Małym sklepom grozi zagłada. Wszystko przez urzędniczą nadgorliwość
Bitwa o handel ma swoją historię. Zaczęła się w 1947 roku, gdy komuniści z Hilarym Mincem na czele wzięli się za eliminację sektora prywatnego i tzw. spekulantów. Właścicielom sklepów, którzy zawyżali ceny, groziło 5 lat więzienia. Cel był czysto ideologiczny. Efekt zaś taki, że liczba prywatnych sklepów spadła przez pierwsze dwa lata niemal o połowę, a na upaństwowionym rynku zaczęło brakować towarów, szczególnie tych codziennego użytku.
Już w wolnej Polsce, prywatny i niczym nieskrępowany handel stał się kołem zamachowym gospodarki. Niestety, politycy Zjednoczonej Prawicy mający wyraźne socjalistyczne zapędy, raz po raz zaczynają w tym wolnym handlu gmerać, chcąc wprowadzić swoje porządki. I zawsze cel jest szczytny, tylko skutki opłakane.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.