Google przelał przez pomyłkę 250 tys. dolarów. Reakcja firmy zaskakuje
Amerykanin Sam Curry bardzo się zdziwił, gdy jego konto zostało zasilone kwotą 250 tys. dolarów. Pieniądze pochodziły od firmy Google, dla której mężczyzna nawet nie pracował. Domyślał się, że „łatwo przyszło, łatwo poszło” i omyłkowo przelane pieniądze trzeba będzie zwrócić, więc skontaktował się z firmą i chciał ustalić, w jaki sposób to zrobić. Zdziwił się, gdy pomimo upływu trzech tygodni Google nie podjęło żadnych działań – może dla tak wielkiej firmy ćwierć miliona w jedną czy drugą stronę nie robi żadnej różnicy?
Trzymanie cudzych pieniędzy na koncie to żadna frajda, skoro i tak trzeba będzie je oddać, więc po dwudziestu kilku dniach wywołał konto Google na Twitterze i zapytał, czy na pewno firma nie jest zainteresowana zwrotem. Zastrzegł, że jeśli Google nie chce robić sobie kłopotu, to on chętnie niespodziewany prezent zagospodaruje.
Tym razem Google zareagował szybciej, podziękował za czujność i zapewnił, że wdrożył już odpowiednie procedury. W rozmowie z CNN firma wyjaśniła, że przelew był wynikiem błędu pracownika.
Pracodawca wypłacił zbyt wysokie wynagrodzenie – co wtedy?
Gdyby do podobnej sytuacji doszło w Polsce, a osoba „obdarowana” nie chciała dobrowolnie oddać pieniędzy, firma, z której konta dokonano przelewu, wezwałaby ją do zapłaty, a ostatecznie skierowała sprawę do sądu i powołała się na bezpodstawne wzbogacenie. Nie ma co też cieszyć się z błędu pracownika działu kadr, który omyłkowo przeleje zbyt wysokie wynagrodzenie. Wprawdzie pracodawca nie może zmusić pracownika do oddania nieuzasadnionej nadwyżki ani nie wolno mu samodzielnie potrącić jej z kolejnych płatności pensji (art. 87§1 przewiduje zamknięty katalog należności, które mogą zostać potrącone), ale jeśli nie dojdą do porozumienia, może skierować sprawę do sądu.