Polskie meble na podbój świata
Dodano:
Kominek bez sadzy i dymu, parkowe ławki w kształcie liter, krzesła ułatwiające rozmowę. Te polskie projekty będą oglądać setki tysięcy ludzi, bo design "made in Poland" trafi na największe targi wyposażenia wnętrz na świecie. Czeka nas sława, prestiż i miliony euro.
150 państw, 6 dni, 230 tys. metrów kwadratowych powierzchni wystawienniczej. Tak w największym skrócie można przedstawić mediolańskie Salone del Mobile - najważniejsze wydarzenie związane z designem na świecie. Oprócz wielkiej hali wystawienniczej, meble można tam spotkać dosłownie wszędzie - fikuśne krzesła i stoły poustawiano na placach, w bramach, a nawet warsztatach samochodowych.
Polski design pojawi się na włoskich targach już po raz trzeci. Rok temu kusiliśmy koneserów wzornictwa napompowanymi krzesłami z dmuchanej stali, lampami z potłuczonego szkła albo rybim dywanem z filcu. Tym razem w ramach trzeciej edycji Polish Design do polskiej reprezentacji weszły trzy firmy: Astrini Design, Landor i Planika. Czym zaskoczą w Mediolanie?
Astrini wchodzi z buciorami w przestrzeń publiczną. Stawia meble na trawnikach, skwerach i przejściach ulicznych. Przykładem takich produktów jest kolekcja CITY ALPHABET - serii użytecznych mebli w kształcie liter. Można na nich siedzieć, leżeć, a w ich szczelinach zaparkować nawet rower. Jak mówią autorzy ma być innowacyjnie, oryginalnie i przyjemnie.
Podobnie myśli Dorota Koziara, która w Mediolanie pokaże meble do przestrzeni publicznej o nazwie DUE czyli Dialog. - To rodzina mebli zapraszająca do dialogu, spotkania, ale także, przy odpowiednim ustawieniu, jest meblem ulicznym, zapewniającym spokój i relaks - mówi autorka pomysłu, a zarazem dyrektorka artystyczna polskiej wystawy. Co na niej jeszcze zobaczymy?
Monika Elikowska-Opała i Wojciech Opała pokażą innowacyjny fotel BUFA. To nie kolejna kolubryna na drewnianych nogach obita grubą skórą. Nowoczesny polski fotel zbudowany jest z grubego kawałka filcu, rozłożonego na skromnym metalowym stelażu. Oparcie i siedzisko wyprofilowano, ściągając materiał grubym sznurem. W ten sposób mebel bardziej przypomina plisowaną spódnicę niż tradycyjny fotel.
Odwiedzających targi zaskoczą też produkty Planika Studio - grupy młodych artystów eksperymentujących z ogniem. Do Mediolanu wiozą swoje bio-kominki, czyli współczesną odpowiedź na peerelowskie koksowniki. Różnica w tym, że te mają smukły kształt i niepowtarzalny wygląd, nie kopcą chmurami dymu, ani nie brudzą sadzą. Emitują wyłącznie parę wodną i dwutlenek węgla, i to w ilościach porównywalnych do szarego Kowalskiego. Poza tym mogą być zainstalowane w dowolnym miejscu - na półce, w ścianie albo klasycznej obudowie kominkowej. Czy te wszystkie pomysły ,,made in Poland" wystarczą, żeby zainteresować naszym designem globalne koncerny?
W Mediolanie już za kilka dni oprócz zwykłej wystawy fikuśnych mebli, będzie się również toczyć bitwa o miliony euro. Wydają je sieci hotelowe, słynne sklepy z wyposażeniem wnętrz i producenci mebli. Wszyscy chcą kupić najciekawszy pomysł, przenieść go na linię produkcyjną i sprzedawać na masową skalę. Na to, żeby przekonać do siebie prezesa szwedzkiej Ikei, właściciela Hiltona albo guru światowego wzornictwa polscy artyści mają czas od 9 do 14 kwietnia. Czy im się uda?
Polski design pojawi się na włoskich targach już po raz trzeci. Rok temu kusiliśmy koneserów wzornictwa napompowanymi krzesłami z dmuchanej stali, lampami z potłuczonego szkła albo rybim dywanem z filcu. Tym razem w ramach trzeciej edycji Polish Design do polskiej reprezentacji weszły trzy firmy: Astrini Design, Landor i Planika. Czym zaskoczą w Mediolanie?
Astrini wchodzi z buciorami w przestrzeń publiczną. Stawia meble na trawnikach, skwerach i przejściach ulicznych. Przykładem takich produktów jest kolekcja CITY ALPHABET - serii użytecznych mebli w kształcie liter. Można na nich siedzieć, leżeć, a w ich szczelinach zaparkować nawet rower. Jak mówią autorzy ma być innowacyjnie, oryginalnie i przyjemnie.
Podobnie myśli Dorota Koziara, która w Mediolanie pokaże meble do przestrzeni publicznej o nazwie DUE czyli Dialog. - To rodzina mebli zapraszająca do dialogu, spotkania, ale także, przy odpowiednim ustawieniu, jest meblem ulicznym, zapewniającym spokój i relaks - mówi autorka pomysłu, a zarazem dyrektorka artystyczna polskiej wystawy. Co na niej jeszcze zobaczymy?
Monika Elikowska-Opała i Wojciech Opała pokażą innowacyjny fotel BUFA. To nie kolejna kolubryna na drewnianych nogach obita grubą skórą. Nowoczesny polski fotel zbudowany jest z grubego kawałka filcu, rozłożonego na skromnym metalowym stelażu. Oparcie i siedzisko wyprofilowano, ściągając materiał grubym sznurem. W ten sposób mebel bardziej przypomina plisowaną spódnicę niż tradycyjny fotel.
Odwiedzających targi zaskoczą też produkty Planika Studio - grupy młodych artystów eksperymentujących z ogniem. Do Mediolanu wiozą swoje bio-kominki, czyli współczesną odpowiedź na peerelowskie koksowniki. Różnica w tym, że te mają smukły kształt i niepowtarzalny wygląd, nie kopcą chmurami dymu, ani nie brudzą sadzą. Emitują wyłącznie parę wodną i dwutlenek węgla, i to w ilościach porównywalnych do szarego Kowalskiego. Poza tym mogą być zainstalowane w dowolnym miejscu - na półce, w ścianie albo klasycznej obudowie kominkowej. Czy te wszystkie pomysły ,,made in Poland" wystarczą, żeby zainteresować naszym designem globalne koncerny?
W Mediolanie już za kilka dni oprócz zwykłej wystawy fikuśnych mebli, będzie się również toczyć bitwa o miliony euro. Wydają je sieci hotelowe, słynne sklepy z wyposażeniem wnętrz i producenci mebli. Wszyscy chcą kupić najciekawszy pomysł, przenieść go na linię produkcyjną i sprzedawać na masową skalę. Na to, żeby przekonać do siebie prezesa szwedzkiej Ikei, właściciela Hiltona albo guru światowego wzornictwa polscy artyści mają czas od 9 do 14 kwietnia. Czy im się uda?