać
"Nie daj się zastraszać i szantażować", "Czy to my spowodowaliśmy kryzys?", "Zysk jest prywatny, straty są wszystkich" - głosiły napisy na transparentach niesionych przez demonstrantów.
- Obywatele i pracownicy Chorwacji właśnie się budzą i zaczynają walkę o swoją przyszłość - powiedział przewodniczący związku zawodowego nauczycieli Vilim Ribić.
Socjaldemokratyczny rząd Zorana Milanovicia zapowiedział, że skonsoliduje finanse publiczne i zredukuje przerośnięty sektor publiczny. W połowie września zlikwidował umowy zbiorowe, co - jak zauważa Reuters - pozwoli mu ograniczyć świadczenia pracownicze w ramach programu sanacji finansów państwa.
Podjęte dotychczas decyzje rządu dotykają szczególnie ponad 180 tys. nauczycieli, pielęgniarek, lekarzy i pracowników socjalnych.
- Sytuacja jest trudna i wszyscy muszą to zrozumieć - podkreślił premier Milanović w czwartek podczas posiedzenia rządu.
Chorwacja, która w lipcu 2013 roku ma stać się 28. państwem członkowskim UE, obecnie stara się uzdrowić swoje finanse, by wzmocnić swój rating (obecnie jeden stopień nad poziomem "śmieciowym") i przyciągnąć inwestorów.
Gospodarka chorwacka od 2009 roku znajduje się w recesji. Rząd liczy na to, że wzrost gospodarczy wróci w przyszłym roku dzięki znacznym inwestycjom energetycznym i infrastrukturalnym.mp, pap