Walczymy o prawa polskich firm na rynku unijnym

Walczymy o prawa polskich firm na rynku unijnym

Ryszard Florek, prezes Fakro
Ryszard Florek, prezes Fakro Źródło: Materiały prasowe / Fakro
Od 2006 roku firma FAKRO interweniuje zarówno w polskich instytucjach broniących konkurencji jak i w unijnych organach w sprawie nadużywania pozycji dominującej przez duży koncern. UOKiK stwierdza, że sprawa dotyczy rynku unijnego, a UE nie chce zajmować się sprawą, twierdząc, że ma zbyt niski priorytet, a zajmowanie się nią nie jest w interesie UE. Rozmawiamy na ten temat z Ryszardem Florkiem, prezesem FAKRO.

W jakiej sprawie w lipcu 2006 roku FAKRO złożyło zawiadomienie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów?

Zawiadomienie na nadużywanie pozycji dominującej przez Velux złożyliśmy do UOKiK jeszcze w 2006 roku. Zarzuciliśmy naszemu konkurentowi stosowanie tzw. cen drapieżnych, czyli sprzedawanie produktów poniżej kosztów ich wytworzenia, żeby uniemożliwić nam wejście na dany rynek. Posiadamy także dowody na stosowanie nielegalnych praktyk konkurenta np. premie i rabaty w zamian za odmowę współpracy z FAKRO, stosowanie bonusów rocznych, stosowanie umów wyłącznościowych. UOKiK nie podjął się wówczas rozpatrzenia naszej sprawy i przekazał ją do Komisji Europejskiej.

Dlaczego UOKiK przekazał sprawę Komisji Europejskiej i jaka była jej decyzja?

Zgodnie z podziałem kompetencji pomiędzy Komisją Europejską a krajowymi organami antymonopolowymi, jeżeli nadużywanie pozycji dominującej występuje na więcej niż 3 rynkach europejskich, pierwszeństwo w rozpatrywaniu takich spraw ma KE. Tak było w naszym przypadku. Widzieliśmy w tym nadzieję, bowiem KE ma więcej narzędzi i uprawnień do badania spraw na poziomie całego rynku unijnego niż organy krajowe. Niestety w 2009 roku otrzymaliśmy od Komisji lakoniczne pismo z jednym zdaniem informującym o zamknięciu sprawy. Komisja miała taką możliwość, ponieważ nasza sprawa była rozpatrywana na wniosek UOKiK-u, a FAKRO nie było stroną postępowania i nie przysługiwały nam żadne prawa.

Kolejnym waszym krokiem było złożenie skargi do Komisji Europejskiej. Jaki był tego efekt?

Tak, zrobiliśmy to w 2012 roku. Zdecydowaliśmy się skorzystać z prawa do złożenia formalnej skargi, dzięki czemu: uzyskaliśmy status strony w postępowaniu, mogliśmy składać wnioski, przysługiwało nam prawo do uzasadnienia decyzji KE (a nie tylko jednego lakonicznego zdania o zakończeniu postępowania) oraz do ewentualnego jej zaskarżenia. Komisja wstępnie analizowała żmudnie zgromadzony przez nas materiał dowodowy przez prawie 6 lat. W roku 2018 otrzymaliśmy informację od Komisji, że nie będzie prowadziła postępowania, uznając, że rozpoznanie materiału dowodowego przedłożonego przez FAKRO „może być szczególnie długotrwałe i pracochłonne oraz może wymagać przeznaczenia znacznej ilości zasobów Komisji”. Sprawa zostaje zamknięta – bez otwarcia, czyli bez analizy zebranych przez nas dowodów. Czujemy się pokrzywdzeni, ponieważ jesteśmy pewni swoich racji i stoją za nami twarde fakty.

Może dowody przedstawione przez Państwo nie były po prostu wystarczające?

Do złożenia oficjalnej skargi przygotowaliśmy się bardzo solidnie. Przede wszystkim przestudiowaliśmy wszystkie sprawy, którymi przed rokiem 2010 zajmowała się Komisja oraz wszystkie wyroki sądów unijnych w sprawach podobnych do naszej. We wszystkich tych przypadkach praktyki, które stosował nasz konkurent były uznawane za wysoce naganne i surowo karane. W zebranym materiale dowodowym przedstawiliśmy między innymi ekonomiczne analizy stosowania przez Velux cen drapieżnych wykonane przez uznane instytuty analityczne zgodnie z zaleceniami Komisji, zeznania świadków, zapis korespondencji wskazującej na umowy wyłącznościowe. Według nas dowody te nie zostały dokładnie przeanalizowane. Komisja nie przesłuchała nawet byłych pracowników Velux, którzy jednoznacznie wyrazili gotowość osobistego potwierdzenia łamania prawa przez Velux. Jak mamy nazwać, takie postępowanie, w którym Komisja Europejska nie znalazła dowodów na naruszenie unijnych przepisów antymonopolowych przez Velux, bo zwyczajnie nie chciała ich zobaczyć? Bruksela zamknęła dowody w szafie i na rynku europejskim nie ujrzą już światła dziennego. Tym samym,
w naszym odczuciu, pokazała niską rangę spraw z krajów Europy Środkowo-Wschodniej i wcale nie oczyściła Velux z zarzutów – co trzeba wyraźnie zaakcentować.

Po tej decyzji odwołaliście się Państwo do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Postanowienie TSUE zostało wydane 30 czerwca 2022. Co ono dla Was oznacza?

Trybunał Sprawiedliwości potwierdził prawo Komisji Europejskiej do ustalania priorytetów w zakresie spraw z dziedziny konkurencji. Jeszcze raz podkreślę, że swoją decyzją Komisja nie przesądziła, czy Velux nadużywał pozycji dominującej czy nie, lecz stwierdziła, że sprawa ma zbyt niski priorytet i z tego powodu nie będzie się nią zajmować. Podobnie TSUE. Sąd potwierdził, że Komisja ma prawo decydować, którymi sprawami będzie się zajmować, a którymi nie. Jest to przykre bowiem w praktyce oznacza to, że nieuczciwe działania dużych rynkowych graczy, które dawniej były przez Komisję Europejską potępiane i surowo karane, dziś są bezkarnie praktykowane, o ile Komisja uzna, że nie jest interesem Unii Europejskiej, aby się takimi przypadkami zajmować. Wstępowaliśmy do Unii, w której reguły antymonopolowe były efektywnie stosowane. Czy po rozszerzeniu Wspólnoty o kraje Europy Środowo-Wschodniej zmieniło się postępowanie Komisji w tych sprawach? Kto jest beneficjentem tej zmiany?

Konkurent inaczej przedstawia całą sytuację. Oczyszcza się z zarzutów i stawia w roli ofiary krzywdzonej przez lata?

Żyjemy w czasach, w których trudno oddzielić prawdę od manipulacji, komunikat prawdziwy od zwyczajnego kłamstwa. Wojna nazywana jest operacją specjalną, otwarte mówienie prawdy pieniactwem, a zamknięcie sprawy oczyszczeniem z zarzutów. Odczuwamy, że komunikacja konkurenta odwraca role kata i ofiary. Odbieramy to jednoznacznie jako presję na nas, abyśmy nie podejmowali dalszych kroków oraz presję na urzędy krajowe, by również nie przeanalizowały złożonych dowodów. To błędna strategia. My się nie poddamy.

Co zrobicie dalej?

Postanowiliśmy dochodzić swoich praw przed krajowymi organami ochrony konkurencji, co zresztą wielokrotnie sugerowali przedstawiciele Komisji Europejskiej. Równocześnie z odwołaniem do TSUE wystąpiliśmy do Prezesa UOKiK i oczekujemy na dalszy bieg wydarzeń na arenie krajowej. Liczymy, że organ ochrony konkurencji merytorycznie odniesie się do naszych zarzutów. Jesteśmy w gotowości na każde wezwanie urzędu, chętnie odpowiemy na każde pytanie i skomentujemy każdy dowód, który przedstawiliśmy. Więcej nie możemy powiedzieć na temat naszych planów, gdyż nadal toczy się postępowanie i nie chcemy naszymi wypowiedziami wpływać na postępowanie urzędu.

Ta sytuacja dotyczy nie tylko firmy FAKRO, ale także innych polskich firm, których skargi są odrzucane przez KE z powodu „niewystarczającego interesu Unii Europejskiej”. Dlaczego tak się dzieje?

W podobny sposób KE potraktowała trzy inne polskie podmioty: Agria Polska sp. z o.o., Polski Związek Przemysłu Oświetleniowego, Sped-pro S.A. Na przestrzeni ostatnich lat Trybunał Sprawiedliwości rozpoznawał aż 17 spraw stanowiących odwołania od decyzji Komisji dotyczących odrzucenia skarg z uwagi na niewystarczający interes UE. Niestety tylko w jednej sprawie Trybunał nie przychylił się do stanowiska Komisji. Wymienione powyżej firmy też walczyły. Z tym samym skutkiem. Jesteśmy przekonani, że nasze działania to nie tylko walka o interesy FAKRO, ale o losy wielu polskich firm, które konkurują na rynku globalnym. Dlatego nie zamierzamy zaprzestać dalszych kroków. Jesteśmy przekonani, że sukces polskich firm w nierównym starciu z zachodnimi koncernami, nierzadko nadużywającymi pozycji dominującej, wymaga zbudowania kompleksowego systemu ochrony konkurencji na wzór systemów działających w Europie Zachodniej m.in. w Austrii. Dążenie do równych szans konkurowania dla polskich firm oraz sprawnego systemu ochrony konkurencji w Polsce oznacza szybszy rozwój gospodarczy naszego kraju, a tym samym zwiększenie zamożności Polaków. Skutki nieosądzenia i ukarania Veluxa za nadużywanie pozycji dominującej są takie, że Polska co roku traci przynajmniej miliard złotych wartości dodanej, które zamiast budować polską gospodarką zasilają inne kraje, głównie Danię.