Zagraniczni inwestorzy chcą polskie obligacje

Dodano:
W okresie kryzysu Europa Środkowo-Wschodnia doświadczyła silnego odpływu kapitału, bowiem postrzegana była jako region nieoferujący tak dużych rentowności jak inne kraje z koszyka rynków rozwijających się [np. BRIC]. Teraz jednak zagraniczni inwestorzy coraz częściej poszukują właśnie obligacji wysoko oprocentowanych z Polski, Słowenii, Rumunii czy Węgier. Korzystne perspektywy rozwoju mają także lokalne rynki długu, stąd na początku roku agencja S&P otworzyła swoje biuro w Warszawie.


Obligacje krajów naszego regionu wciąż nie oferują wyższych zwrotów niż papiery z innych rynków wschodzących, jednak ich profil ryzyka i potencjał staje się coraz bardziej zbliżony do rynków rozwiniętych przy zachowaniu wyższej od nich rentowności.

– Co miesiąc nadajemy rating nowemu podmiotowi w tej części Europy, więc są już widoczne efekty obecności biura na miejscu. Z punktu widzenia budowy relacji z naszymi obecnymi klientami udało nam się je zacieśnić. Udało nam się też zdobyć nowych klientów i budujemy bardzo aktywną współpracę z bankami inwestycyjnymi, z wszystkimi kluczowymi podmiotami rynku kapitałowego, dla których byliśmy tylko podmiotem operującym z Londynu, a teraz jesteśmy fizycznie obecni – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Marcin Petrykowski, dyrektor regionalny na Europę Środkowo-Wschodnią w agencji ratingowej Standard & Poor’s.

Biuro Standard & Poor’s w Warszawie jest centralą dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej. O lokalizacji biura w stolicy Polski zadecydowały m.in. dobre perspektywy gospodarki, wysoki potencjał rozwoju krajowego rynku obligacji korporacyjnych, a także coraz większe zainteresowanie polskich firm pozyskiwaniem kapitału na zagranicznych rynkach. S&P dostrzega podobne tendencje w całym regionie.

Ten rosnący popyt na zagraniczny kapitał coraz rzadziej natrafia na barierę, jak miało to miejsce w apogeum kryzysu, kiedy inwestorzy woleli lokować kapitał w tzw. bezpiecznych przystaniach, takich jak obligacje USA, Szwajcarii lub Niemiec. Rosnące zainteresowanie spółkami z Europy Środkowo-Wschodniej jest spowodowane szybko poprawiającą się koniunkturą w takich państwach, jak Polska, Węgry czy Rumunia. Większość gospodarek regionu przeszła po 2008 r. przez recesję, która wymusiła na firmach redukcję poziomu zadłużenia i cięcia kosztów. Dzięki tej restrukturyzacji poprawiła się zdolność kredytowa spółek, a przyspieszający wzrost PKB zachęca je do pożyczania pieniędzy na rozwój.

– Mamy kilka bardzo interesujących rozmów z emitentami, nie tylko w Polsce, lecz także w regionie, dotyczących coraz aktywniej pojawiającego się trendu emisji obligacji wysoko oprocentowanych, czyli tzw. high-yield bonds. Jest zapotrzebowanie zagranicznych inwestorów instytucjonalnych na tego typu aktywa z tej części Europy – uważa Petrykowski.

Z punktu widzenia inwestorów zagranicznych korzystna jest również relacja rentowności i ryzyka inwestycyjnego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej w porównaniu ze strefą euro. Różnice w rentownościach długu korporacyjnego między tymi regionami są pochodną różnic w stopach procentowych banków centralnych oraz długoterminowych obligacji skarbowych. Dodatkowym źródłem różnic w oprocentowaniu obligacji może być także ryzyko kredytowe, czyli prawdopodobieństwo ich niespłacenia. Poprzez obligacje wysoko oprocentowane rozumie się papiery o tzw. ratingu spekulacyjnym, czyli poniżej ratingu inwestycyjnego (BB+ lub niżej).

Firmy z Europy Środkowo-Wschodniej decydują się na emisję obligacji na zagranicznych rynkach także z powodu słabo rozwiniętych lokalnych rynków długu. Obligacje wielu z nich nie są opatrzone ratingiem, co może zwiększać ryzyko dla inwestorów, a w konsekwencji obniżać płynność na rynku. W konsekwencji, w przypadku dużych emisji, korzystniejsze może być ich uplasowanie na większych rynkach Europy Zachodniej.

– Jesteśmy partnerem, który rozumie rynek obligacji wysoko oprocentowanych. Współpracujemy z kilkoma emitentami pod kątem pomocy w procesach ratingowych pod przyszłe emisje. Chcemy dalej iść torem wspierania rynku, chcemy dalej iść torem wyspecjalizowania się w tych dużych transakcjach dla emitentów, którzy szukają dostępu do wyspecjalizowanej bazy inwestorskiej – mówi dyrektor regionalny na Europę Środkowo-Wschodnią w S&P.

Polski rynek obligacji Catalyst istnieje dopiero od 2009 r. i wciąż jest w początkowej fazie rozwoju. Notowane są na nim nie tylko obligacje korporacyjne, lecz także skarbowe, komunalne oraz obligacje infrastrukturalne, emitowane przez BGK. Rynek Catalyst powinien kontynuować szybki rozwój nie tylko z powodu efektu doganiania zachodniego poziomu rozwoju rynków finansowych, lecz także dzięki zmianom w sektorze bankowym. Regulacje w ramach Bazylei III zobowiązują banki do zwiększenia płynnych rezerw, co może pozbawić część firm dostępu do kredytu bankowego. Alternatywą dla nich może stać się emisja obligacji.

Pozytywnym impulsem do rozwoju rynku Catalyst teoretycznie mogły być ostatnie zmiany w OFE, ponieważ fundusze emerytalne straciły możliwość inwestowania w obligacje skarbowe. Wszystko jednak wskazuje na to, że bardzo niewielka część ubezpieczonych w II filarze emerytalnym pozostawi swoje składki w OFE – do końca maja taką wolę wyraziło jedynie 1 proc. uprawnionych. To sprawia, że rynek Catalyst potrzebuje dalszej promocji – zarówno po stronie potencjalnych emitentów, jak i inwestorów. Obok przyznawania ratingów i doradztwa emitentom, S&P stara się wspierać rozwój rynku także poprzez edukację.

– Staliśmy się bardzo aktywnym uczestnikiem rynku kapitałowego, pojawiamy się na różnego rodzaju konferencjach, eventach. Tak więc w bardzo aktywny sposób staramy się edukować rynek i być uczestnikiem, który współpracuje z różnego typu ciałami krzewiącymi wiedzę dotyczącą rynku finansowego – mówi Marcin Petrykowski.

Newseria.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...