"Przyszłość gospodarcza UE jest lepsza niż USA"
- W Ameryce obserwujemy teraz stopniową poprawę stanu gospodarki, ale pamiętajmy, że była ona możliwa głównie dzięki agresywnemu stymulowaniu wzrostu przez Rezerwę Federalną oraz powiększanie deficytu przez wydatki rządowe. Obawiam się, że recesja powróci, ponieważ Fed nie będzie mógł bez końca utrzymywać stopy procentowej na poziomie bliskim zeru, ani kontynuować polityki "QE" (quantitative easing, czyli wykupu z banków amerykańskich obligacji skarbowych). W pewnym momencie trzeba będzie podnieść stopy procentowe, m.in. po to, by zachęcić do zwiększania oszczędności. Podwyższenie stopy może jednak zahamować wzrost - powiedział Kirkegaard.
Zarówno USA, jak i kraje UE, borykają się z problemem groźnego na dłuższą metę deficytu budżetowego i długu publicznego, którego główną przyczyną - według ekonomistów - jest załamywanie się systemu państwa opiekuńczego (Welfare State) m.in. w wyniku starzenia się społeczeństw Zachodu. Według Kirkegaarda, pod wpływem wstrząsu wywołanego przez ostry kryzys zadłużeniowy Europa zmobilizowała się do reform, które mogą rozwiązać ten problem. - Europa ma strukturalny problem wzrostu, tzn. nadmierne regulacje, nieelastyczny rynek pracy, i rozbudowany system opieki społecznej. Potrzebuje pilnych reform, ale już je przeprowadza. W Hiszpanii nowy, konserwatywny rząd zliberalizuje rynek pracy, w innych krajach podnosi się wiek emerytalny. Kryzys sprawił, że wiele rzeczy stało się teraz politycznie możliwych - uważa ekspert. W krajach Unii - zwraca uwagę Kirkegaard - słusznie uznano, że "nie ma sensu stymulować koniunktury wydatkami rządowymi, dopóki się nie przeprowadzi tych reform, bo bez nich nie przyniosą one wystarczającego wzrostu".
W USA podobnych reform się nie przeprowadza z powodu obecnego klinczu między Białym Domem i Demokratami, a blokującymi ich poczynania Republikanami w Kongresie.
pap, ps