W Waszyngtonie trwają zakulisowe negocjacje między administracją a Republikanami w sprawie budżetu na pozostałe 7 miesięcy bieżącego roku podatkowego. Republikanie naciskają na drastyczne cięcia wydatków, na które nie godzi się prezydent Barack Obama. Nowy rzecznik Białego Domu Jay Carney podkreślił, że prezydent pragnie "kulturalnej i rozsądnej dyskusji" z Partią Republikańską w sprawie budżetu.
Carney odniósł się do krytyki Obamy, atakowanego za to, że w swoim planie budżetowym nie uwzględnił redukcji wydatków na Social Security i Medicare - federalny fundusz emerytalny i fundusz ubzpieczeń zdrowotnych dla emerytów - które oprócz nakładów na zbrojenia pochłaniają największą część budżetu. Rozrost tych funduszy jest główną przyczyną niepokojącego powiększania się deficytu budżetowego i długu publicznego. Rzecznik prezydenta powiedział, że wszelkie zmiany w tych programach będą wymagały kompromisów w rozmowach administracji z Republikanami.
Tymczasem Republikanie wnieśli prawie 600 poprawek do projektu budżetu, proponując cięcia wydatków o łącznej wysokości 61 miliardów dolarów. Biały Dom zagroził prezydenckim wetem. Kongres musi uchwalić budżet lub przynajmniej prowizorium budżetowe do 4 marca, kiedy wygasa termin obecnego tymczasowego budżetu. Jeżeli ustawodawcy nie uchwalą nowego, może to doprowadzić do wstrzymania prac administracji prezydenckiej. Do takiej sytuacji doszło jesienią 1995 r., kiedy podobny nierozwiązany spór, między ówczesnym prezydentem Billem Clintonem a republikańską większością w obu izbach, zaowocował paraliżem pracy administracji federalnej. Propagandowo obróciło się to przeciw Republikanom, gdyż administracja musiała m.in. wstrzymać wypłaty emerytur. Po konfrontacji wzrosła popularność Clintona.