Koronawirus miażdży ekonomię jednego z najbogatszych krajów świata. Bezrobocie to już 10 proc.
Danych za marzec jeszcze nie ma, ale spodziewane jest nawet 13-14-procentowe bezrobocie. Te dane szokują, zważywszy, że (według różnych szacunków) Norwegia to szósty najbogatszy kraj świata (PKB per capita).
Z kolei jeśli zajrzeć do rankingu najszczęśliwszych krajów świata – World Happiness Report – który przygotowuje ONZ, Norwegia zawsze znajduje się w czołówce, obok dwóch innych krajów skandynawskich Szwecji i Danii oraz również leżących na północy Europy Islandii i Finlandii.
Niedawno pisaliśmy, że w ciągu dwóch tygodni przybyło w Stanach Zjednoczonych 10 mln bezrobotnych. Norweskie firmy zaczęły zwalniać pracowników w obliczu braku pracy równie szybko, co amerykańskie. Wraz z tymi, którzy zostali bezrobotni tymczasowo, stopa bezrobocia w Norwegii poszybowała do poziomu 14,7 proc. – najwyższego od dziesięcioleci.
Norweska agencja ds. pracy i opieki społecznej NAV ujawniła, że pod koniec lutego zarejestrowanych było 301 tys. bezrobotnych i 97 tys. tymczasowo bezrobotnych.
„W ciągu ostatniego miesiąca zaobserwowaliśmy drastyczne pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Środki podjęte w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa uderzyły w niektóre grupy zawodowe mocniej niż w inne. Jednak widzimy wpływ sytuacji na cały rynek pracy, a tym samym na całą norweską gospodarkę” – powiedziała Sigrun Vaageng, szefowa NAV.
Bezrobocie to jedno, drugie – radykalnie niska cena ropy naftowej. Norwegia jest jej jednym z większych wydobywców i eksporterów. To także ma negatywny wpływ na gospodarkę.
Wreszcie trzecia rzecz – spadek cen akcji. Nadwyżkę budżetową Norwegii, pochodzącą ze sprzedaży ropy naftowej, nie przejada się w kraju, ale inwestuje. Zajmuje się tym państwowy fundusz, jedyny w swoim rodzaju inwestor mający zabezpieczyć przyszłość. Jego przedstawiciele poinformowali właśnie, że aktywa funduszu stopniały o 125 miliardów dolarów, do kwoty 950 miliardów dolarów.
Jeśli jeden z najbogatszych krajów świata ma kłopoty, to co mają powiedzieć te, które komfortu zamożności nie mają – zastanawiają się ekonomiści.