Komunizm kapitalistyczny
Szansa dla zniewolonego rynku Ograniczające konkurencję zmowy cenowe na Zachodzie są uważane za zwyczajną kradzież i surowo traktowane. Kary pozbawienia wolności dla szefów firm uzgadniających ceny, a więc tworzących kartel, orzekają sądy m.in. w Norwegii (do 6 lat więzienia), Słowacji (do 5 lat), Kanadzie (do 5 lat), Japonii (do 3 lat), USA (do 3 lat) czy Irlandii (do 2 lat). W ostatnich kilku latach w piętnastu najbardziej rozwiniętych państwach należących do OECD wykryto 250 zmów cenowych. Tylko w wyniku 16 największych z nich konsumenci stracili 55 mld USD! W Polsce kartele - według szacunków UOKiK - ograbiają nas nawet z 8 mld zł rocznie (1 proc. PKB). Paradoksalnie, to co wydaje się zaprzeczeniem wolnego rynku, leży w interesie działających na nim podmiotów. Po co konkurować, skoro można zdobyć monopol i dyktować warunki albo przynajmniej dogadać się z rywalami, podzielić rynek i ujednolicić ceny? Dlatego w państwach zachodnich urzędy antymonopolowe dysponują potężnymi środkami represji. Działalność państwowych regulatorów kłóci się z liberalną filozofią, lecz jest niezbędna - do obrony wolnego rynku, klientów i przedsiębiorców przed nimi samymi. Wolny rynek pozbawiony zasad przestrzeganych przez wszystkich graczy szybko doprowadziłby do "kapitalistycznego komunizmu" - jeden kartel, jedna cena, jeden produkt danego rodzaju.
W Polsce tymczasem twórcy karteli są praktycznie bezkarni. Grożą im tylko grzywny (do 5 mln euro, pod warunkiem że kara nie przekroczy równowartości 10 proc. przychodów firmy). UOKiK, który powinien zwalczać kartele i pełnić - jak we wszystkich krajach zachodnich - funkcję potężnego urzędu monopolowego, jest de facto wygodnym alibi dla władzy, atrapą zaspokajającą deklarowaną przez polityków potrzebę "ujmowania się" za oszukiwanymi konsumentami. Cały budżet urzędu, łącznie z dziewięcioma delegaturami zamiejscowymi, nie przekracza 12 mln zł rocznie i jest dwukrotnie mniejszy niż budżety podobnych urzędów w Czechach, na Węgrzech, a nawet Słowacji (sic!). Dotychczas w jego sieci wpadały więc tylko płotki - mali armatorzy, taksówkarze, pośrednicy nieruchomości - na ogół zresztą przypadkowo. - Ujawniane w Polsce kartele stanowią tylko wierzchołek góry lodowej - przyznaje Cezary Banasiński, prezes UOKiK.
Silna karta przetargowa
Gdyby ktoś chciał w Polsce kupić samochód za 30 tys. zł i zapłacić za niego kartą Visa Electron, to opłata za użycie karty zwiększyłaby cenę auta o 600 zł. W krajach Unii Europejskiej ta opłata wyniosłaby 1,24 zł! Polscy handlowcy muszą bowiem wnosić tzw. opłatę interchange - od każdej transakcji przy użyciu karty debetowej - w wysokości 1,7 proc. wartości transakcji, podczas gdy w unii opłata jest stała (28 eurocentów). Dlatego Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji (zrzesza duże sieci handlowe) oskarżyła 26 polskich banków oraz firmy obsługujące systemy kart płatniczych Visa i MasterCard o zmowę cenową. Sprawa toczy się przed UOKiK już 2,5 roku, a klienci jak płacili, tak płacą (bo naprawdę to oni, a nie handlowcy, ponoszą koszty wyższych opłat).
"Porządkują" rynki
Wobec bezradności, a czasem bierności UOKiK kartele narażają się w Polsce organom ścigania co najwyżej przez własną głupotę. Część ich przedstawicieli nie wie nawet, że podobne praktyki są ścigane prawem, większość nie widzi w nich nic złego.
Marketing Syndicate, Europlakat Polska, Stroer Polska i Outdoor Promocja Plakat, czyli cztery największe w Polsce firmy reklamy zewnętrznej, same doniosły o swoim przestępstwie, ujawniając je 10 kwietnia 2002 r. podczas... konferencji prasowej "Platforma porozumienia". Porozumienie miało służyć "podniesieniu jakości usług" i "uporządkowaniu rynku"; szefowie firm postanowili zdemontować 9600 billboardów (jedną piątą należących do nich tablic) do końca 2002 r. i zarazem podnieść ceny za wynajem powierzchni reklamowej o 10 proc. Uprzejmie donieśli na siebie także właściciele statków wycieczkowych z Kołobrzegu, którzy zmowę cenową zawarli w 1998 r. Rok później założyli spółkę T-A-M Poland, której zadaniem było koordynowanie polityki cenowej wszystkich przewoźników. Niezależnie od tego, jaki statek wybierali klienci, pieniądze trafiały do wspólnej kasy, więc nikt się nie przejmował obniżaniem cen czy poprawianiem jakości usług. Na koniec miesiąca każdy z członków kartelu otrzymywał jedną czwartą zysków (razem opanowali 95 proc. rynku przewozów pasażerskich w Kołobrzegu). Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z założycieli kartelu zgłosił się do UOKiK ze skargą na partnerów, którzy łamali porozumienie cenowe!
Przerwać milczenie wilków Do Sejmu trafił w tym tygodniu projekt ustawy zwiększającej uprawnienia UOKiK oraz wprowadzającej instytucję świadka koronnego w walce ze zmowami cenowymi (tzw. program leniency). Ci, którym udowodni się winę, zapłacą nawet 50 mln euro grzywny. Firma, która wyda wspólników zmowy cenowej, nie poniesie kary. W USA w ten sposób ujawnia się większość karteli. Po wprowadzeniu podobnego programu w krajach UE tylko od 2001 r. rozbito 50 karteli. Komisja Europejska nałożyła na nie grzywny w wysokości 1,8 mld euro (to więcej niż wyniosły wszystkie kary przez ostatnie 47 lat), a niemiecki urząd antymonpolowy po raz pierwszy przestał być dotowany przez państwo. Bruksela ukarała m.in. producentów chemikaliów dla przemysłu oponiarskiego i sprzedawców asfaltu w Holandii, Belgii, Niemczech, Hiszpanii i Portugalii. W lutym tego roku największą w historii Holandii karę (88 mln euro) zapłaciło pięciu operatorów GSM. W Wielkiej Brytanii, gdzie program funkcjonuje najdłużej, pierwszy skruszony członek kartelu zgłosił się do prokuratury w listopadzie 2000 r., cztery miesiące po wejściu w życie nowego prawa. Czy podobnie będzie i u nas?
Aleksander Piński, Jan Piński
Pełny tekst ukaże się w najnowszym, 1096 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 24 listopada.
W numerze także:
Hodowla morderców (Craig Venter stworzył sztuczny zarazek w dwa tygodnie. Kiedy nauczą się tego terroryści, żeby zabijać?)