Paradoks pandemii. Dane o zadłużeniu Polaków zaskakują
Pandemia, a przede wszystkim jej pierwsze miesiące, pogorszyły sytuację finansową wielu osób. Za nami kilka lockdownów i długie miesiące, kiedy firmy z niektórych branż mogły działać w ograniczonym zakresie. Branża eventowa, gastronomia, turystyka – to najbardziej pokrzywdzone sektory, których pracownicy tygodniami żyli wyłącznie z pieniędzy wypłacanych z tarcz antykryzysowych. Mówimy o armii ludzi pokrzywdzonych przez ograniczenia. Można by zakładać, że wielu z nich salwowało się pożyczkami, wobec czego wzrosłą liczba dłużników i wysokość zadłużenia. Okazuje się, że jest całkiem inaczej.
W czasie pandemii niektórym topniały oszczędności, inni zmniejszali zadłużenie
Z Raportu InfoDług opartego na danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor oraz bazy informacji kredytowych BIK wynika, że po półtora roku pandemii Polacy mają o prawie 2 mld zł zaległości mniej. Na koniec września kwota zobowiązań, których termin płatności upłynął, spadła do 77,8 mld zł. O ponad 106 tys. obniżyła się też liczba dłużników.
Halina Kochalska, rzeczniczka prasowa prasowy BIG InfoMonitor przyznała w rozmowie z Wprost, że wyniki analizy zadłużenia zaskoczyły również analityków. Okazało się, że ludzie lepiej zarządzają finansami osobistymi w trudnych czasach.
– Wcześniej im lepsza była koniunktura gospodarcza, im wyższe PKB i mniejsze bezrobocie, tym bardziej przyspieszał wzrost zaległości i rosła liczba dłużników. Ankietowani przyznali, że w okresie pandemii bali się o swoją sytuację finansową nie mniej niż o zdrowie, więc wielu wykorzystało ten czas do uporządkowania swoich spraw: nadpłacili kredyty, spłacili zaległości, słowem, zmniejszyli zobowiązania. Ograniczyli też wydatki, dzięki czemu nawet jeśli w pewnym momencie ich sytuacja finansowa pogorszyła się, to i tak wpływy przekraczały wydatki – wyjaśnia Halina Kochalska.