W ten weekend, dokładnie 18 grudnia, wchodzi w życie nowelizacja ustawy o kredycie konsumenckim, która ma jeszcze lepiej chronić pożyczkobiorców. Kto rzeczywiście na niej zyska? analizuje Paweł Moskalewicz, redaktor “Bloomberg Businessweek Polska”.
Gdy spojrzy się na zapisy nowej ustawy, wszystko wygląda naprawdę uczciwie i nowocześnie. Przede wszystkim rośnie wartość pożyczki objętej przepisami o kredycie konsumenckim. Do tej pory było to 80 tys. zł, teraz 'konsumencka' jest każda ? poza kredytami hipotecznymi ? pożyczka o wartości do 255 tys. zł. OK, duży plus.
Podobnie na korzyść konsumenta działa wydłużenie okresu na 'rozmyślenie się'. Było 10, jest 14 dni. To nasz czas na bezkarne zrezygnowanie z pożyczki, jeśli uznamy ją za niekorzystną lub po prostu niepotrzebną. Co więcej, ustawodawca chyba uczciwiej uregulował tu koszty ? do tej pory za odstąpienie od pożyczki bank mógł zatrzymać prowizję, teraz ? tylko odsetki za rzeczywisty okres trwania pożyczki. To wydaje się fair ? ok, odstępujemy, ale przez te kilka, kilkanaście dni mieliśmy bankowe pieniądze do dyspozycji i odsetki się należą. Ale w ogromnej większości przypadków kwota tych odsetek będzie wielokrotnie mniejsza niż kwota ewentualnej prowizji. To łatwo policzyć ? jeśli przyjmiemy, że przeciętna pożyczka oprocentowana była na 12 procent rocznie, to za owe maksymalne dwa tygodnie zapłacimy ok. 0,5 proc. A jeśli prowizja wynosiła maksymalnie dopuszczane przez ustawę 5 proc., płaciliśmy dotąd bankowi dziesięć razy więcej. Rachunek jest prosty, kolejny duży plus.
Kolejne, korzystne dla klienta zmiany to wprowadzenie obowiązkowego formularza informacyjnego, w którym każdy pożyczkodawca, a więc nie tylko bank, ale też kasa kredytowa lub firma pożyczkowa, musi bardzo jasno i precyzyjnie wykazać nam, ile udzielony kredyt naprawdę kosztuje, wraz ze wszystkimi opłatami, prowizjami, marżami i dodatkowymi kosztami (np. obowiązkowego ubezpieczenia). Po lekturze takiego formularza ma być dla nas zupełnie jasne, ile tak naprawdę kosztuje kredyt. Co więcej, łatwiej nam będzie porównać oferty kilku banków czy instytucji, bo w każdej formularz będzie wyglądać tak samo i zawierać te same dane. I jeszcze jedno ? będzie czas na jego spokojne przeanalizowanie, bo po wizycie w banku możemy spokojnie zabrać formularz do domu i się zastanowić. A zadaniem pracownika banku czy agenta instytucji pożyczkowej będzie nie poganianie nas, lecz przeciwnie ? będzie on miał obowiązek zapoznać nas ze wszystkimi zaletami i wadami oferowanego kredytu.
To jeszcze nie wszystko ? podobne formularze obowiązywać będą przy kredytach hipotecznych (choć te nie są 'konsumenckie'), a instytucjom finansowym jeszcze trudniej będzie nas wabić nierealistycznymi reklamami. Ustawa mówi bowiem, że reklamować można warunki dostępne statystycznie dla przynajmniej 2/3 klientów ? zniknie więc sytuacja, w której zwabieni reklamą przyjdziemy po kredyt i dopiero przy bankowym okienku okaże się, że atrakcyjny kredyt jest, ale... nie dla nas.
Na koniec zalet ? dla niektórych prawdziwy hit, czyli darmowy kredyt. Dlaczego darmowy? Otóż ustawodawca zapisał, że w sytuacji, w której instytucja finansowa 'w sposób istotny' pomyli się w umowie w warunkach kredytu, pożyczkobiorcy przysługuje prawo spłacania go bez odsetek. Nie zacierajcie jednak rąk, licząc na powszechną niekompetencję urzędników. Zapis jest tak niejasny i nieostry, że wyegzekwowanie 'bezpłatnego' kredytu graniczyć będzie z cudem.
Wydawałoby się ? jest cudnie, a ustawodawca postanowił zafundować pożyczkobiorcom prawdziwie europejskie standardy. Jednak bankowe lobby nie śpi, więc w tej beczce miodu jest przynajmniej łyżka dziegciu. Poprzednia ustawa konsumencka wyraźnie mówiła, że od pożyczkobiorcy nie można pobierać opłaty za wcześniejszą spłatę kredytu. Dziś już można ? nawet 1 proc. wartości pożyczki. Ale to nie koniec ? dotychczasowa ustawa precyzyjnie określała maksymalną wartość prowizji za udzielenie kredytu, ograniczając ją do 5 proc.wartości pożyczki. Ten zapis nagle znikł, a przedstawiciele UOKiK ? spiritus movens zmian ? przekonują, że to ograniczenie było i tak omijane, więc nie mam sensu się przy nim upierać...
