Prezydent przypieczętował podwyżki dla polityków. Rekordzistami są marszałkowie Sejmu i Senatu – wynagrodzenie o 75 proc. w górę
Ilekroć w parlamencie pojawiał się pomysł podniesienia wynagrodzeń posłów i senatorów, a także ministrów i wiceministrów, towarzyszyły temu medialne dyskusje i spory. Ludzie w mediach społecznościowych zarzucali politykom pazerność, a ci musieli się tłumaczyć przed dziennikarzami, dlaczego podwyżki mają być w takiej, a nie innej wysokości. Ostatecznie utrzymywano status quo.
Rozporządzenie przesądziło o podwyżkach dla kilkuset osób
Tym razem podwyżkę przeprowadzono więc po cichu. Obyło się bez dyskusji w Sejmie, bo w zaciszu gabinetu w piątek wieczorem prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie o podniesieniu wynagrodzeń wiceministrów i osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe.
Dotychczas osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe (np. prezes NBP i prezesa NIK) oraz podsekretarze stanu (wiceministrowie) otrzymywały wynagrodzenie zasadnicze, które stanowiło 4,4 kwoty bazowej. Do tego otrzymywały dodatek funkcyjny w wysokości 1,2 kwoty bazowej. Według ustawy budżetowej na ten rok, kwota bazowa dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe wynosi 1.789,42 zł.
Oznacza to, że wiceministrowie otrzymują obecnie pensję w wysokości 10 020,80 zł. Z wysokością ich wynagrodzenia skorelowane jest uposażenie posłów i senatorów: wynosi 80 proc. wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu. Obecnie jest to 8016,70 zł brutto.
Największy skok wynagrodzeń zobaczą marszałkowie Sejmu i Senatu
Tym samym podniesienie wynagrodzeń ministrów i wiceministrów automatycznie oznacza podniesienie uposażenia parlamentarzystów. Skorzysta na tym bardzo szerokie grono osób. Jak szerokie? Skalę podwyżek opisał ekonomista Rafał Mundry. Z przygotowanego przez niego zestawienia wynika, że najbardziej na rozporządzeniu zyskają marszałkowie Sejmu i Senatu, których uposażenie wzrośnie o 75 proc. – z dotychczasowych 11 739 zł do 20 543 zł.
Tym samym od 1 sierpnia zrówna się wynagrodzenie marszałków obu izb i premiera. Podwyżka przewidziana dla premiera jest mniej spektakularna, bo wynosi 40 proc., ale też wyższy był próg wyjściowy (aktualnie premier otrzymuje 14 673 zł).
Posłowie i senatorowie od 1 sierpnia będą otrzymywać 12 827 zł. Jeśli dodać do tego dietę poselską, wyjdzie kwota 15 332 zł. Dodatkowo posłowie otrzymują zwrot kosztów prowadzenia biura poselskiego czy wynajęcia mieszkania w Warszawie, nie płacą również za przejazdy komunikacją publiczną. To tylko niektóre z korzyści, jakie przysługują im w czasie sprawowania mandatu.
„Płaca minimalna nas dogoni”
Autorem pomysłu podniesienia wynagrodzeń parlamentarzystów miał być Jarosław Kaczyński, który członków partii poinformował o tym na zamkniętym posiedzeniu klubu PiS w Przysusze w połowie czerwca. Obiecał, że doprowadzi do podwyżek jeszcze w tej kadencji i jak widać, okazał się bardzo skuteczny.
Mało który polityk ma odwagę, by publicznie narzekać na wysokość uposażenia. Pozwolił sobie na to poseł PiS oraz przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych Henryk Kowalczyk. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” powiedział, że wprawdzie on się nie przejmuje wysokością wynagrodzenia, ale „niedługo minimalna płaca nas dogoni”.
To „niedługo” to pojęcie względne, gdyż w 2022 roku minimalne wynagrodzenie ma wynieść 3 tys. zł brutto. Z kolei we wrześniu 2019 roku Jarosław Gowin, obecnie minister rozwoju, powiedział w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu ZET, że gdy był ministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, czasami „nie starczało mu do pierwszego”.
Niefortunne słowa Gowina o dotrwaniu do końca miesiąca
– Miałem wtedy jeszcze trójkę dzieci na utrzymaniu. Sytuacja, w której minister zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się jak dożyć do pierwszego, nie jest zdrowa – powiedział. Jego wypowiedź szybko spotkała się z krytyką, bo z wpływami przekraczającymi miesięcznie 17 tys. zł (pensa ministerialna, dieta poselska, dieta członka KRS) i tak zaliczał się do grupy najlepiej zarabiających Polaków.
Po kilku godzinach Gowin przyznał, że jego wypowiedź była co najmniej niezręczna. „Przepraszam, tych którzy poczuli się dotknięci moją niefortunną wypowiedzią – zwłaszcza tych, którzy zmagają się z prawdziwym niedostatkiem. Moim zamiarem nie było uskarżanie się na własną sytuację, która bez wątpienia jest o wiele lepsza niż milionów Polaków” – powiedział.