Wizjonerzy i księgowi w świecie polityki

Wizjonerzy i księgowi w świecie polityki

biznes fot. Fotolia/davis 
Sukcesu w biznesie nie można zagwarantować. Zgodnie z teorią ekonomii, im wyższa oczekiwana stopa zwrotu, czyli zysk lub korzyści, które chcemy uzyskać, tym wyższe ryzyko musimy ponieść. Przy czym ryzyko oznacza utratę odsetek lub nawet stratę części, a nawet całości zainwestowanych środków.

Jeśli ktoś obiecuje nam wysokie zyski, to powinniśmy od razu szukać odpowiedzi na pytanie ile możemy stracić? Dlatego działalnością gospodarczą zajmuje się grupa osób akceptująca życie o wyższym stopniu niepewności. Prowadzenie działalności gospodarczej oznacza podążanie ścieżką w kierunku wyższych oczekiwanych zysków, co jak już wiemy oznacza również wyższe ryzyko. Każdy przedsiębiorca też wie, że droga ta jest nierówna i wyboista. W sektorze prywatnym sprawa jest prosta, właściciel sam najczęściej jest prezesem lub wybiera na to stanowisko osobę, który mu odpowiada.

Może to być ktoś o naturze księgowego albo wizjonera. Księgowi pytają jaką mamy gwarancję, a wizjonerzy mówią: zagwarantować nie mogę, ale wierzę, że się uda. W przypadku wysokich urzędników państwowych sprawa nie jest już taka prosta, ponieważ dysponują oni środkami publicznymi. Dlatego z dużą ciekawością obserwuję jak rządzący, którzy chcą finansowo wspierać innowacyjne przedsiębiorstwa nie radzą sobie z mówieniem o ryzyku. Tak naprawdę nic o nim nie mówią. Słyszymy dużo o tym ile możemy skorzystać, a zupełnie pomija się milczeniem fakt, że również możemy stracić. Tak jakby ryzyko w przypadku wysokich urzędników państwowych nie istniało. Mało tego, zachęcają do ekspansji zagranicznej, co często oznacza kolejne podniesienie poprzeczki ryzyka. Doświadczenie funduszy typu venture capital czy private equity, jednoznaczne wskazuje, że znaczna część start-upów upada, a większość projektów nie odnosi sukcesu.

Dla nich jest to chleb powszedni, ale czy takie podejście są w stanie zaakceptować urzędnicy, którzy są szczególnie poddawani analizie pod względem dbania o powierzone im środki publiczne? Oznacza to przecież, że takiemu urzędnikowi można postawić zarzut, że naraził powierzone mu środki na ponadprzeciętne ryzyko lub zostały one bezpowrotnie stracone. Zastanawiam się, czy politycy-księgowi są w stanie zaakceptować te straty bez kierowania spraw do prokuratury oskarżając innych o niegospodarność? Nie możemy przecież zmienić zasad ekonomii tylko dlatego, że kierujemy państwem, a nie przedsiębiorstwem prywatnym. Jeśli chcemy być bardziej innowacyjni, tworzyć bardziej nowoczesne produkty, to musimy zaakceptować ryzyko i nauczyć się z nim żyć. Rośnie bowiem prawdopodobieństwo porażki i utraty części lub całości zainwestowanych środków, w tym środków publicznych. Zarządzający państwem stawiając na innowacje poprzez ich finansowanie, ponoszą wyższe niż przeciętne ryzyko utraty części zainwestowanych środków. Do tego, niemal na pewno niektóre projekty nie przyniosą żadnych pozytywnych rezultatów. Powinniśmy zatem powiedzieć sobie wprost, że jeśli chcemy wejść na ścieżkę szybkiego rozwoju to również decydujemy się na ścieżkę wyższego ryzyka, gdzie znaczniej częściej niż dotychczas ponosić będziemy straty, a nagroda w postaci wyższego wzrostu gospodarczego nie jest pewna.

Artykuł został opublikowany w 12/2017 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.