Strzelili tak, że kopalnia się zatrzęsła
Wstrząsnęło silnie
Do silnego wstrząsu górotworu i wypływu metanu w Zofiówce (która dziś jest częścią kopani Borynia-Zofiówka) doszło po wykonanych tam robotach strzałowych. Takie prace przeprowadza się profilaktycznie, by zmniejszyć naprężenia skał i tym samym ograniczyć ryzyko tąpnięcia. Tak było w tym przypadku. Według rzeczniczki Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG), Jolanty Talarczyk, decyzja o wykonaniu takiego odprężającego "strzelania" zapadła po tym, gdy w kopalni zanotowano niegroźny wstrząs.
Przed wykonaniem robót strzałowych, zgodnie z procedurą, z tej części kopalni wycofano 37 osób. Kiedy jednak zdetonowano ładunki wybuchowe, doszło do kolejnego, znacznie silniejszego wstrząsu, o sile ok. 2,5 stopnia w skali Richtera. Wstrząs spowodował nagłe uwolnienie się dużej ilości metanu, którego stężenie w kulminacyjnym momencie sięgnęło 72 proc. (metan wybucha w stężeniu od 5 do 15 proc.).
Teraz wietrzą
Rzeczniczka WUG zaznaczyła, że nie doszło do zniszczenia wyrobiska ani szkód na powierzchni. Jak zawsze w podobnych sytuacjach, rozpoczęto akcję ratowniczą. W piątek nadal była ona prowadzona, choć polegała głównie na monitorowaniu zagrożenia i przewietrzaniu wyrobiska. - Trwa wietrzenie wyrobiska; fizycznie w tym rejonie kopalni nie ma żadnych zastępów ratowniczych - powiedziała rzeczniczka JSW, Katarzyna Jabłońska-Bajer.
Według informacji WUG, stężenie metanu w rejonie wstrząsu systematycznie spada, jednak roboty w tej części kopalni zostaną wznowione dopiero wówczas, gdy specjaliści uznają, że zagrożenie całkowicie minęło. Przyczyny i okoliczności wstrząsu wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku. W czwartek późnym popołudniem w kopalni odbyło się posiedzenie kopalnianych zespołów ds. zagrożeń naturalnych, w składzie poszerzonym o specjalistów.
zew, PAP