Nie wiem, bo dziś nie sposób tego policzyć, ale bardzo ciekawe będzie wyliczenie za jakiś czas, kto naprawdę zyskał na tej nowelizacji ? pożyczkobiorcy czy pożyczkodawcy?
Podobnie na korzyść konsumenta działa wydłużenie okresu na 'rozmyślenie się'. Było 10, jest 14 dni. To nasz czas na bezkarne zrezygnowanie z pożyczki, jeśli uznamy ją za niekorzystną lub po prostu niepotrzebną. Co więcej, ustawodawca chyba uczciwiej uregulował tu koszty ? do tej pory za odstąpienie od pożyczki bank mógł zatrzymać prowizję, teraz ? tylko odsetki za rzeczywisty okres trwania pożyczki. To wydaje się fair ? ok, odstępujemy, ale przez te kilka, kilkanaście dni mieliśmy bankowe pieniądze do dyspozycji i odsetki się należą. Ale w ogromnej większości przypadków kwota tych odsetek będzie wielokrotnie mniejsza niż kwota ewentualnej prowizji. To łatwo policzyć ? jeśli przyjmiemy, że przeciętna pożyczka oprocentowana była na 12 procent rocznie, to za owe maksymalne dwa tygodnie zapłacimy ok. 0,5 proc. A jeśli prowizja wynosiła maksymalnie dopuszczane przez ustawę 5 proc., płaciliśmy dotąd bankowi dziesięć razy więcej. Rachunek jest prosty, kolejny duży plus.
Kolejne, korzystne dla klienta zmiany to wprowadzenie obowiązkowego formularza informacyjnego, w którym każdy pożyczkodawca, a więc nie tylko bank, ale też kasa kredytowa lub firma pożyczkowa, musi bardzo jasno i precyzyjnie wykazać nam, ile udzielony kredyt naprawdę kosztuje, wraz ze wszystkimi opłatami, prowizjami, marżami i dodatkowymi kosztami (np. obowiązkowego ubezpieczenia). Po lekturze takiego formularza ma być dla nas zupełnie jasne, ile tak naprawdę kosztuje kredyt. Co więcej, łatwiej nam będzie porównać oferty kilku banków czy instytucji, bo w każdej formularz będzie wyglądać tak samo i zawierać te same dane. I jeszcze jedno ? będzie czas na jego spokojne przeanalizowanie, bo po wizycie w banku możemy spokojnie zabrać formularz do domu i się zastanowić. A zadaniem pracownika banku czy agenta instytucji pożyczkowej będzie nie poganianie nas, lecz przeciwnie ? będzie on miał obowiązek zapoznać nas ze wszystkimi zaletami i wadami oferowanego kredytu.
To jeszcze nie wszystko ? podobne formularze obowiązywać będą przy kredytach hipotecznych (choć te nie są 'konsumenckie'), a instytucjom finansowym jeszcze trudniej będzie nas wabić nierealistycznymi reklamami. Ustawa mówi bowiem, że reklamować można warunki dostępne statystycznie dla przynajmniej 2/3 klientów ? zniknie więc sytuacja, w której zwabieni reklamą przyjdziemy po kredyt i dopiero przy bankowym okienku okaże się, że atrakcyjny kredyt jest, ale... nie dla nas.
Na koniec zalet ? dla niektórych prawdziwy hit, czyli darmowy kredyt. Dlaczego darmowy? Otóż ustawodawca zapisał, że w sytuacji, w której instytucja finansowa 'w sposób istotny' pomyli się w umowie w warunkach kredytu, pożyczkobiorcy przysługuje prawo spłacania go bez odsetek. Nie zacierajcie jednak rąk, licząc na powszechną niekompetencję urzędników. Zapis jest tak niejasny i nieostry, że wyegzekwowanie 'bezpłatnego' kredytu graniczyć będzie z cudem.
Wydawałoby się ? jest cudnie, a ustawodawca postanowił zafundować pożyczkobiorcom prawdziwie europejskie standardy. Jednak bankowe lobby nie śpi, więc w tej beczce miodu jest przynajmniej łyżka dziegciu. Poprzednia ustawa konsumencka wyraźnie mówiła, że od pożyczkobiorcy nie można pobierać opłaty za wcześniejszą spłatę kredytu. Dziś już można ? nawet 1 proc. wartości pożyczki. Ale to nie koniec ? dotychczasowa ustawa precyzyjnie określała maksymalną wartość prowizji za udzielenie kredytu, ograniczając ją do 5 proc.wartości pożyczki. Ten zapis nagle znikł, a przedstawiciele UOKiK ? spiritus movens zmian ? przekonują, że to ograniczenie było i tak omijane, więc nie mam sensu się przy nim upierać...
Nie wiem, bo dziś nie sposób tego policzyć, ale bardzo ciekawe będzie wyliczenie za jakiś czas, kto naprawdę zyskał na tej nowelizacji ? pożyczkobiorcy czy pożyczkodawcy?