Unia Europejska zapowiada kolejne sankcje. Dwie propozycje mogą naprawdę uderzyć w Rosję
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała w poniedziałek, że Unia Europejska nałoży na Rosję kolejne sankcje za wywołanie wojny na Ukrainie. Przemawiając w Brukseli przed spotkaniem z premierem Włoch Mario Draghim, zapewniła, że tematem rozmowy będzie sytuacja na Ukrainie oraz nowy pakiet służący egzekwowaniu sankcji.
– Mieliśmy już trzy pakiety mocno uderzających sankcji, ale teraz musimy upewnić się, że nie ma luk prawnych i że efekt sankcji jest zmaksymalizowany – powiedziała von der Leyen.
Dodała: „Obowiązujące sankcje są naprawdę dotkliwe. Widzimy turbulencje w rosyjskiej gospodarce”. Von der Leyen powiedziała również, że UE musi „pozbyć się zależności od rosyjskiego gazu, ropy i węgla” i przedstawi jutro propozycje dotyczące sposobów dywersyfikacji dostaw energii przez blok z dala od Rosji.
Polska nie potrzebuje już rosyjskiego gazu. Mamy go z innych źródeł
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński domaga się dalszych sankcji, w szczególności rezygnacji z rosyjskiej ropy i produktów ropopochodnych z Rosji. „Można to nazwać embargiem. Lub po prostu moralnością – kiedy odmawiasz pieniędzy terrorystom” – powiedział w nagraniu video.
Polska i w ogóle cała Unia Europejska mogłaby, bez szkody dla swoich zapasów, zrezygnować z zakupu rosyjskich surowców choćby zaraz. Mówił o tym w rozmowie z Wprost dr hab. Mariusz Ruszel profesor Wydziału Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej im. I. Łukasiewicza i prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. I. Łukasiewicza. „Rocznie zużywamy około 19 mld m3 gazu. Nasze krajowe wydobycie wynosi 4 mld m3, do tego mamy terminal LNG na 7,5 m3, co już daje 11,5 mld m3. W magazynach mamy 3 mld m3 gazu. Z Rosji pobieramy rocznie 8,5 – 9 mld m3 gazu. Tak więc gdybyśmy odcięli gaz, który pobieramy głównie z punktów odbiorczych na granicy z Białorusią w miejscowości Wysokoje i w Drozdowiczach na granicy z Ukrainą, to ten brakujący wolumen spokojnie możemy kupić na rynku niemieckim na giełdzie poprzez interkonektor Mallnow” – przekonywał.
Europe też poradzi sobie bez gazu z Rosji, ale nie wszystkim się to opłaca
Przeciwnikami odejścia od rosyjskiego gazu są Niemcy, ale nie dlatego, że bez zakupów z Rosji tamtejsza gospodarka będzie miała problemy z zaopatrzeniem. „W ostatnich latach gospodarka niemiecka konsumowała do 90 mld m3. Dlaczego Niemcy sprowadzają więcej gazu niż go potrzebują? Bo go reeksportują i zarabiają na tym duże pieniądze. Gdyby w systemie zabrakło surowca z Rosji, nasz sąsiad nie bardzo miałby co sprzedawać i przestałby być swego rodzaju hubem gazowym dla reszty Europy. To sprzeczne z niemieckimi interesami, niemniej do tego, by gospodarka działała, Niemcy wcale nie potrzebują kupować rosyjskiego gazu” – wyjaśniał nasz rozmówca.
Podobnie sprawa przedstawia się z ropą naftową. Inna sprawa, że ropa z innych kierunków może być droższa od rosyjskiej, ale to już wymaga odpowiedzi na pytanie, czy Europa jest gotowa zapłacić wyższą cenę za to, by pogrążyć rosyjską gospodarkę i przestać dotować Putina.
Wykluczenie Rosji z systemu SWIFT to gra pozorów
Unia Europejska ma również duże pole do popisu, gdy chodzi o wykluczenie Rosji z systemu SWIFT, czyli systemu, za którego pośrednictwem realizuje się około 14 mln transakcji bankowych każdego dnia. Bank, który nie ma dostępu do sieci SWIFT, jest praktycznie pozbawiony znaczenia na światowych rynkach.
Pomysł odłączenia Rosji od systemu pojawił się jeszcze przed wybuchem wojny jako możliwość na okoliczność agresji. Gdy konflikt wybuchł, okazało się, że propozycja ma przeciwników i przekonanie ich o słuszności tego rozwiązania trwało kilka kolejnych dni. W końcu ustalono rozwiązanie, które jest na tyle dziurawe, że nie stanowi uderzenia w rosyjskie korporacje, a co za tym idzie, budżet. Ustalono objęcie sankcjami siedmiu banków: Otkrytije, Nowikom, PSB, Banku Rossija, Sowkom, VEB i VTB i to dopiero od 12 marca. Instytucje te miały aż 10 dni na dokończenie operacji otwartych w SWIFT.
Niemiecki dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ)obliczył, że banki objęte wyłączeniem reprezentują zaledwie jedną czwartą rosyjskiego sektora bankowego. Zapowiedzi unijnych oficjeli, że sankcje uderzą w 70 proc. transakcji wykonywanych przez rosyjskie instytucje finansowe, okazały się więc mocno na wyrost.
Ograniczenia nie objęły m.in.największego rosyjskiego banku Sbierbank oraz instytucji finansowej stworzonej przez Gazprom, która odpowiada za rozliczanie transakcji gazowego giganta. Takie asekuracyjne podejście krytykuje polska strona. Stały przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś powiedział dziennikarzom, że Polska będzie dążyła do wykluczenia z systemu kolejnych największych banków.