Na przełomie XX i XXI wieku pojawiły się przepowiednie, że internet wyeliminuje oddziały bankowe. Ich źródłem było przekonanie o wzroście znaczenia i sile oddziaływania internetu na niemal każdy rodzaj ludzkiej działalności. Prognozy jego rozwoju w zasadzie się sprawdziły, czego dowodem może być np. 20 mln użytkowników internetu w Polsce i jego zasięg przekraczający 50 proc. Tymczasem liczba placówek bankowych w Polsce rośnie, choć w krajach rozwiniętych spada.
Ma to uzasadnienie: jeszcze 15 lat temu na jedną placówkę przypadało w naszym kraju dwa razy mniej mieszkańców niż w Europie Zachodniej czy USA. Istniała więc ogromna luka w jakości obsługi i duży potencjał do rozwoju sieci banków. Jednocześnie nieproporcjonalnie szybciej przybywało w Polsce klientów bankowych, więc liczba klientów przypadających na jedną placówkę malała. To oznacza realny spadek znaczenia oddziałów w ich obsłudze. Jeśli odjąć wizyty po wypłatę gotówki w bankomacie, to okaże się, że drastycznie spadła przeciętna miesięczna czy tygodniowa liczba odwiedzin klientów w oddziale. Proszę sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byliście państwo w banku. Bankowość elektroniczna w zasadzie zastąpiła wizyty. Większość operacji – wypłaty i wpłaty gotówki, a przede wszystkim przelewy – aż w 70–95 proc. wykonuje się przez internet, nawet w bankach z rozwiniętą siecią placówek. Klientów, którzy nie potrzebują tradycyjnych banków z siedzibą, przybywa. Dlatego ich liczba w Polsce w przyszłości znacząco zmaleje. Paradoksalnie jednak najpierw musi rosnąć, bo to najprostszy sposób zwiększania sprzedaży kredytów, które są źródłem zysku tradycyjnych banków.
Wejście mBanku na rynek 10 lat temu było rewolucją w obsłudze klientów. W jakim kierunku pójdzie bankowość internetowa?
Rzeczywiście, mBank rozpoczął rewolucję, która zmieniła rynek usług bankowych. Był przełomowym projektem, gdzie brak kosztów utrzymania szerokiej sieci oddziałów pozwala zaoferować klientom niskie ceny, a zastosowanie nowoczesnej technologii zapewnia wysoką jakość obsługi i niespotykaną wygodę. Presja konkurencyjna ze strony mBanku zmieniła politykę cenową banków tradycyjnych. Bez niej nie można by nawet marzyć o bezpłatnych kontach osobistych, kartach debetowych i przelewach, które stały się powszechne w całym sektorze bankowym. Bankowość internetowa będzie się prężnie rozwijała jako kanał obsługi w banku tradycyjnym, bo „zaprzęgnięcie" klientów do samoobsługi to najlepszy sposób na zmniejszenie kosztów. Potrzebują oni dostępu przez internet ze względu na wygodę i uniezależnienie się od godzin pracy banków. Tanie finanse, śladem podobnych przełomowych modeli biznesowych, jak tanie linie lotnicze czy sklepy dyskontowe, mają wielki potencjał wzrostu. Jego wykorzystanie zależeć będzie od tego, czy wchodzący na ten rynek przezwyciężą bariery wejścia, które są w Polsce większe niż gdzie indziej. To przede wszystkim wymagania licencyjne, kapitałowe, wielkość inwestycji, potrzebne know-how. Dla banków tradycyjnych tanie finanse to poważne zagrożenie, są więc zainteresowane raczej utrzymaniem barier niż reorganizacją własnego modelu, która godzi w podstawy ich zyskowności. Dzięki rozwojowi bankowości internetowej duży potencjał wzrostu ma e-commerce, ponieważ płatności internetowe są całkowicie bezpieczne. Bezpośredni przelew bankowy, wprowadzony po raz pierwszy przez mBank jako mTransfer, stał się już standardem.
Kolejnym przełomem w usługach ma być bankowość mobilna. Przyjmie się na tak dużą skalę, jak spodziewają się jej zwolennicy?
Moja wizja banku w kieszeni, czyli w telefonie komórkowym, leżała u podstaw stworzenia mBanku, gdzie „m" to właśnie mobilność, a więc mobilny bank. Minęło 10 lat i wizja zaczęła się spełniać. Jednak bankowość mobilna to nie inny rodzaj bankowo- ści, ale inny sposób obsługi, większa wygoda, niezależność, a docelowo także większe możliwości. Dzięki rewolucji technologicznej pojawiły się smartfony – zaawansowane telefony komórkowe – a także tablety, notebooki i wiele innych urządzeń, które mamy zawsze przy sobie, kiedy przemieszczamy się z miejsca na miejsce. Radykalny wzrost dostępności bezprzewodowego internetu sprawia, że te urządzenia stają się narzędziem dostępu do wszystkich naszych zasobów i umożliwiają prowadzenie aktywności zawodowej i biznesowej na odległość. Bankowość mobilna będzie się gwałtownie rozwijać, ale w dalszym ciągu będą to usługi zaspokajające te same potrzeby, choć w inny sposób. Nie wyeliminuje całkowicie ani tradycyjnej bankowości, ani banków internetowych. Zmieni natomiast ich sposób działania.
W USA transakcje mobilne stanowią jednak tylko 3 proc. obrotów wszystkich transakcji bankowych z klientami indywidualnymi. Dlaczego tak wolno zmieniają się zwyczaje?
Transakcje mobilne będą szybko rosły na całym świecie, w miarę jak pojawią się proste sposoby ich prowadzenia. Bankowość mobilna to wykonywanie wybranych rodzajów transakcji, które można realizować intuicyjnie, w miarę potrzeby, natychmiast, w drodze. To w pierwszym rzędzie płatności, przelewy bankowe, a także inwestycje giełdowe, gdzie zasadnicze znaczenie ma czas reakcji. Dziś już wiadomo, że bankowość mobilna to nie kopia banku internetowego w telefonie komórkowym, ale wybór transakcji dostępnych w telefonie oraz innych urządzeniach mobilnych i wykonywanych w prosty sposób.
Czy uda się tak wystandaryzować programy operacyjne na komórki, by stworzyć mobilny portfel umożliwiający płacenie w każdym zakątku świata?
Bankowość mobilna w technologii zbliżeniowej może być przełomem – nie tylko ze względu na możliwość wykorzystania karty SIM lub dodatkowego mikroprocesora zbliżeniowego w przypadku karty debetowej lub kredytowej, co mogłoby wyeliminować terminale płatnicze i przyspieszyć transakcje. Prawdziwą rewolucją mogą stać się płatności zbliżeniowe wykorzystujące technologię, w której dwa telefony komórkowe komunikują się ze sobą bezpośrednio, pozwalając na identyfikację ich właścicieli. Wykorzystanie tej technologii w handlu i przekazach pieniężnych uprości je i zmniejszy koszty transakcyjne. Klient sam będzie inicjował transakcję i miał kontrolę nad jej przebiegiem.
Rozmawiał: Robert Azembski