Restauratorzy tracą grunt pod nogami. Za obniżeniem podatków Konfederacja, PSL, Polska 2050 i dwa inne ugrupowania

Restauratorzy tracą grunt pod nogami. Za obniżeniem podatków Konfederacja, PSL, Polska 2050 i dwa inne ugrupowania

Restauracja
Restauracja Źródło:Shutterstock / FOTOFILIA Maciej Pazera
Posłowie pięciu ugrupowań podpisali się pod projektem ustawy przewidującej niższy VAT dla lokali gastronomicznych. Nie trzeba prowadzić złożonych analiz, by widzieć, że Polacy coraz rzadziej stołują się na mieście. Niektórzy boją się zakażenia, inni chcą w ten sposób oszczędzić pieniądze.

Zapoczątkowana wiosną 2020 roku zła passa w gastronomii trwa i nic nie wskazuje, by sytuacja miała się poprawić. Choć od wielu miesięcy restauracje i kawiarnie działają normalnie, to nie wszyscy klienci do nich wrócili. