Liderzy eurolandu odetchnęli. Grecy głosowali po ich myśli. Groźba rozpadu strefy euro została oddalona. Na giełdach jednak zamiast entuzjazmu wczoraj powstało spore zamieszanie.
Proeuropejska partia konserwatywna Nowa Demokracja uzyskała 129 mandatów w 300-osobowym parlamencie Grecji. W nagrodę za zajęcie pierwszego miejsca w wyborach otrzyma dodatkowe 50 mandatów. Jest więc w stanie utworzyć większościową koalicję rządową z socjalistycznym Pasokiem, któremu należą się 33 mandaty. Jednak jej lider Antonis Samaras preferuje szerszą koalicję, aby stworzyć 'rząd zbawienia narodowego'. Samaras nie chce brać na siebie całej odpowiedzialności za kraj, bo już wiadomo, że w opozycji do nowego rządu ustawiła się lewacka Syriza, która wygrała 71 mandatów w parlamencie i ma duży wpływ na buntujący się przeciw zaciskaniu pasa naród.
Narodowa Demokracja i Syriza różnią się zdecydowanie, nie tylko ideologicznie, lecz przede wszystkim nastawieniem do dalszych reform finansów państwa polegających na ogromnych cięciach wydatków z budżetu i zwalnianiu z państwowych posad. Ewentualne zwycięstwo Syrizy politycy i ekonomiści traktowali przed wyborami jako jednoznaczne z opuszczeniem przez Grecję strefy euro, a może nawet Unii Europejskiej. Kreślono więc coraz czarniejsze scenariusze katastrofy gospodarczej dla obu stron, gdyby do tego doszło.
Politycy nie tylko w Europie odetchnęli, gdy do tego nie doszło. Z gratulacjami dla rozsądnego narodu greckiego pospieszył już w niedzielę prezydent USA Barack Obama. Z Brukseli popłynęły oprócz gratulacji sugestie, że Grekom należy się nagroda w postaci wydłużenia czasu na osiągnięcie rezultatów reform narzuconych im przez największych wierzycieli, czyli UE, MFW i EBC. ? Jesteśmy gotowi rozmawiać (z greckim rządem ? red.) na temat ram czasowych, ponieważ nie możemy zignorować faktu, że kilka tygodni zostało zmarnowanych (na powtórne wybory ? red.), i nie możemy pozwolić, aby naród grecki cierpiał z tego powodu ? powiedział Guido Westerwelle, minister spraw zagranicznych niemieckiego rządu.
Jedynie na giełdach nie było entuzjazmu. Na otwarciu w Wielkiej Brytanii, Niemczech i we Francji w poniedziałek indeksy zyskały 1 proc., zaraz potem jednak zaczęły się spadki. Indeksy w Londynie i Paryżu spadły nawet poniżej poziomu z piątku. Potem znów zaczęły iść w górę. Podobnie było z wartością euro względem dolara.
Analitycy finansowi mają mieszane uczucia: jedni mówią, że wynik wyborów w Grecji przyniesie uspokojenie; inni ? że rynki nadal będą chaotyczne ? pisze Reuters. Obecnie bowiem kluczowe dla inwestorów nie jest ewentualne wyjście Grecji ze strefy euro, lecz pytanie, czy banki centralne będą działać na rzecz ożywienia gospodarczego na świecie i czy politycy w Brukseli przedstawią na najbliższym szczycie UE w przyszłym tygodniu mapę drogową dochodzenia do unii bankowej i politycznej.
Co do skuteczności działania liderów UE, rynki nie mają już zaufania. ? Europejscy politycy mają skłonność do zdejmowania nogi z gazu, gdy nie są pod presją ? skomentował Nick Kounis z holenderskiego banku ABN AMRO.
Narodowa Demokracja i Syriza różnią się zdecydowanie, nie tylko ideologicznie, lecz przede wszystkim nastawieniem do dalszych reform finansów państwa polegających na ogromnych cięciach wydatków z budżetu i zwalnianiu z państwowych posad. Ewentualne zwycięstwo Syrizy politycy i ekonomiści traktowali przed wyborami jako jednoznaczne z opuszczeniem przez Grecję strefy euro, a może nawet Unii Europejskiej. Kreślono więc coraz czarniejsze scenariusze katastrofy gospodarczej dla obu stron, gdyby do tego doszło.
Politycy nie tylko w Europie odetchnęli, gdy do tego nie doszło. Z gratulacjami dla rozsądnego narodu greckiego pospieszył już w niedzielę prezydent USA Barack Obama. Z Brukseli popłynęły oprócz gratulacji sugestie, że Grekom należy się nagroda w postaci wydłużenia czasu na osiągnięcie rezultatów reform narzuconych im przez największych wierzycieli, czyli UE, MFW i EBC. ? Jesteśmy gotowi rozmawiać (z greckim rządem ? red.) na temat ram czasowych, ponieważ nie możemy zignorować faktu, że kilka tygodni zostało zmarnowanych (na powtórne wybory ? red.), i nie możemy pozwolić, aby naród grecki cierpiał z tego powodu ? powiedział Guido Westerwelle, minister spraw zagranicznych niemieckiego rządu.
Jedynie na giełdach nie było entuzjazmu. Na otwarciu w Wielkiej Brytanii, Niemczech i we Francji w poniedziałek indeksy zyskały 1 proc., zaraz potem jednak zaczęły się spadki. Indeksy w Londynie i Paryżu spadły nawet poniżej poziomu z piątku. Potem znów zaczęły iść w górę. Podobnie było z wartością euro względem dolara.
Analitycy finansowi mają mieszane uczucia: jedni mówią, że wynik wyborów w Grecji przyniesie uspokojenie; inni ? że rynki nadal będą chaotyczne ? pisze Reuters. Obecnie bowiem kluczowe dla inwestorów nie jest ewentualne wyjście Grecji ze strefy euro, lecz pytanie, czy banki centralne będą działać na rzecz ożywienia gospodarczego na świecie i czy politycy w Brukseli przedstawią na najbliższym szczycie UE w przyszłym tygodniu mapę drogową dochodzenia do unii bankowej i politycznej.
Co do skuteczności działania liderów UE, rynki nie mają już zaufania. ? Europejscy politycy mają skłonność do zdejmowania nogi z gazu, gdy nie są pod presją ? skomentował Nick Kounis z holenderskiego banku ABN AMRO.