Rosyjska giełda odbiła się po czwartkowym tąpnięciu. Zachowawcza postawa Zachodu uspokoiła inwestorów
W czwartek rano rosyjska giełda czasowo zawiesiła funkcjonowanie. Po wznowieniu handlu nastąpił prawdziwy krach. Indeks Moex, który skupia największe rosyjskie spółki – w tym wielkie państwowe koncerny – nurkuje. Spadek na całym indeksie to ponad 33 proc., ale jeszcze bardziej spektakularnie sytuacja widoczna jest na poszczególnych spółkach.
Wojna na Ukrainie. Inwestorzy nie przestraszyli się sankcji
Piątek przyniósł uspokojenie sytuacji. Inwestorzy ocenili, że zapowiedziane sankcje wcale nie są tak groźne, jak spodziewali się w najczarniejszym scenariuszu – nic na przykład nie wskazuje, by w najbliższym czasie Rosja miała zostać wykluczona z systemu SWIFT.
W piątek rano główny indeks moskiewskiej giełdy akcji RTSrósł o ponad 25 proc., ale po krótkim czasie potężne wzrosty zelżały do ok. 20 proc. Tak natomiast wygląda wykres dla całego tygodnia. Za tąpnięcie odpowiada czwartkowa niepewność.
„Naszym zdaniem, w sankcjach nie ma tzw. opcji atomowej, tj. odcięcia Rosji od SWIFT czy ograniczeń eksportu ropy i gazu. To dlatego m.in. w ostatnich godzinach spadły ceny ropy na rynkach światowych i odbiły giełdy w USA. Sankcje utrudniają, ale nie blokują bieżącej dzielności rosyjskich największych banków, zamrażają ich operacje w USD, EUR, JPY i GBP, ale wciąż mogą się rozliczać przez bank centralny w Rosji. Sankcje bardziej uderzają w role tych banków jako dostarczycieli kredytu do gospodarki, a więc w długoterminowe perspektywy wzrostu gospodarczego” - komentują cytowani przez serwis money.pl ekonomiści ING Banku Śląskiego.