Przez lata w budowaniu stosunków z państwami europejskimi Rosja korzystała ze sprawdzonego straszaka: groźby zakręcenia kurka z gazem. W obliczu jej agresji na Ukrainę coraz więcej państw deklaruje szybkie odejście od rosyjskiego gazu. Polska minister klimatu powiedziała, że nawet gdyby takie odłączenie miało nastąpić jutro, to jesteśmy na to gotowi. Czy naprawdę rosyjski gaz nie jest już nam niezbędny?
Tak, w tym momencie właściwie już tak. Rocznie zużywamy około 19 mld m3 gazu. Nasze krajowe wydobycie wynosi 4 mld m3, do tego mamy terminal LNG na 7,5 m3, co już daje 11,5 mld m3. W magazynach mamy 3 mld m3 gazu. Z Rosji pobieramy rocznie 8,5 – 9 mld m3 gazu. Tak więc gdybyśmy odcięli gaz, który pobieramy głównie z punktów odbiorczych na granicy z Białorusią w miejscowości Wysokoje i w Drozdowiczach na granicy z Ukrainą, to ten brakujący wolumen spokojnie możemy kupić na rynku niemieckim na giełdzie poprzez interkonektor Mallnow.
Do tego niebawem będziemy mogli skorzystać z pływającego terminalu LNG w Kłajpedzie. W maju zdolności operacyjne zyska gazociąg na Litwie, to będą kolejne 2 mld m3 gazu. Litwini konsumują niewiele gazu, więc będą go sprzedawać. No i wreszcie Baltic Pipe, który zostanie ukończony jeszcze w tym roku. Dzięki gazowi z Norwegii będziemy mogli w ogóle zrezygnować z gazu niemieckiego, bo to będzie dodatkowych 10 mld m3 rocznie.. Baltic Pipe da nam możliwość zwiększenia dostaw powyżej tych 19 mld m3, które rocznie zużywamy.
Czy Europa jest w równie komfortowej sytuacji? Największy problem w razie odcięcia się od rosyjskiego gazu miałyby Niemcy, które zużywają go najwięcej.
Nie do końca. Jeśli zliczymy wszystkie punkty wejścia gazu do systemu niemieckiego, to okazuje się, że przepustowość wszystkich punktów wejścia do systemu gazowego przekracza 300 mld m3 gazu rocznie.