Grecjo! Uważaj, byś nie stała się suwerenna
Grecy zachowują się tak, jakby nie rozumieli, albo jakby nie chcieli zrozumieć, że przystępując do eurolandu i de facto wiążąc się gospodarczo z wieloma dużo bardziej rozwiniętymi krajami europejskimi, muszą odstawić na bok swoje zamiłowanie do życia na kredyt, zapomnieć o sjeście i wziąć się do roboty. Wspólna waluta oprócz korzyści niesie wszak ze sobą również zobowiązania. To właśnie niewypełnianie owych zobowiązań zagroziło nie tylko kondycji greckiej gospodarki, ale też zatrzęsło w posadach całą strefą euro. I teraz cała Europa musi Greków ratować. I nie robi tego dlatego, aby ocalić grecką "way of life" polegającą na pracy na pół gwizdka. Po prostu w europejskim systemie naczyń połączonych wspólną walutą obowiązuje zasada domina - przewróci się Grecja, to zaraz polecą również inni. A na to nie mogą sobie pozwolić nawet bogate Niemcy.
Komentując niemieckie plany wysłania do Grecji komisarza, minister finansów Ewangelos Wenizelos pisze: "Każdy, kto stawia naród przed dylematem: pomoc finansowa albo godność, ignoruje lekcje historii". Minister nie rozumie jednak, że Greków nie stać już na posiadanie takiego dylematu. Pomoc finansowa albo godność? Pomoc finansowa już od lat do was spływa, panie ministrze. Sami zrezygnowaliście z godności, gdy uczyniliście z siebie pasożyta na ciele eurolandu, zadłużając swój kraj na potęgę, wybierając sjestę zamiast reform i domagając się od innych dokładania do tego pozbawionego perspektyw interesu. Teraz przyszedł czas by stanąć twarzą w twarz z konsekwencjami popełnianych latami błędów i przełknąć gorzką pigułkę utraty suwerenności. W przeciwnym wypadku zdradzony i zawiedziony euroland, dbając o własny los, kurek z pieniędzmi zakręci i łączącą Greków z Europą pępowinę odetnie. I wówczas Grecja będzie skazana na samą siebie. A to zaprawdę bardzo surowy wyrok.