Deweloperzy wyliczyli, co ich boli. Przekonują, że z tych powodów ceny nie spadną

Dodano:
Blok mieszkalny Źródło: Pixabay
Musimy zapomnieć, że ceny mieszkań będą spadać. Zwłaszcza w dużych aglomeracjach ceny nieruchomości będą rosły – powiedziała prof. Anna Szelągowska z Katedry Miasta Innowacyjnego Szkoły Głównej Handlowej. Słowa te padły na konferencji, w trakcie której Związek Firm Deweloperskich przedstawił 7 barier, które hamują budownictwo mieszkaniowe.

Polski Związek Firm Deweloperskich (PZFD) przedstawił w poniedziałek raport „7 grzechów głównych wstrzymujących rozwój budownictwa mieszkaniowego”. Wśród przeszkód hamujących budownictwo wskazano „nieżyciowe” prawo i uznaniowość urzędniczą, czas wydawania pozwoleń, brak działek pod zabudowę, rosnące koszty materiałów budowlanych i robocizny, przerzucanie na inwestora budowy infrastruktury wokół osiedla, a także blokowanie inwestycji przez sąsiadów.

Grunty zamrożone pod rządowy program-niewypał

W trakcie towarzyszącej prezentacji konferencji prasowej prezes Dom Development Grzegorz Kiełpsz zwrócił uwagę, że duża częśćgruntów, na których mogliby budować deweloperzy, została zablokowana pod budowę mieszkań w ramach programu Mieszkanie Plus.

- Teraz ten program został przez rząd ogłoszony jako zamknięty. Spodziewamy się, że następnym krokiem będzie uwolnienie tych gruntów, tzn. te grunty wyjdą na przetargi czy to na wolny rynek, czy dla spółdzielni czy samorządów – stwierdził Kiełpsz.

Przypomnijmy, że kilka dni temu minister rozwoju Waldemar Buda poinformował, że program został zakończony. Nie udało się zrealizować jego celu, którym było oddanie do użytku 100 tys. mieszkań. Wybudowano ich do tej pory zaledwie 20 tys., 32 tys. jest w budowie.

Prezes Dom Development jest zdania, że gruntów zajętych pod rządowy program jest więcej, w związku z czym potencjał budowy mieszkań na gruntach zarezerwowanych pod Mieszkanie Plus może być nawet dwa razy większy.

Planowanie przestrzenne w zasadzie nie istnieje

Kiełpsz zwrócił też uwagę na problem z planowaniem przestrzennym. Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego obejmują mniej niż 1/3 powierzchni kraju. W 2019 r. było to 31,2 proc., a w 2021 r. –31,7 proc., co oznacza wzrost jedynie o 0,5 p.p. Na koniec 2021 r. tylko 24 proc. gmin w kraju miało wskaźnik pokrycia ich powierzchni planami miejscowymi wynoszący od 90 proc. do 100 proc.

W braku planu miejscowego inwestor musi uzyskać decyzję o warunkach zabudowy.

- Bardzo często te działki, które są dostępne albo są atrakcyjne z punktu widzenia sprzedaży, nie są w planach miejscowych. Więc uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy to jest cała epopeja. Można na nią czekać rok, dwa lata. Tam się ścierają interesy wielu grup – przyznał.

Długi czas czekania na pozwolenie

Prof. Anna Szelągowska z Katedry Miasta Innowacyjnego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie wskazała na problem, jakim jest proces oczekiwania na pozwolenie na budowę, co przedłuża inwestycję nawet o 3 lata.

– Inwestor idzie do urzędu, wnioskuje o pozwolenie na budowę. Przez rok mniej więcej jest przetrzymywana decyzja. Po roku otrzymuje decyzję odmowną. Odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, tu kolejne pół roku. SKO podtrzymuje decyzję urzędu. Odwołujemy się do wojewódzkiego sądu administracyjnego, przyznaje nam rację, że nasz projekt spełnia wszystkie warunki i powinniśmy uzyskać pozwolenie. Wraca to do gminy, która rozpatruje sprawę od początku – wyliczyła prof. Szelągowska.

Co dalej z mieszkaniami z programu Mieszkanie+?

Niezależnie od zakończenia programu Mieszkanie +, rozpoczęte inwestycje będą kontynuowane. Osobną kwestią będzie to, czy znajdą się na nie chętni. Lokatorzy wielu rządowych budynków narzekają na zł stan techniczny bloków i wysokie ceny, które wcale nie odbiegają od cen na rynku komercyjnym (a z założenia miało być przecież taniej). Okazało się też, że obiecywane „dojście do własności” najmowanych mieszkań może wiązać się z dodatkowymi procedurami, o których beneficjenci programu nie wiedzieli.

Minister Buda zapewnił, że wynajmujący będą mogli wykupić lokale po preferencyjnych cenach. Poinformował o tym w środę minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, ale nie doprecyzował, czy coś zmienia się w zasadach wykupu. Z kolei premier Mateusz Morawiecki przyznał, że „ta część naszego programu na pewno mogła pójść lepiej”, ale jednocześnie dodał, że dla 90 proc. korzystających z programu „szklanka jest pełna”.

Dobrze buduje ten, kto buduje dla siebie

Dr Alina Muzioł-Węcławowicz, ekspertka do spraw mieszkalnictwa, Instytut Rozwoju Miast i Regionów, na antenie TVN24 w zupełnie inny sposób zrecenzowała osiągnięcia programu i sposób, w jaki został, z dnia na dzień, zakończony.

– My nie zamkniemy tego tematu. To jest bardzo poważny kolejny problem wizerunkowy dla polskiego sektora czynszowego. Kolejny raz jest jakaś wtopa ogromna. Zamknąć? Nie wiem jak pan minister jest w stanie zamknąć fundusz inwestycyjny zamknięty, który finansował te inwestycje mieszkaniowe, skąd weźmie pieniądze na preferencyjne wykupy tych mieszkań. Obawiam się, że po raz kolejny będzie się sięgało do naszych kieszeni, a to jest oczywiście nie w porządku. Po prostu to jest nie w porządku – stwierdziła.

A z czego wynikała ta „wtopa”? Zdaniem ekspertki, za pięknymi hasłami i szumnymi obietnicami nie poszła dobra organizacja. Program był zwyczajnie nieprzemyślany.

– Stara zasada w mieszkalnictwie mówi, że „dobrze zarządza ten, kto buduje dla siebie”. Czyli na przykład Towarzystwa Budownictwa Społecznego budują mieszkania, o których wiedzą, że będą przez kilkadziesiąt lat nimi zarządzały. Zwracają uwagę na jakość, są blisko najemcy, bo w tej samej miejscowości. Łatwa jest relacja między najemcą, a właścicielem. Tutaj natomiast ogłoszono program ogólnopolski o bardzo dużym rozproszeniu inwestycji zarządzany z jednego miejsca. To nie może być efektywne, przynajmniej w polskich warunkach – powiedziała.

Źródło: PAP/ Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...