Polsce nie grozi wzrost bezrobocia

Dodano:
fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Bezrobocie nie będzie rosło tak szybko, jak przewidywano jeszcze kilka miesięcy temu. Nie tylko ministerstwo pracy, ale też ekonomiści specjalizujący się w problematyce rynku pracy uważają, że wzrost liczby bezrobotnych będzie łagodniejszy, niż do tej pory przewidywano.
Z ankiety, jaką "Rzeczpospolita" przeprowadziła wśród 11 ekonomistów wynika, że większość z nich na koniec tego roku szacuje bezrobocie rejestrowane na 12 proc. Jeśli tak by się stało, to na koniec grudnia w urzędach pracy zarejestrowanych byłoby 1,85-1,9 mln osób. Wcześniej szacowano, że będzie to nawet 2,1 mln, a stopa bezrobocia dojdzie do 14 proc.


Rynek pracy zaskoczył ekonomistów

– Rynek pracy okazał się bardziej elastyczny, niż to przewidywaliśmy – przyznaje Mateusz Walewski, ekspert, zajmujący się rynkiem pracy w Fundacji CASE. Jeszcze latem ekspert szacował, że do końca roku w rejestrach urzędów pracy może być ok. 2 mln osób, teraz uważa, że liczba ta będzie znacznie mniejsza. – Do końca roku bezrobocie nie powinno urosnąć więcej niż o 1-1,5 pkt proc., czyli nie powinno przekroczyć 12,5 proc. – tłumaczy. Dlaczego eksperci pomylili się w obliczeniach? Walewski zwraca uwagę na dojrzałą postawę pracodawców. Zamiast zwalniać pracowników obniżali im liczbę godzin pracy oraz zmniejszyli wzrost wynagrodzeń. – W firmach zatrudniających ponad dziesięciu pracowników od czterech miesięcy płace rosną właściwie o tyle, o ile wzrasta inflacja, a w mniejszych   płace są prawdopodobnie zamrożone – zauważa ekspert.

Dojrzałość pracodawców

Podobnego zdania jest Adam Ambrozik, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. – Ekonomiści założyli na początku roku, że firmy będą zachowywały się tak jak przy poprzednim kryzysie z przełomu dekady. To znaczy, że będą głównie cięły zatrudnienie. Tymczasem przedsiębiorcy co prawda pamiętają, jak wyglądało powolne wychodzenie z dołka w latach 2002 – 2004, ale też znają wysoką cenę poszukiwania i szkolenia pracownika, gdy gospodarka prężnie się rozwija, a na rynku brakuje wykwalifikowanego personelu – tłumaczy Adam Ambrozik.

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, ma nadzieję, że bezrobocie do końca roku nie przekroczy 12, 5 proc. – Przedsiębiorcy, zrozumieli, jak ważnym zasobem jest kapitał społeczny, czyli pracownicy – uważa. Jednak jej zdaniem w czasach dobrej koniunktury firmy zatrudniały nieco na zapas i kryzys dopadł je w sytuacji przerostów zatrudnienia: – Stąd liczne zwolnienia w pierwszych miesiącach roku - wyjaśnia.

Młodzi na zasiłku

Eksperci zwracają uwagę na jedno niepokojące zjawisko: – Firmy przyjęły strategię niezwalniania, a to oznacza, że nie przyjmują do pracy ludzi młodych, bez kwalifikacji – tłumaczy prof. Urszula Sztanderska. – Zawsze tak jest, że w czasach dekoniunktury bezrobocie młodych rośnie najszybciej. Teraz wynosi ponad 23 proc., choć na początku roku było to niespełna 21 proc. wszystkich bezrobotnych.



"Rzeczpospolita", arb
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...