Niższy VAT na żywność nie obniży cen w małych sklepach. Handlowiec wyjaśnia, dlaczego
Zapowiadając obniżenie stawki VAT na produkty żywnościowe premier Mateusz Morawicki zaapelował do klientów, by sprawdzali, czy ceny produktów obłożonych tymczasowo niższym podatkiem naprawdę spadły.
— Te produkty, które są dziś na stawce VAT 5 proc., zostaną objęte bez wyjątku obniżką do 0 proc. To oznacza, że wszyscy, którzy handlują tymi produktami, powinni obniżyć ceny na te artykuły — powiedział premier.
Aby mieć pewność, że sklepikarze „nie skorzystają” we własnym interesie z niższego VAT-u, zapowiedział też, że zleci PIH i UOKiK sprawdzanie, czy sklepy odpowiednio obniżyły ceny.
— My mamy Inspekcję Handlową i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zapewniam, że wszystkie mechanizmy po stronie państwa zostaną uruchomione, ale liczę też na aktywność obywatelską i konkurencję — dodał.
Właściciel sklepów wyjaśnia, dlaczego zerowy VAT niewiele daje w ostatecznym rozrachunku
Łatwo jest wydać dyspozycję obniżenia cen, ale sklepikarze ostrzegają, że w praktyce niższy VAT może być dla klientów niezauważalny.
W styczniu wyraźnie wzrosły koszty ponoszone przez sklepy: w górę poszła płaca minimalna, prąd, gaz. Do tego producenci systematycznie podnoszą ceny swoich produktów, wobec czego w ostatnich miesiącach w górę poszły ceny warzyw, pieczywa, mięsa, nabiału i innych kategorii. Rezultat będzie taki, że obniżenie VAT na niektóre produkty z 5 proc. do 0 proc. nie będzie szczególnie widoczne w finalnej cenie produktów.
Właściciele małych sklepów obawiają się, że klienci mogą nie uwierzyć w takie wyjaśnienia i wsłuchując się w apel premiera, zgłoszą brak obniżki odpowiednim służbom. W rozmowie z Radiem Zet Marek Theus, współwłaściciel sieci sklepów Merkus przyznał, że klienci nie odczują niższych cen również dlatego, że niższy VAT dotyczy ograniczonego wachlarza produktów.
– Też musimy pamiętać o tym, że duża część producentów jeszcze nie podniosła cen na swoje produkty, a w tej chwili otrzymują już pierwsze wyższe rachunki. Część z nich miała jeszcze surowce i półprodukty kupione w normalnych, starych cenach, nie uwzględniających podwyżek paliwa, gazu i energii, dlatego pod koniec 2021 roku jeszcze nie myśleli o podwyżkach swoich towarów. A przed nimi teraz jeszcze niewątpliwe wyzwanie jeśli chodzi o wyższe wynagrodzenia dla pracowników. Więc to, co ja dziś słyszę od producentów, to że te podwyżki cen towarów będą rzędu 15-20 procent. I myślę, że będą one miały znacząco większy wpływ na cenę produktów w sklepach niż obniżki, o których mówił pan premier – powiedział.
Duże sieci ogłaszają obniżki cen
Mali handlowcy mają związane ręce, bo wprowadzić obniżki mogą tylko kosztem swoich bieżących zysków. Tymczasem duże sieci handlowe już zapowiadają promocje.
„Tańsze masło, mleko, śmietana, pieczywo, jabłka, marchew, ziemniaki… lista artykułów tańszych dzięki obniżce stawki VAT do 0 proc. jest bardzo długa, w sklepach sieci Lidl Polska to co najmniej 2000 produktów taniej. Niższych cen klienci mogą spodziewać się już od 1 lutego” – napisał Lidl w komunikacie rozesłanym do mediów. W tytule wiadomości wyraźnie jest wskazane, że nowe ceny są odpowiedzią na nową regulację podatkową.
Podobne ruchy zapowiadają (już lub zapowiedziały) inne dyskonty i supermarkety. Łatwiej jest im „uwodzić” klientów cenami, gdyż dysponują dużo wyższymi pieniędzmi, mogą też skuteczniej negocjować ceny z dostawcami (choć nie zawsze robią to zgodnie z prawem, czego dowodem są kary nakładane przez UOKiK za naruszanie pozycji dominującej w relacjach z dostawcami).