Strefa buforowa wzdłuż granicy. Bezsilność mieszkańców i pytania, które zignorował Donald Tusk
W 26 miejscach w powiecie hajnowskim i jednym w powiecie białostockim na Podlasiu zostanie wprowadzony zakaz przebywania w strefie nadgranicznej, przylegającej do granicy z Białorusią – przewiduje projekt MSWiA, który w środę trafił do uzgodnień. Zakaz ma być wprowadzony od 4 czerwca na 90 dni.
Mieszkańcy terenów przygranicznych pamiętają stan wyjątkowy na Podlasiu
Wcześniej o strefie buforowej wzdłuż granicy z Białorusią mówił premier Donald Tusk na konferencji prasowej w gminie Dubicze Cerkiewne. Poza żołnierzami i pogranicznikami uczestniczyli w niej lokalni mieszkańcy, w tym przedsiębiorcy, którzy po ogłoszeniu kolejnych zakazów i wyłączeń wykrzykiwali do szefa rządu pytania o to, w jaki sposób planuje pomóc przedsiębiorcom z tych terenów. Po wystąpieniu premiera nie przewidziano jednak zadawania pytań, więc Tusk nie ustosunkował się do tych wątpliwości.
Przedsiębiorcy z terenów przygranicznych wiedzą, że jest się czego obawiać. Gdy w kilkunastu miejscowościach wprowadzono jesienią 2021 roku, wielu po prostu nie miało komu świadczyć usług. W pierwszej kolejności ucierpiały turystyka i gastronomia, a na terenach leśnych nie brakowało obiektów agroturystycznych i kempingów. Straty notowali też właściciele obiektów z miejscowości nieobjętych zakazami, bo część turystów nie chciała jechać do regionu, po którym nie można swobodnie się poruszać.
Ucierpiały też inne branże: do zakładów mechanicznych, fryzjerskich czy sklepów „w strefie” nie mogli przyjeżdżać klienci z sąsiednich miejscowości, więc lokalni przedsiębiorcy mogli swobodnie obsługiwać tylko sąsiadów. Wprawdzie rząd wprowadził program rekompensat za straty, ale sposób ich obliczania został mocno skrytykowany przez wielu przedsiębiorców. Narzekali też na dużą biurokrację, która towarzyszyła składaniu wniosków – zresztą same formularze były inne w województwie lubelskim i podlaskim. Panowało przekonanie, że urzędnicy w podlaskim podchodzili do oceny wniosków bardziej rygorystycznie, co wzbudzało niepokój choćby dlatego, że zakaz przebywania osób niezameldowanych objął więcej gmin na Podlasiu niż Lubelszczyźnie.
– Szykujmy się na długi bój o to, aby turystyka puszczańska w naszym regionie w ogóle przeżyła, bo nawet po zniesieniu stanu wyjątkowego odbudowanie poprzedniego zaufania turystów do bezpieczeństwa tych miejsc i spędzania tu wolnego czasu będą bardzo kosztowne i będą wymagały specjalnych programów, specjalnego wsparcia. Turystyka puszczańska jest marką naszego regionu i naprawdę jest ona dzisiaj zagrożona – powiedział w październiku 2021 roku w rozmowie z białostocką „Gazetą Wyborczą” poseł PO Robert Tyszkiewicz.
Tusk zapowiedział strefę buforową
Bogatsi o te doświadczenia, przedsiębiorcy spodziewają się, że wkrótce znów zaczną walkę o utrzymanie swoich biznesów.
– Obecnie dla mnie nie robi to różnicy, czy ta strefa buforowa jest, czy jej nie ma, bo ja i tak nie mam ruchu – powiedział w rozmowie z money.pl Mateusz Grygoruk z Porozumienia Polskich Przedsiębiorców „Zjednoczony Wschód”. – Prawda jest taka, że jak było wcześniej, że była strefa buforowa, a były otwarte przejścia graniczne, to działało. Ta strefa buforowa, dla mnie jako przedsiębiorcy, w niczym nie przeszkodzi. Natomiast stricte biznesowo, jeśli by była strefa buforowa, a przejścia graniczne zostaną otwarte, to ja nie widzę problemu – dodał Grygoruk.
Dodał, że sytuacja przy granicy z Białorusią stała się najtrudniejsza po zamknięciu kluczowych przejść granicznych dwa lata temu. Inna rozmówczyni serwisu, Ewelina Grygatowicz-Szumowska, prezes agencji celnej Terminus, która działa w porozumieniu „Zjednoczony Wschód”, ma poczucie, że przedsiębiorcy ze wschodnich rubieży województwa podlaskiego stali się „ofiarami wojny hybrydowej”.
