ZUS bez prezesa. Klęska Kalaty na egzaminie czy zła wola urzędników?
Dodano:
Kompletna katastrofa - tak o wynikach egzaminu ustnego na prezesa ZUS mówi "Wprost" osoba, która wie jak przebiegała dzisiejsza rozmowa kwalifikacyjna z Katarzyną Kalatą. Jedyną kandydatką, która dotarła do tego etapu konkursu.
-Nie wiedziała jaka jest struktura zakładu, ile, biorąc pod uwagę rząd wielkości, wynosi budżet Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, którym ZUS administruje, nie potrafiła nawet wymienić członków zarządu zakładu - słyszymy. Kalata nie potrafiła też - podczas rozmowy, która trwała od 11 do ok. 13.30 - powiedzieć, choćby w zbliżonej wielkości jaki jest budżet funduszu chorobowego FUS. - Niewiedza, właściwie wszystkie zagadnienia były dla niej jak terra incognita - relacjonuje osoba zbliżona do komisji konkursowej.
Pytamy zatem jak to możliwe, że jako jedyna zdała egzamin pisemny. Odpowiedź: otrzymała 42 na 60 punktów, czyli była bardzo niewysoko nad kreską. Pytania nie były zbyt trudne, a był to test jednokrotnego wyboru.
Inaczej sprawę opisuje Magdalena Bukowska, PR menadżer Kalaty. W rozmowie z nami mówi, że komisja konkursowa była do niej nastawiona nieprzyjaźnie, a jeden z jej członków powiedział jej nawet, że "pani mi się nie podoba". - Pytania jakie padały dotyczyły być może danych za 2014 r., które nie zostały jeszcze oficjalnie ogłoszone. Wystąpimy o protokół z tego egzaminu - deklaruje Bukowska. Sama Katarzyna Kalata powiedziała, że podczas rozmowy "śmiano się" z jej wizji ZUS.
Konkurs jest zatem nierozstrzygnięty, minister pracy Władysław Kosniak-Kamysz nie zarekomenduje premier Ewie Kopacz żadnego kandydata. Czy możliwy jest kolejny? Nic na to nie wskazuje. Po pierwsze byłoby to dość kłopotliwe wizerunkowo, po drugie - o czym pisaliśmy już we Wprost - poważni kandydaci boją się do niego przystępować ze względu na zbliżające się wybory. Może się okazać, w razie zmiany władzy, że będzie to posada na klika miesięcy.
W tej sytuacji ZUS pokieruje zapewne do wyborów p.o. prezesa ZUS Elżbieta Łopacińska.
Obecna klęska konkursu na prezesa ZUS każe postawić pytanie czy taki sposób wyłaniania szefa instytucji zarządzającej ponad 200 mld zł rocznie, zatrudniającej 46 tys. osób, obsługującej blisko 7 mln świadczeniobiorców jest najszczęśliwszy. Czy premier nie powinien mieć większej swobody, ale i odpowiedzialności za to kogo powołuje na to stanowisko.
Procedurę konkursową w rozmowie z "Wprost" skrytykował Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Ocenił, że jest ona niepotrzebna i to premier powinien wybrać nowego prezesa.
Pytamy zatem jak to możliwe, że jako jedyna zdała egzamin pisemny. Odpowiedź: otrzymała 42 na 60 punktów, czyli była bardzo niewysoko nad kreską. Pytania nie były zbyt trudne, a był to test jednokrotnego wyboru.
Inaczej sprawę opisuje Magdalena Bukowska, PR menadżer Kalaty. W rozmowie z nami mówi, że komisja konkursowa była do niej nastawiona nieprzyjaźnie, a jeden z jej członków powiedział jej nawet, że "pani mi się nie podoba". - Pytania jakie padały dotyczyły być może danych za 2014 r., które nie zostały jeszcze oficjalnie ogłoszone. Wystąpimy o protokół z tego egzaminu - deklaruje Bukowska. Sama Katarzyna Kalata powiedziała, że podczas rozmowy "śmiano się" z jej wizji ZUS.
Konkurs jest zatem nierozstrzygnięty, minister pracy Władysław Kosniak-Kamysz nie zarekomenduje premier Ewie Kopacz żadnego kandydata. Czy możliwy jest kolejny? Nic na to nie wskazuje. Po pierwsze byłoby to dość kłopotliwe wizerunkowo, po drugie - o czym pisaliśmy już we Wprost - poważni kandydaci boją się do niego przystępować ze względu na zbliżające się wybory. Może się okazać, w razie zmiany władzy, że będzie to posada na klika miesięcy.
W tej sytuacji ZUS pokieruje zapewne do wyborów p.o. prezesa ZUS Elżbieta Łopacińska.
Obecna klęska konkursu na prezesa ZUS każe postawić pytanie czy taki sposób wyłaniania szefa instytucji zarządzającej ponad 200 mld zł rocznie, zatrudniającej 46 tys. osób, obsługującej blisko 7 mln świadczeniobiorców jest najszczęśliwszy. Czy premier nie powinien mieć większej swobody, ale i odpowiedzialności za to kogo powołuje na to stanowisko.
Procedurę konkursową w rozmowie z "Wprost" skrytykował Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Ocenił, że jest ona niepotrzebna i to premier powinien wybrać nowego prezesa.