Europa buduje za mało. W bogatszych krajach problem jest największy

Dodano:
Budowa bloku
Na kontynencie właśnie zaczyna się potężny kryzys mieszkaniowy – ocenia Bloomberg. Zmniejsza się liczba pozwoleń na budowę, rosną ceny materiałów budowlanych. Dobrym sygnałem dla Polaków, którzy noszą się z zamiarem kupienia nieruchomości, ale są w stanie jeszcze poczekać, jest spadająca liczba wniosków o dopłatę w programie „Bezpieczny kredyt 2%”.

O galopujących cenach nieruchomości – bo jak inaczej określić sytuację, w której w ciągu roku w Krakowie ceny wzrosły o 28 proc., a w innych miastach wojewódzkich wzrosty również są dwucyfrowe – piszemy we Wprost regularnie. Bloomberg zwraca jednak uwagę, że problem ma charakter ogólnoeuropejski. Na kontynencie właśnie zaczyna się potężny kryzys mieszkaniowy – ocenia agencja.

Ceny nieruchomości. Nie tylko w Polsce to gigantyczny problem

Paradoksalnie największy problem mają kraje bogate. „Widać to w liczbie pozwoleń na budowę. W Niemczech w pierwszym półroczu wskaźnik ten spadł o ponad 27 proc. We Francji od początku roku do lipca spadek wyniósł 28 proc., a w Wielkiej Brytanii – 25 proc. Kryzys dotyka też Szwecji, gdzie skala problemów z mieszkalnictwem jest największa od 1990 r”. – wylicza serwis money.pl.

To oznacza, że buduje się zaledwie jedną trzecią tego, co jest konieczne, by zaspokoić popyt.

Hamulcem dla nowych inwestycji są również rosnące ceny materiałów budowlanych. Aby zobrazować problem, Bloomberg przywołał przykład działającej w Szwecji fabrykiakumulatorów do samochodów elektrycznych, która musiała ograniczyć zatrudnienie. Powód: brak mieszkań dla potencjalnych pracowników.

Niedostateczna liczba mieszkań jest już nie tylko problemem dla rodzin, ale hamuje również rozwój przemysłu.

Waldemar Buda zapewnił, że ceny nie wzrosną przez „Bezpieczny kredyt”

Motorem wzrostu cen nieruchomości w Polsce jest rządowa dopłata do kredytów. Odpowiedzialny za je wprowadzeniem minister Waldemar Buda zapewniał kilka miesięcy temu, że nie ma możliwości, by program, z którego skorzysta maksymalnie kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie (dopłatę może uzyskać wyłącznie osoba, która nie posiada żadnej nieruchomości; w przypadku małżeństw warunek ten musi być spełniony przez obie osoby), wpłynął na ceny na rynku. Szybko się okazało, że nie miał racji. Już w lipcu, zaraz po tym, jak program zaczął obowiązywać, ceny zaczęły gwałtownie rosnąc. Efekt: średnia cena metra kwadratowego w Warszawie to już 16 tys. zł, w Krakowie jest niewiele taniej.

Serwis Business Insider Polska przytacza opinie ekspertów według których, gdy skończy się potencjał programu tańszych kredytów hipotecznych, wówczas zgaśnie jeden z ważnych silników wzrostu cen.

– Wiele osób obawiało się, że uruchomienie programu tanich kredytów spowoduje wykupienie oferty i wzrost cen mieszkań. Aby tego uniknąć, Polacy ruszyli kupować mieszkania, zanim jeszcze rządowy program został uruchomiony. Rezultat był taki, że oferta faktycznie została wykupiona, a ceny poszły w górę – komentuje Michał Sapota, właściciel HRE Investment Trust, cytowany przez serwis.

Coraz mniej wniosków o dopłaty

Wszystko wskazuje na to, że zbliżamy się do wyhamowania zakupów w ramach rządowych dopłat. – Może na to wskazywać liczba składanych wniosków kredytowych – powiedział ekspert portalu GetHome.pl Marek Wielgo.

Przypomniał, że w lipcu, gdy wystartował rządowy program, o kredyt zawnioskowało wnioskowało niemal 24,3 tys. gospodarstw domowych. W sierpniu ubiegało się ich mniej, bo ok. 17,6 tys. Wrzesień przyniósł pewne ożywienie, z ponad 21,8 tys. wniosków. Nie poznaliśmy jeszcze wyników z października, ale w połowie miesiąca Ministerstwo Rozwoju i Technologii mówiło o niespełna 4,2 tys. nowych wniosków. To sugeruje, że ich liczba może być nawet o połowę mniejsza niż we wrześniu. I to niezależnie od tego, że w programie początkowo uczestniczyły tylko dwa banki, w sierpniu było ich już dziewięć, a obecnie – 12.

Źródło: money.pl / Business Insider / Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...