"Za 2-3 lata euro może być warte tyle, co dolar"
Dodano:
Europejski Bank Centralny od kilku lat działa z dużym opóźnieniem i robi za mało, by pobudzić wzrost PKB w strefie euro – uważa część ekonomistów. Porównują oni jego politykę z amerykańskim Fedem, który według nich skutecznie pomógł gospodarce USA. Dzięki temu Fed może w przyszłym roku podnosić stopy procentowe, a to będzie umacniało dolara względem euro.
– Europejski Bank Centralny prowadzi politykę dla kilkunastu krajów strefy euro i musi się liczyć z opiniami prezesów banków centralnych w różnych krajach strefy euro. Dlatego EBC w przeciągu ostatnich 5 lat zawsze był spóźniony ze swoimi decyzjami. Zawsze podejmował decyzje wtedy, kiedy był postawiony pod ścianą. Natomiast Fed reagował z pewnym wyprzedzeniem na zagrożenia gospodarcze i tutaj jest pierwsza różnica – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Bank.
Cele polityki Fed i EBC są podobne – obydwa banki zakładają dbanie o stabilność cen, czyli utrzymywanie inflacji możliwie blisko poziomu 2 proc. Istotna różnica polega jednak na tym, że dla amerykańskiej Rezerwy Federalnej cel w postaci wspierania wzrostu gospodarczego i niskiego bezrobocia jest równie ważny, co cel inflacyjny. Natomiast EBC nigdy nie deklarował, że bezpośrednim celem jego polityki jest sprowadzenie stopy bezrobocia w Eurolandzie poniżej pewnego poziomu. Podobieństwo polega natomiast na tym, że obydwa banki centralne nie deklarują celu w postaci pewnego pożądanego poziom kursu euro lub dolara.
Ze względu na utrzymujące się problemy w strefie euro polityka EBC w ostatnich latach ewoluowała w kierunku tej, jaką prowadził Fed. Większy nacisk na działania pobudzające wzrost PKB umożliwia obecnie niemal zerowa inflacja w Eurolandzie. Morawski zauważa jednak, że oba banki stosują nieco inne instrumenty do pobudzania koniunktury. Podejście Fed polega na skupie obligacji skarbowych oraz obligacji zabezpieczonych hipotekami (mortgage-backed securities) w celu obniżenia długoterminowych stóp procentowych, a w konsekwencji – pobudzenia popytu na kredyt.
– EBC natomiast wpływa na gospodarkę bardziej poprzez wspieranie sektora bankowego. Czyli wychodzi z założenia, że problemem w gospodarce jest nie tyle koszt pieniądza, który jest bardzo niski w banku centralnym i który jest niski, kiedy popatrzymy na rentowności obligacji skarbowych, ile problemem jest niedrożność systemu bankowego. Banki nie chcą udzielać kredytów, ponieważ się restrukturyzują, ponieważ mają na swoich księgach dużo złych kredytów itd. EBC wspiera banki tanim pieniądzem, licząc na to, że te będą one udzielały kredytów – tłumaczy główny ekonomista BIZ Banku.
Trajektorie wzrostu gospodarek USA i strefy euro zaczynają się coraz bardziej rozbiegać, co już wpływa na rosnące różnice w polityce monetarnej na tych obszarach.
– EBC wchodzi w kolejną fazę luzowania polityki pieniężnej, będzie prowadził szerokie operacje skupu aktywów, wspieranie banków itd., podczas gdy Fed w przyszłym roku będzie zacieśniał politykę pieniężną – wskazuje Morawski.
Jednym ze skutków tych procesów jest rosnąca różnica między rentownościami obligacji USA oraz Niemiec, które są uważane za równie bezpieczne, tzn. inwestycja w te papiery nie wiąże się z ryzykiem kredytowym. Rentowność 10-letnich papierów skarbowych USA sięga obecnie 2,4-2,5 proc., podczas gdy niemieckie o tej samej zapadalności oscylują wokół 0,8-1 proc. Ten rosnący dysparytet sprzyja umacnianiu się dolara względem euro.
– Na rynku jest coraz więcej prognoz, że w przeciągu 2-3 lat kurs eurodolara zejdzie do jednego, czyli będzie parytet między euro a dolarem. Mamy do czynienia z wieloletnim trendem wzrostu kursu dolara. Prognozowanie kursów walut jest bardzo trudne, ale ta hipoteza ma dość solidne wsparcie w tym, jaka będzie różnica między polityką amerykańskiego banku centralnego i EBC – podsumowuje Ignacy Morawski.
Newseria.pl