Stary banknot wisiał jako pamiątka na ścianie. Kosztował tyle, co luksusowe auto
Ta licytacja zelektryzowała nie tylko kolekcjonerów starych banknotów. Jest także szeroko komentowana przez internautów w mediach społecznościowych, gdyż takiej licytacji nie było od lat. Chodzi o 500 zł z okresu Insurekcji Kościuszkowskiej. Banknot nie zachwyca urodą, jest bardzo wyblakły. Gołym okiem widać ubytki, ukruszenia i dziurki. Zanim trafił na aukcję, został poddany renowacji.
To jeden z najsłabszych banknotów jaki trafił na aukcje
Mimo to banknot z 1794 roku cieszył się ogromnym zainteresowaniem wśród potencjalnych nabywców. „Skąd taka fascynacja starym, zniszczonym banknotem?” – dopytują internauci. Ich zdaniem zaoferowany egzemplarz był w stanie bardzo słabym, prawdopodobnie najsłabszym z wszystkich znanych banknotów oferowanych na licytacjach.
– Paradoksalnie właśnie dlatego, że był w słabym stanie zachowania. Więcej osób miało nadzieję stać się jego właścicielem — mówi Damian Marciniak z Domu Aukcyjnego „Marciniak” w rozmowie z Wprost.pl. – Gdyby był egzemplarzem poprawnie zachowanym, niewyblakłym i bez naddarć to na pewno byłby wystawiony do licytacji w cenie powyżej 200 tys. zł — dodaje.
Jego cena wywoławcza wynosiła 10 tys. zł. Wielu pasjonatów numizmatyki przebijało kolejne stawki, podnosząc za każdym razem licytowaną kwotę. Nowy nabywca zapłacił za niego 122,5 tys. zł (licząc z opłatą aukcyjną 144 550 zł).
O takim banknocie marzą kolekcjonerzy. To pierwsze polskie papierowe pieniądze
Zdaniem ekspertów taki banknot o nominale 500 zł z 1794 roku jest dla kolekcjonerów niedoścignionym marzeniem. Obecnie tylko nieliczni mają go w swoich zbiorach. Został wyemitowany w okresie Insurekcji Kościuszkowskiej w niewielkim nakładzie 500 szt. ze względu na swój wysoki nominał i panującą wówczas jeszcze dużą nieufność do pieniądza papierowego. To były pierwsze pieniądze papierowe w Polsce.
Obecnie jest to unikat. Według badań Pana Roberta Jadrycha sprzedany na aukcji egzemplarz był 23. odnotowanym banknotem z tamtych czasów, uwzględniając sztuki znane ze zbiorów muzealnych, prywatnych, jak i tylko te odnotowane z numeru w publikacjach.
Banknot wisiał na ścianie budynku jako pamiątka. Był narażony na zniszczenia
– Obecnie w rękach prywatnych znajduję się nie więcej niż połowa tej ilości. Przy tak małej dostępności i wysokich cenach liczba kolekcjonerów, która może się nim poszczycić, jest znikoma w porównaniu do ogólnej liczby osób w Polsce świadomie zbierających papierowe pieniądze — twierdzi Damian Marciniak.
Jego zdaniem liczbę świadomych kolekcjonerów polskiego pieniądza papierowego obecnie szacuje się od 500 do 3 tys. osób w zależności od stopnia aktywności i zaawansowania ich zbiorów. Banknot przez długie lata był wystawiony na ekspozycję i na światło wisząc jako pamiątka na ścianie domu, co wynika zarówno z bezpośredniego przekazu jak i ze stanu papieru. W efekcie barwy wyblakły, a papier skruszał.
Banknot trafił do Francji poprzez polską emigrację
Jak polski papierowy pieniądz z czasów Insurekcji Kościuszkowskiej znalazł się we francuskim domu? – to pytanie nurtuje wielu internautów. W tym przypadku można wręcz pokusić się o założenie, że była to pamiątka wyeksponowana w takiej formie przez polską emigracją, która po upadku kolejnych powstań narodowych, licząc od kościuszkowskiego, przez listopadowe, aż po styczniowe bardzo często wybierała właśnie wówczas Francję na miejsce swego pobytu.
Banknot miał jednak bardzo duży atut w postaci firmowego filigranu papierni J. HONIG & ZOONEN widocznego w znaku wodnym. Wówczas nie wszystkie banknoty były ze znakiem wodnym. Drukowano je na arkuszach zakupionych w papierni, gdzie na całym arkuszu był tylko jeden filigran firmowy papierni, a taki arkusz wykorzystywano na kilka banknotów. Z reguły taki filigran mógł trafić we fragmentach na nie więcej niż dwa egzemplarze drukowane z takiego arkusza.
Nowy narybek na rynku kolekcjonerskim. Zamieniają gotówkę na aktywa
Numizmatyka w Polsce zyskuje coraz większą popularność. Kolekcjonowanie monet stało się już nie tylko popularnym hobby, ale również sposobem na pewien zarobek. Odnalezione pieniądze z czasów I czy II Rzeczypospolitej pojawiają się na portalach aukcyjnych i osiągają wysokie ceny. Aby je nabyć, trzeba głęboko sięgnąć do kieszeni.
Eksperci zajmujący się dawnymi monetami i banknotami twierdzą, że dziś na rynku numizmatycznym wiele nowych osób to stricte inwestorzy, ale gro z nich to ci, którzy pouciekali z oszczędnościami z banków i próbują za wszelką cenę zamienić żywą gotówkę na aktywa. – Jest duża grupa klientów, która numizmatykę traktuje jako formę dywersyfikacji portfela, dzieląc go np. ze złotem, akcjami czy innymi formami aktywów inwestycyjnych – zaznaczają.