Prezes Polskiej Agencji Kosmicznej: Nie wykluczam, że wśród astronautów pracujących na Księżycu będą Polacy

Dodano:
Prof. Grzegorz Wrochna Źródło: Polska Agencja Kosmiczna
Polacy mogą polecieć na Księżyc. Szykowana jest także misja na naturalnego satelitę Ziemi. Polska zaczyna coraz odważniej patrzeć na kosmos, jako na rynek, który może przynieść duże pieniądze. O szansach polskiej nauki i biznesu, a także o tym, jak misje kosmiczne pomagają w walce z pandemią, rozmawiałem z prezesem Polskiej Agencji Kosmicznej prof. Grzegorzem Wrochną.

Sejm zdecydował, że rok 2022 jest rokiem Ignacego Łukasiewicza. Bez pracy polskiego naukowca nie byłoby m.in. paliwa kosmicznego. To i praca Mikołaja Kopernika to jednak nie jedyny wkład Polski i Polaków w odkrywanie kosmosu. Okazuje się, że w przestrzeni kosmicznej jesteśmy od lat, a już niebawem możemy przeprowadzić dedykowaną misję techniczną na Księżyc. Jest również szansa, że polscy astronauci znajdą się wśród tych, którzy polecą na Srebrny Glob w ramach misji Artemis organizowanej przez NASA. O tym i wielu innych tematach związanych z kosmosem rozmawiałem z prof. Grzegorzem Wrochną, prezesem Polskiej Agencji Kosmicznej.

Marcin Haber: Wielu osobom, szczególnie ze starszego pokolenia, Polska w kosmosie kojarzy się wyłącznie z postacią gen. Mirosława Hermaszewskiego. Prawda jest jednak taka, że od wielu lat jesteśmy bardzo aktywni w tym obszarze. Jakie są dokonania Polaków w kosmosie?

Prof. Grzegorz Wrochna: Polska w kosmosie była obecna właściwie od zawsze. Zaczynając od Mikołaja Kopernika, Jana Heweliusza, czyli bardziej współczesnych, wybitnych astronomów. Następnie naukowców, którzy byli ojcami współczesnej techniki rakietowej. Wszyscy znamy Konstantego Ciołkowskiego, może nieco mniej osób wie, że Ary Sternfeld liczył orbity dla pierwszych Sputników. Nie wolno też zapominać o Ignacym Łukasiewiczu, bez którego nie byłoby paliwa rakietowego i o Zygmuncie Wróblewskim i Karolu Olszewskim, którzy jako pierwsi skropli tlen. Bez tego, nie byłoby jak tego paliwa spalać.

Mówiąc bardziej konkretnie, mieliśmy duży wkład w program Apollo. Mieczysław Bekker konstruował łazik księżycowy (użyty przez NASA podczas misji Apollo 15, 16 i 17 – przyp. red.), zasilacze do statku Apollo – Eugeniusz Lachocki, silniki lądownika Werner Ryszard Kirchner. Polacy byli więc obecni nawet w największych misjach.

To bardzo ważne sukcesy, ale wymienia Pan jednostki. Co z obecnością Polski w kosmosie?

Jako Polska zaczęliśmy od Interkosmosu jeszcze w latach sześćdziesiątych. W 1977 roku powstało Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk i w ten sposób zaczęła się nasza współczesna przygoda z kosmosem – zupełnie na poważnie.

Pierwszy instrument, który powstał w Polsce i został wystrzelony w kosmos to w 1970 roku spektroheliograf rentgenowski. Pierwszy, który znalazł się na orbicie Ziemi, to był satelita Kopernik 500 w 1973 roku. Jego zadaniem było przeprowadzenie pomiarów promieniowania słonecznego. Następnie w latach 1970-1985 aż 24 polskie instrumenty poleciały w kosmos.

A co z czasami bardziej współczesnymi?

