Mrożony chleb z dyskontu wrócił do łask. Wymuszone oszczędności uderzają w piekarnie
Kilka lat temu w całej Polsce zaczęło otwierać się coraz więcej piekarni nowego typu: klient miał nie tylko wejść i kupić chleb czy bułki, ale też zachwycić się sposobem ekspozycji, ładnie zaprojektowaną przestrzenią i zainteresować się nowymi smakami, bo nagle okazało się, że chleb może występować w dziesiątkach odmian, być z dodatkami, w wersji fit, bez glutenu… Słowem, zapanowała moda na chleb i to nie pierwszy lepszy, bo klienci, którzy nie musieli liczyć się z każdym groszem, byli gotowi wydawać spore pieniądze na droższe – i zdrowsze – pieczywo.
Przestały otwierać się nowe piekarnie
To już tylko wspomnienie, bo w czasach 12-procentowej inflacji klienci przedkładają cenę ponad możliwość wybierania spośród siedmiu rodzajów bagietek w eleganckiej piekarni. „Rzeczpospolita” opisuje dane zebrane przez wywiadownię Dun & Bradstreet, z których wynika, że rynek piekarni i ciastkarni powoli się kurczy. W tym roku w Polsce zarejestrowano zaledwie 84 nowe piekarnie, a wykreślono 77. „Dzisiaj możemy mówić już nie o poważnym spowolnieniu, ale o stagnacji” – podsumował wyniki Tomasz Starzyk, rzecznik Dun & Bradstreet.
W kwietniu bułki zdrożały średnio o 11 proc., chleb zaś o 30 proc. w ujęciu rocznym – wynika z ostatniej edycji badania UCE Research.
Chleb z dyskontu jest dobry, bo tani
To nie znaczy, że Polacy przestali kupować chleb i bułki – po prostu idą po nie do dyskontów, w których ceny są niższe. Dariusz Błoński, kupiec w sieci Biedronka, odpowiedzialny m.in. za kategorię pieczywa, przyznał, że o prawie 30 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim wzrosła w ostatnich tygodniach liczba klientów kupujących pieczywo w tej sieci. Podobne obserwacje poczyniła Żabka, Nie dość, że klienci częściej wkładają do koszyka pieczywo, to też wybierają tańsze rodzaje chleba.
O sytuację samodzielnych piekarni „Rz” zapytała Stefana Putkę, wiceprezesa i starszego Cechu Piekarzy Warszawskich. Przyznał on, że radzą sobie najmniejsze piekarnie, które obsługują po dwa, trzy sklepy, ale większe, które mają sieć swoich sklepów, są w zdecydowanie trudniejszym położeniu.
– Tradycyjne piekarnie rzemieślnicze i rodzinne masowo w Polsce upadają. Nie ma też następców, bo interes jest coraz mniej dochodowy i potwornie pracochłonny. Właściciele są menedżerami, piekarzami, kierowcami i sprzątaczkami, także w niedzielę i święta – powiedział.
Wojna na Ukrainie zachwiała rynkiem zbóż
Niestety, nie ma żadnych sygnałów, by ceny pieczywa mogły spaść. Rosną koszty energii, paliw i surowców wykorzystywanych w produkcji, przede wszystkim mąki. W ostatnich tygodniach wielokrotnie pisaliśmy o tym, że na światowych rynkach spadła podaż zbóż, co jest konsekwencją wojny na Ukrainie. Kraj ten jest jednym z czołowych producentów zbóż w naszej części świata, a nie dość, że tegoroczne plony będą mniejsze niż zeszłoroczne, to władze w Kijowie wprowadziły ograniczenia w eksporcie zbóż.
A nawet te zboża, które można legalnie sprzedać za granicę, całymi dniami czekają na przekroczenie granicy, bo ukraińskie porty od kilku tygodni nie działają, a transport kolejowy nastawiony jest przede wszystkim na obsługiwanie armii, stąd inne pociągi muszą się liczyć z dużymi opóźnieniami. Dostępne w tym roku na światowych rynkach zboża trzeba umiejętnie rozdysponować nie tylko między bogatych odbiorców z krajów globalnej północy, lecz także przeznaczyć odpowiednie ilości dla państw afrykańskich, którym grozi w najbliższych miesiącach klęska głodu.