Sondaż. Rekordowa inflacja napawa połowę Polaków czarnymi myślami. Wyborcy PiS boją się mniej
„Smutny rekord”, „tak źle jeszcze nie było”, „to przerasta wyobrażenia” – tak od trzech miesięcy ekonomiści komentują comiesięczne dane o inflacji. W lipcu wzrosła ona do 5 proc. w skali roku i była najwyższa od dekady. W sierpniu padł nowy rekord – inflacja wzrosła do 5,5 proc. i była najwyższa od 20 lat. Wrześniowy odczyt wskazuje na 5,8 proc. i nic nie zapowiada, by sytuacja miała się zmienić w październiku. Przed nami podwyżka opłat za energię, więc inflacyjny wózek rozpędzi się z początkiem stycznia jeszcze bardziej.
Wprawdzie politycy uspokajają, że przecież inflacji towarzyszy wzrost płac, ale stosunkowo niewielu Polaków usłyszało w ostatnich miesiącach, że dostaną kilkuset złotową podwyżkę. Większość z niedowierzaniem słucha o tym, że przecież skutki inflacji nie są takie znów dotkliwe. Słucha – i chcąc nie chcąc, coraz głębiej zagląda do portfela albo rezygnuje z niektórych zakupów.
Czy czujemy, że jest drożej? Polska podzielona
Na początku września (a więc jeszcze przed ostatnim odczytem inflacji) pracownia United Surveys zapytała Polaków o ich nastroje konsumenckie. Badanie potwierdziło, że trudno tu o optymizm. 27,3 proc. respondentów przyznało, że w ostatnich miesiącach stać ich na coraz mniej rzeczy. 29,3 proc. nie ma pewności, więc wybrało odpowiedź „raczej się zgadzam”. 42,1 proc. nie odczuwa, by w ostatnich miesiącach musiało więcej wydać na codzienne zakupy (z czego 18,8 proc. wybrało odpowiedź „zdecydowanie się nie zgadzam”).
Pomimo tego, że podwyżka cen dotyczy produktów we wszystkich grupach (energia, wyżywienie, transport, usługi), to aż połowa respondentów nie obawia się, że ich sytuacja finansowa pogorszy się w najbliższym czasie. Odpowiedzi wskazujące na przekonanie, że poziom życia nie spadnie, udzieliło 49,3 proc. ankietowanych. Druga połowa nie widzi przyszłości finansowe w tak jasnych barwach. 21 proc. respondentów wyraziło „zdecydowane przekonanie” co do tego, że w najbliższych miesiącach ich sytuacja finansowa pogorszy się, a 24,3 proc. wybrało opcję „raczej się zgadzam”.
Wyborcy KO najbardziej zaniepokojeni o stan portfela
Ankieterzy zapytali respondentów o ich sympatie polityczne. Okazuje się, że ci, którzy najbardziej boją się, że poziom ich życia spadnie oraz odczuwają skutki drożyzny, to wyborcy partii opozycyjnych. Spośród dostrzegających rosnące ceny tylko 2 proc. głosowałoby w najbliższych wyborach na PiS. Deklarujący poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wybierali odpowiedzi wskazujące na to, że nie obawiają się o swoją przyszłość finansową. Ze zdaniem „Obawiam się, że moja sytuacja finansowa pogorszy się w najbliższych miesiącach” opcję „zdecydowanie się nie zgadzam” wybrało aż 24 proc. sympatyków PiS i jedynie 2 proc. wyborców Koalicji Obywatelskiej. Można by wyciągnąć wniosek, że wyborcy partii rządzącej wierzą w zapewnienia swoich polityków, że nie pozwolą na drożyznę i tak będą zarządzać państwem, by Polakom żyło się dobrze i dostatnio.
To jednak zbyt uproszczony obraz. Z badania wynika, że spośród odpowiadających w ten sposób na powyższe pytanie aż 31 proc. respondentów poparłoby w najbliższych wyborach „Polskę 2050 Szymona Hołowni”, 26 proc. PSL – Koalicję Polską, 21 proc. Konfederację, ale już tylko 1 proc. – Lewicę. Można wobec tego wysnuć wniosek, że wyborcy KO i Lewicy są najmniej ufni w stosunku do obecnej władzy i zakładają, że kolejne miesiące ich rządów przyniosą pogorszenie warunków życia.
Inflacja w Polsce. Co na to NBP?
Od zeszłego roku stopy procentowe utrzymują się na historycznie niskim poziomie. Ich obniżenie miało służyć walce z koronakryzysem. Rzeczywiście, polska gospodarka przeszła przez pandemię stosunkowo suchą stopą, ale niskie stopy napędzają wzrost cen. Od tygodni ekonomiści apelują do Narodowego Banku Polskiego, który ma za zadanie zdać o tempo wzrostu cen, by wykorzystał posiadane narzędzia i podniósł stopy, ale Rada Polityki Pieniężnej (której przewodniczącym jest szef NBP) pozostaje nieugięta.
O tym, że można skutecznie zawalczyć z drożyzną, przekonuje przykład Węgier. Ten kraj od kwietnia do czerwca mierzył się z najwyższą w Unii Europejskiej inflacją. Węgierski bank centralny rozpoczął już podwyżkę stóp procentowych, dzięki czemu Węgry spadły z podium w niechlubnym rankingu. Obecnie największą inflację notują Polska, Litwa i Estonia.
Część członków Rady Polityki Pieniężnej jest zwolennikami podniesienia stóp, ale zdecydowanym przeciwnikiem pozostaje Adam Glapiński. Szef banku centralnego przekonuje, że inflację w Polsce napędzają przede wszystkim czynniki zewnętrzne takie jak wzrost cen energii i paliw, wobec czego podwyżka stóp i tak nie zatrzyma drożyzny.