Demokraci nie chcą półśrodków w sprawie limitu zadłużenia USA. "Podnieśmy go raz, a dobrze"

Dodano:
Timothy Geithner (fot. White House)
Negocjacje w sprawie podniesienia ustawowego limitu zadłużenia trwają, ale wciąż nie widać perspektyw szybkiego osiągnięcia kompromisu między Białym Domem a Republikanami, mimo zapewnień obu stron, że zależy im, by nie dopuścić do niewypłacalności USA. 24 lipca szef Departamentu Skarbu Timothy Geithner stanowczo sprzeciwił się proponowanemu przez Republikanów tymczasowemu rozwiązaniu problemu limitu zadłużenia. Według tego planu, limit ten byłby podniesiony w dwóch etapach: najpierw w najbliższych dniach, do 2 sierpnia, kiedy rządowi kończą się rezerwy budżetowe i po raz kolejny za pół roku.
- Nie możemy przyjąć rozwiązania, które pozostawia groźbę niewypłacalności USA wiszącą nad krajem przez następne sześć miesięcy. Byłoby to  nieodpowiedzialne i byłby to niedopuszczalny ciężar dla amerykańskiej gospodarki - powiedział Geithner w wywiadzie dla telewizji ABC. - Pułap zadłużenia, wynoszący obecnie 14,3 bln dolarów, trzeba podnieść tak, aby nie trzeba go było znowu podwyższać przez 18 miesięcy, czyli do początku 2013 roku - argumentował Geithner. W innym przypadku zdaniem przedstawiciela prezydenckiej administracji temat ten stanie się przedmiotem rozgrywek w przyszłorocznej kampanii wyborczej. W 2012 roku prezydent Barack Obama będzie się ubiegał o reelekcję.

Test dla Kongresu

Tego samego dnia w wywiadzie dla telewizji Fox News republikański przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner zarzucił prezydentowi, że bardziej zależy mu na ponownym wyborze, niż na  uzdrowieniu gospodarki kraju. Wyraził pretensje, że w odróżnieniu od  Republikanów Obama nie przedstawił na piśmie żadnego swojego planu redukcji deficytu, co - zdaniem przewodniczącego -  świadczy o "braku przywództwa" z jego strony. 22 lipca Boehner zerwał rozmowy z Obamą na temat podniesienia pułapu długu i redukcji deficytu budżetowego. Geithner zdradził jednak, że obie strony nadal negocjują za zamkniętymi drzwiami i wyraził przekonanie, że porozumienie będzie osiągnięte. - Oczy świata są skierowane na nas. To kluczowy test dla Kongresu i  naszego systemu politycznego. Chodzi o to, by nie tylko spełnić nasze zobowiązania, spłacić nasze rachunki, lecz także zacząć czynić postępy w  kierunku zmniejszenia deficytu - tłumaczył.

Republikanie godzą się na podwyżki podatków

Porozumienie w sprawie limitu zadłużenia rozbija się o sprzeczne żądania obu stron jak rozwiązać problem zmniejszenia deficytu budżetowego. Republikanie domagają się jak największych cięć wydatków rządowych, podczas gdy Biały Dom i  Demokraci w Kongresie chcą, by do zrównoważenia budżetu dążyć także przez podniesienie podatków. W wywiadzie dla telewizji ABC Geithner zaprzeczył jakoby w rozmowach Obamy z Boehnerem uzgodniono podwyżki podatków w łącznej wysokości 800 miliardów dolarów w ciągu 10 lat, o czym doniosły media. Tymczasem Boehner w rozmowie z Fox News powiedział, że zgodził się na takie podwyżki podatków. - Ta moja ostatnia oferta jest wciąż aktualna - oświadczył. Ustępstwo przewodniczącego Izby Reprezentantów w tej sprawie spotkało się z protestami innych czołowych polityków republikańskich w  Kongresie, zwłaszcza związanych z prawicową Tea Party. Działacze tej ostatniej negują w ogóle potrzebę podnoszenia obecnie limitu zadłużenia twierdząc, że "rząd ma pieniądze na spłatę rachunków".

Obama, z kolei, znajduje się pod presją lewicy w swojej Partii Demokratycznej, skupionej wokół byłej przewodniczącej Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi. Politycy ci sprzeciwiają się cięciom najważniejszych programów społecznych, jak federalny fundusz emerytalny Social Security i fundusz ubezpieczeń zdrowotnych ludzi starszych Medicare.

PAP, arb

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...