Strefa buforowa wzdłuż granicy z Białorusią. Projekt rozporządzenia
Mieszkańcy26 obrębów ewidencyjnych w powiecie hajnowskim, w województwie podlaskim oraz jednego obrębu ewidencyjnego w powiecie białostockim czekają na konkrety. W projekcie rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji mowa jest tylko o tym, że „wprowadza się czasowy zakaz przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej przyległej do granicy państwowej z Republiką Białorusi na okres 90 dni od dnia wejścia w życie rozporządzenia”. Projekt jest bardzo krótki, obejmuje tylko dwa paragrafy. Wykaz miejscowości, w których obowiązywać będzie czasowy zakaz przebywania, stanowi załącznik do projektu rozporządzenia. Obejmuje:
·W gminie Czeremcha - jedenaście miejscowości: Bobrówka, Zubacze, Piszczatka, Berezyszcze, Stawiszcze, Połowce, Wólka Terechowska, Kuzawa, Opaka Duża oraz Pohulanka.
·W gminie Kleszczele - cztery miejscowości: Dobrowoda, Kuraszewo, Policzna, Biała Straż.
·W gminie Dubicze Cerkiewne – sześć miejscowości: Wojnówka, Starzyna, Górny Gród, Klakowo, Krugłe i Wygon.
·W gminie Narewka: Gruszki, Stare Masiewo i Masiewo Nowe
·Ograniczenia dotyczą też części miejscowości Wierzchowskiew gminie Hajnówka, w gminie Białowieża: części miejscowości Podolany i Zastawa Krzyże, Brzezina gminie Michałowo w powiecie białostockim.
Pytania bez odpowiedzi
Komentarz „na gorąco” zamieścił w internecie Wojciech Siegień, lokalny dziennikarz prowadzący lokalny kanał informacyjny „Monitor Dubicki” z Dubicz Cerkiwnych – a więc miejscowości, w której odbyła się środowa konferencja premiera.
Tak podsumowuje on we wpisie na Facebooku konferencję i ogłoszone na niej decyzje:
„Co to oznacza dla nas, mieszkańców? Po pierwsze premier Tusk ostentacyjnie zignorował nasze władze lokalne. Wójt ani nikt inny z gminy nie został poinformowany o wizycie Tuska ani na nią zaproszony. Cywilne, demokratycznie wybrane władze lokalne potraktowano, jak to się mówi, per noga. Nie odbyło się żadne kurtuazyjne spotkanie z mieszkańcami, nie uściśnięto dłoni, nie zapewniono nas, że o naszym problemach też rząd pamięta. Nikt nie zechciał wysłuchać tego, co my jako gospodarze naszego regionu mamy do powiedzenia. Jedyną osobą, która próbowała wykrzyczeć pytanie do Tuska była moja żona Paulina, która domagała się deklaracji, co to wszystko oznacza dla nas, dla mieszkańców. Co oznacza deklaracja z prezentacji tzw. linii Tuska, że my przy granicy mam teraz żyć „z bezpieczeństwa”? Co to mają być za miejsca pracy? Czy pod budowę zapowiadanych fortyfikacji będziemy wywłaszczani? Na jakich zasadach?”.
Z żalem zauważył, że premier zignorował próbę nawiązania kontaktu. „Widać, że jesteśmy pozostawieni sami sobie, co wymaga od nas zdwojonej samoorganizacji i solidarności. Nie możemy liczyć na dobre intencje żadnej siły politycznej. Po drugie, zagęszczenie służb oznacza zwielokrotnienie uciążliwości dla mieszkańców, związanych z ciągłymi i wielokrotnymi kontrolami naszego przemieszczania się, a więc ingerencja w nasze prywatne sprawy, w naszą wolność osobistą. Można się spodziewać, że służby zachęcone przez rząd, będą coraz bardziej śmiałe w kontrolach, bo władza daje im glejt na bezkarność”.
Siegień obawia się, że powrót strefy – choć zgodnie z zapowiedziami ma to być tylko pas 200 m od granicy – zamknie mieszkańców „na podobieństwo zony pisowskiej z początku kryzysu”.
„Możemy się spodziewać, że wraz z pracami nad ustawą o budowie „linii Tuska” przyjęte zostaną założenia o jakiejś formie wywłaszczeń, nawet jeśli zostaną inaczej nazwane. To jest raczej pewne w stosunku do terenów w bezpośredniej bliskości granicy, ale też tych, które znajdują się w strategicznych miejscach planowanych osi obrony. Spodziewajmy się też ustawowo zapisanych ograniczeń w prawie budowlanym na terenie planowanych linii obrony, a przypominam, że mowa jest o terenie do 50 km od granicy w głąb kraju” – podejrzewa.