Nowy rząd chce opanować rynek nieruchomości, ale kredyt 0 proc. to proszenie się o kłopoty
Brak mieszkań dla przeciętnie zarabiających Polaków staje się coraz bardziej naglącym problemem społecznym. Nie można powiedzieć, że odchodzący rząd nie próbował go rozwiązać – owszem, podjął kilka prób, ale nie osiągnął stawianych sobie celów. „Mieszkanie Plus” zakończyło się blamażem, „Bezpieczny kredyt” wprawdzie umożliwił tysiącom rodzin zakup mieszkania, ale jednocześnie tak wywindował ich ceny, że dziś trzeba się zapożyczyć na znacznie większą kwotę niż choć by rok temu, by sfinalizować zakup. Efekt jest więc taki, że posiłkując się kredytem z dopłatami Polacy będą mogli kupić nieruchomości, ale koszt spłaty kredytu będzie prowadził do większej wyrwy w domowym budżecie.
Bezpieczny kredyt okazał się kosztownym eksperymentem
Donald Tusk zapowiedział, że gdy dojdzie do władzy, „Bezpieczny kredyt 2 proc”. zastąpi zerowym kredytem, bo jak przekonywał, dopiero to będzie realną pomocą dla osób chcących kupić pierwsze mieszkanie. Obietnica ta po raz pierwszy została złożona na kilka miesięcy przed startem rządowego programu i doradcy Tuska nie wiedzieli wtedy, że dopłaty doprowadzą do tak znacznego rozchwiania rynku. Dziś mamy dowód na to, że dopłaty nie są dobrym pomysłem w sytuacji, gdy na rynku jest niewiele lokali (przez dwa ostatnie lata deweloperzy bardzo ograniczali inwestycje, co z kolei było pokłosiem wysokich stóp procentowych, które wywindowały koszty kredytów, co z kolei przełożyło się na niewielkie zainteresowanie nimi).
Marek Wielgo, ekspert portali RynekPierwotny.pl i GetHome.pl, zauważył, że szczególnie dramatycznie jest w Krakowie, gdzie pod koniec września w ofercie deweloperów było o 51 proc. mniej mieszkań niż jeszcze dziewięć miesięcy temu. W stolicy oferta lokali skurczyła się w tym czasie o 41 proc., a we Wrocławiu – o 38 proc.
Coraz mniej mieszkań w cenie do 800 tys. zł
Według danych Biura Informacji Kredytowej we wrześniu banki udzieliły 18,1 tys. kredytów (+34,8 proc. m/m), ale zgodnie z monitoringiem inwestycji prowadzonym przez Cenatorium w III kw. 2023 r. na rynkach pierwotnych w największych miastach z wyjątkiem Warszawy (Kraków, Wrocław, Łódź, Poznań, Gdańsk) liczba transakcji spadła o 2 proc. Drugi kwartał z rzędu liczba transakcji przekroczyła jednak 10 tys.
Nieustannie maleje liczba oferowanych mieszkań, których cena całkowita nie przekracza 800 tys. zł, a więc takich, które kwalifikują się do dopłat z programu „Bezpieczny kredyt 2 proc”..
Jest szansa, że drgnie coś po stronie podaży, czyli dostępności mieszkań. W ostatnich dwóch miesiącach deweloperzy zaczęli budować więcej mieszkań niż w pierwszej połowie roku. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, we wrześniu przystąpili do budowy 12,2 tys. mieszkań, co oznacza wzrost o blisko 18 proc. w stosunku do sierpnia i aż 40 proc. w porównaniu do września 2022 roku. Ostudzenie cen jest bardzo potrzebne, bo możliwość kupienia własnego mieszkania w dużym mieście urasta dziś do rangi rzadkiego luksusu.
Wśród kupujących dominują wcale nie rodziny z dziećmi
„Ceny mieszkań na rynku pierwotnym urosły do poziomu, który w wielu przypadkach jest już niedostępny nawet dla beneficjentów programu Bezpieczny kredyt 2 procent. Rynek deweloperski jest znów bardziej szturmowany przez osoby planujące zakup mieszkań na wynajem niż przez rodziny z dziećmi i konsumentów indywidualnych” – napisał w analizie Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości.
I dalej: „Ceny metra kwadratowego w Szczecinie przekroczyły już 12 tysięcy złotych za metr kwadratowy. Ceny poniżej 10 tysięcy to incydentalne sytuacje. W Warszawie i Krakowie ceny metra kwadratowego przekraczają już 15 tysięcy złotych, w Trójmieście może być podobnie. Za chwilę nie będzie miasta, gdzie ceny będą kształtować się poniżej 10 tysięcy złotych na rynku deweloperskim”.
Kredyt 0 proc., czyli co?
Jak „Kredyt 0 proc”. wyobrażają sobie politycy Koalicji Obywatelskiej? Szczegółami pomysłu dzielił się z mediami główne Donald Tusk, zdradzał, że wszystko ma być tworzone z myślą o młodych obywatelach. W propozycjach pojawiała się możliwość dopłaty 600 zł do najmu mieszkania oraz możliwość wzięcia w banku kredytu 0 proc. na wybraną nieruchomość. „Mieszkanie ma być prawem, a nie towarem” – mówił polityk m.in. na spotkaniach z mieszkańcami wielu miast.