Grecjo! Uważaj, byś nie stała się suwerenna

Grecjo! Uważaj, byś nie stała się suwerenna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemcy planują powołanie specjalnego komisarza do kontroli nad greckim budżetem. W przypadku niewypełniania przez Greków zobowiązań nałożonych na nich w związku z przyznaną Atenom pomocą finansową, eurokomisarz mógłby uchwalony przez Ateny budżet zawetować. Grecy protestują i próbują walczyć o swoją suwerenność, zupełnie abstrahując od swojego katastrofalnego położenia. Brutalna prawda jest bowiem taka, że o całkowitej suwerenności Grecji nie może być mowy już od dłuższego czasu.
W 2002 roku Grecja przystąpiła do strefy euro mimo braku ekonomicznych podstaw i fatalnej kondycji gospodarki, zdominowanej przez państwowe przedsiębiorstwa duszące w zarodku rozwój sektora prywatnego. Europejska waluta pozwoliła jednak Atenom odłożyć kryzys "na później". Zanim jednak owo "później" przyszło, Greków - stroniących od reform -  zaskoczył globalny kryzys finansowy. W efekcie dziś, mimo miliardów euro wpompowanych do greckiej kasy przez kraje dzielące z Atenami wspólną walutę, Grecja z konsekwencją godną lepszej sprawy stoi na progu bankructwa - i nie chce się ruszyć. Dlaczego? Bo Grecy pomoc chętnie przyjmują, ale składanych obietnic nie dotrzymują i robią wszystko dalej po swojemu - czyli tak, aby móc na koniec zatańczyć zorbę przy akompaniamencie słów "jaka piękna katastrofa". Niemcy o greckiej tragedii jednak nie marzą - i dlatego chcą wysłać do Aten eurokomisarza, który nie będzie Grekiem.

Grecy zachowują się tak, jakby nie rozumieli, albo jakby nie chcieli zrozumieć, że przystępując do eurolandu i de facto wiążąc się gospodarczo z wieloma dużo bardziej rozwiniętymi krajami europejskimi, muszą odstawić na bok swoje zamiłowanie do życia na kredyt, zapomnieć o sjeście i wziąć się do roboty. Wspólna waluta oprócz korzyści niesie wszak ze sobą również zobowiązania. To właśnie niewypełnianie owych zobowiązań zagroziło nie tylko kondycji greckiej gospodarki, ale też zatrzęsło w posadach całą strefą euro. I teraz cała Europa musi Greków ratować. I nie robi tego dlatego, aby ocalić grecką "way of life" polegającą na pracy na pół gwizdka. Po prostu w europejskim systemie naczyń połączonych wspólną walutą obowiązuje zasada domina - przewróci się Grecja, to zaraz polecą również inni. A na to nie mogą sobie pozwolić nawet bogate Niemcy.

Komentując niemieckie plany wysłania do Grecji komisarza, minister finansów Ewangelos Wenizelos pisze: "Każdy, kto stawia naród przed dylematem: pomoc finansowa albo godność, ignoruje lekcje historii". Minister nie rozumie jednak, że Greków nie stać już na posiadanie takiego dylematu. Pomoc finansowa albo godność? Pomoc finansowa już od lat do was spływa, panie ministrze. Sami zrezygnowaliście z godności, gdy uczyniliście z siebie pasożyta na ciele eurolandu, zadłużając swój kraj na potęgę, wybierając sjestę zamiast reform i domagając się od innych dokładania do tego pozbawionego perspektyw interesu. Teraz przyszedł czas by stanąć twarzą w twarz z konsekwencjami popełnianych latami błędów i przełknąć gorzką pigułkę utraty suwerenności. W przeciwnym wypadku zdradzony i zawiedziony euroland, dbając o własny los, kurek z pieniędzmi zakręci i łączącą Greków z Europą pępowinę odetnie. I wówczas Grecja będzie skazana na samą siebie. A to zaprawdę bardzo surowy wyrok.