Jako bezpośrednią przyczynę tego podziału rozporządzenie operacyjno-analitycznego centrum przy prezydencie wymienia konieczność uporządkowania obrotu informacjami niejawnymi.
Niezależni komentatorzy wiążą jednak nadchodzące zmiany ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi na Białorusi. W myśl dekretu prezydenta Łukaszenki, który zaczął obowiązywać 1 lipca, organy i instytucje państwowe na Białorusi będą mieć dostęp wyłącznie do ocenzurowanej wersji internetu, uboższej o zasoby z dwóch "czarnych list" tworzonych przez państwo: jawnej i niejawnej.
Lista jawna będzie dostępna dla wszystkich użytkowników sieci na stronie państwowej inspekcji łączności elektronicznej, do listy niejawnej będą mieli dostęp wyłącznie upoważnieni informatycy firm-dostawców usług internetowych.
Zdaniem białoruskich komentatorów opozycyjnych pozwoli to na stworzenie legalnie działającego systemu ograniczania dostępu do zasobów opozycyjnych przed zimowymi wyborami prezydenckimi.
W ostatnich tygodniach zanotowano kilka przypadków zmasowanych ataków blokujących dostęp na białoruskie portale informacyjne, znane z krytycznej postawy wobec władz, zwłaszcza na Kartę-97 (charter97.org). Gdy wejdzie w życie system blokowania dostępu do wybranych stron, znaczna część internautów białoruskich może zostać pozbawiona dostępu do informacji opozycyjnej na stałe całkowicie legalnie.
Na początku 2010 roku w dziesięciomilionowej Białorusi było zarejestrowanych 51 providerów internetowych. Zdecydowanie dominującą pozycję na rynku ma państwowy koncern Biełtelekam, mający monopol na łącza zewnętrzne, wiążące Białoruś ze światem. Udostępnia on łącza innym providerom po cenach kilkukrotnie wyższych, niż osobom fizycznym. Pozostali dostawcy usług sieciowych uważają to za niedozwoloną praktykę monopolistyczna, jednak ich liczne protesty nie zdają się na nic.
Regularne korzystanie z internetu deklaruje w badaniach socjologicznych około jednej trzeciej dorosłej ludności Białorusi. Szerokopasmowy dostęp do sieci ma ponad pół miliona osób
PAP, ps