Rosyjski szantaż się nie udał. Gazu mamy aż za dużo
Sytuacja na rynku energii jest bardzo dynamiczna. Zmieniają się ceny na giełdach, ale także zapotrzebowanie na surowiec. Jeszcze rok temu, gdy Rosja z dnia na dzień zakręciła kurku z gazem dla części odbiorców (w tym dla Polski), wydawało się, że gazu może zabraknąć, czeka nas chłodna zima, a zakładom azotowym i innym, które wykorzystują ogromne ilości gazu, grozi czasowe wyłączenie. Kłopoty wystąpiły, ale przejściowe.
Gazowce czekają w portach
Agencja Bloomberg zauważa, że mamy wręcz za dużo gazu. Nerwowe działania Rosji spowodowały, że europejscy odbiory zwiększyli zakupy z innych kierunków, bardziej zainteresowali się także innymi rodzajami gazu, przede wszystkim LNG. Namacalnym dowodem na to, że nasycenie gazem przekracza potrzeby są, zdaniem agencji, wypełnione surowcem gazowce, które w portach czekają na kupujących.
Można by powiedzieć, że taka sytuacja nie jest niczym nowym pod koniec sezonu grzewczego. Wspomniani przez Bloomberga analitycy banku Morgan Stanley zwrócili jednak uwagę, że w tym roku jest inaczej: podziemne magazyny były wypełnione przez cała jesień i zimę w znacznie większym stopniu niż w latach poprzednich (to zabezpieczenie na wypadek zmniejszenia dostaw lub zwiększenia potrzeby użycia), do tego w tym roku ich zapełnianie może zakończyć się już w sierpniu. W poprzednich latach tempo uzupełniania zapasów było wolniejsze.
Ostatnie miesiące przyniosły duży wzrost popularności gazu skroplonego. Kraje UE zwiększyły liczbę mobilnych terminali do odbioru LNG, a w przyszłym roku będzie ich jeszcze więcej. Dzięki ożywieniu produkcji w USA globalny eksport LNG wzrósł w marcu do rekordowych poziomów. Efekt? Zwiększona dostępność powoduje spadek cen, bo sprzedawcy mają trudności ze znalezieniem nabywców. W poniedziałek 17 kwietnia LNG kosztował na londyńskiej giełdzie 470 dol. za 1000 m sześć.