Trudne wyliczenie kosztów przy pracy zdalnej. Mogą być z tego kłopoty
Jesienią zaczną obowiązywać przepisy o pracy zdalnej. Dość późno, gdy wziąć pod uwagę, że potrzeba uregulowania pracy wykonywanej na odległość pojawiła się wiosną 2020 roku, niemniej dobrze, że sprawa została wreszcie uregulowana.
Prawnicy, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, wskazują na niedociągnięcia, które mogą skutkować tym, że pracodawcy nie będą zainteresowani wdrażaniem u siebie pracy zdalnej. Ustawa wymaga wdrożenia wielu dokumentów, przeprowadzenia konsultacji z przedstawicielami pracowników bądź uzgodnień ze związkami zawodowymi. W najgorszym scenariuszu może się to skończyć tym, że część firm będzie korzystać tylko z okazjonalnej 24-dniowej pracy zdalnej, by ograniczyć do minimum formalności i tworzenie dokumentacji.
– Zarówno firmy, jak i pracownicy będą woleli stosować proste, szybkie rozwiązania – oceniła mec. Sarek-Sadurska. Zwróciła też uwagę, że pracodawcy postulowali m.in. większą liczbę dni okazjonalnej pracy zdalnej – z przyjętych 36 do nawet 48 rocznie.
Wyzwaniem może się też okazać sposób ustalania ryczałtu lub ekwiwalentu za prąd, internet czy korzystanie z własnych narzędzi pracownika przy wykonywaniu pracy. Nowe przepisy pozwalają na ryczałtowe rozliczenie tych kosztów, ale wskazują jednocześnie, że określając wysokość ekwiwalentu, pracodawca powinien uwzględnić indywidualne koszty pracownika. A tu sprawa komplikuje się, bo jak na przykład określić indywidualny koszt korzystania z internetu, gdy w domu podłączony jest bezprzewodowy, nielimitowany internet, z którego korzysta cała rodzina?
Pracodawców może też niepokoić uprawnienie pracowników do rezygnacji z pracy zdalnej, o czym muszą poinformować z 30-dniowym wyprzedzeniem. Może to powodować trudność, gdy firma przystosowała już liczbę biurek i powierzchnię do zmniejszonej liczby pracowników wykonujących pracę stacjonarnie.
Magdalena Warzybok z firmy doradczej Kincentric podsumowała jednak, że popularność pracy zdalnej i hybrydowej będzie zależała od tego, czy na jej wprowadzenie będą naciskać pracownicy. Dla wielu to już nowy, niepodważalny stan rzeczy, a zmuszenie do dojazdów traktują jako naruszanie prywatnego czasu. – Z naszych badań wynika, że wiele osób traktuje powrót do biura jako próbę odebrania im części prywatnego życia, którą już zagospodarowali. Dodatkowym obciążeniem, obok czasu dojazdu do pracy, są też rosnące koszty dojazdu – powiedziała Magdalena Warzybok.