Później nastała era znacznie szerszej współpracy międzynarodowej. Razem z Europejską Agencją Kosmiczną ESA, a od dziesięciu lat już jako jej członek. Współpracujemy też z innymi agencjami, na czele z NASA. Naliczyliśmy, że polskie instrumenty były już na ponad 80 misjach. Było kilka bardzo spektakularnych. Próbnik MUPUS w ramach misji Rosetta poleciał na kometę i wbił się w jej grunt na kilka centymetrów. Specjalny polski skaner do wykrywania kierunków pomiarowych na Marsie wziął także udział w misji Mars Express. Obecnie w misji ExoMars bierze udział m.in. zasilacz kamery i detektory podczerwieni. Wszystkie te instrumenty są budowane przez polskie firmy, Centrum Badań Kosmicznych.

Można powiedzieć, że naszą specjalnością są właśnie różne instrumenty badawcze. Zarówno takie, które mierzą właściwości fizyczne przestrzeni kosmicznej, obiektów w kosmosie, czy innych ciał niebieskich, ale również urządzenia robotyczne – wiertła, młotki, ramienia itp. Tę specjalność będziemy rozwijać i planujemy coraz więcej tego typu polskich instrumentów dostarczać dla misji Europejskiej Agencji Kosmicznej, a także dla misji NASA.

Co poza możliwością uczestnictwa we wspólnych projektach daje nam członkostwo w Europejskiej Agencji Kosmicznej?

Ambitne cele badawcze zawsze podnoszą naszą wiedzę. Misje kosmiczne przynoszą nam pasjonujące informacje na temat Wszechświata i odległych ciał niebieskich, ale jednocześnie stanowią znakomity poligon do rozwoju nowych technologii. Można mnożyć ich przykłady, które powstały na potrzeby misji kosmicznych, a z których korzystamy do dziś. Już dla misji Apollo stworzono teflon, zegarki cyfrowe, czy fotografię cyfrową. Dziś tych zastosowań jest znacznie więcej. Z najnowszych warto wspomnieć, że w walce z pandemią COVID-19 w polskich szpitalach pomagają nam filtry opracowane dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Innym ważnym czynnikiem jest rozwój nowej gałęzi gospodarki. ESA to jest nasza agencja. Płacimy do niej składkę, która w dużej mierze – a docelowo chcemy by w 100 proc. – wracała do polskich firm w postaci zamówień na różne komponenty, o których już wspominałem. Do przetargów ESA zarejestrowało się ponad 400 firm, a już około 150 takie przetargi wygrało. Pracujemy nad tym, aby ten nasz wkład był jak największy, aby to nie były same komponenty, a całe systemy lub podsystemy. Z uczestnictwa w ESA mamy więc korzyści badawcze, technologiczne, ale także rynkowe.

Wspomniał Pan o naszej składce płaconej na rzecz Europejskiej Agencji Kosmicznej. Ile uczestnictwo w ESA kosztuje nas rocznie?

Kosztuje, to nie jest dobre określenie. To jest inwestycja, około 40 milionów euro rocznie (w momencie prowadzenia rozmowy około 182,8 mln zł – przyp. red.). Naszą ambicją jest, aby udział polskich firm w europejskim przemyśle kosmicznym był taki, jak udział w budżecie unijnym, czyli około 3 proc. Takie jest założenie Polskiej Strategii Kosmicznej przyjętej w 2017 roku. Mamy nadzieję, że gdy już wdrożymy Krajowy Program Kosmiczny, nad którym obecnie pracujemy, to ten cel zostanie osiągnięty.

W ostatnim czasie jest kilka spektakularnych przykładów na to, że prywatne firmy mogą zarabiać na kosmosie. Czy wśród polskich firm są takie, które mają potencjał na to, aby wykorzystać ten nowy rynek?

Polskie firmy rozwijają się bardzo dynamicznie, co kilka lat podwajając swoje obroty i zatrudnienie. Można się więc spodziewać, że urosną do sporych rozmiarów. Pierwsza niedawno weszła na giełdę. Podpisują też coraz więcej kontraktów międzynarodowych. Żyjemy w czasach przełomowych. Jeszcze do niedawna kosmos był przedmiotem badań. Dziś jest miejscem działalności gospodarczej. Na kosmosie się po prostu zarabia.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...