Elon Musk swoje, sąd swoje, a udziałowcy Twittera swoje. Trwa najdziwniejszy proces przejęcia ostatnich lat
Elon Musk jest od niedawna największym udziałowcem Twittera. Najbogatszy człowiek świata stwierdził jednak, że chce pójść krok dalej i przejąć cały serwis. Miliarder przedstawił propozycję kupna portalu i wycofania go z giełdy za 44 miliardy dolarów. Oferta wywołała jednak ogromne zamieszanie.
Twitter ukrywa dane przed Elonem Muskiem
Warunkiem zakupu, który zapisano we wstępnej umowie, było dostarczenie przez władze portalu szczegółowych danych dotyczących firmy, a wśród nich także informacji na temat nieaktywnych kont i tak zwanych botów. Tego typu praktyki, czyli możliwość dokładnego prześwietlenia spółki przez potencjalnego nabywcę, są działaniem zupełnie naturalnym. Dane o użytkownikach w przypadku portalu społecznościowego są informacjami kluczowymi, które mogą bardzo zmieniać jego wartość.
Właśnie ta kwestia stała się iskrą, która finalnie doprowadziła do zerwania rozmów. Twitter odmówił Elonowi Muskowi przedstawienia dokładnych statystyk dotyczących użytkowników.
Elon Musk już nie chce Twittera
W efekcie nieszczerości władz firmy, 9 lipca Elon Musk poinformował, że wycofuje się z jednej z najgłośniejszych transakcji ostatnich lat. Jego zdaniem firma nie wywiązała się z kilku ustaleń umownych, które zostały ustalone w kwietniu. W reakcji na decyzję Muska, władze Twittera postanowiły wymusić na miliarderze dokończenie transakcji i zgłosiły sprawę do sądu.
Co ciekawe, wszystko to działo się w momencie, gdy udziałowcy firmy jeszcze nie wypowiedzieli się na temat tego, czy w ogóle zgadzają się na przejęcie. Głosowanie posiadaczy akcji spółki ma się odbyć dopiero 13 września. To wtedy okaże się, czy jest w ogóle większość dla przeprowadzenia takiego procesu.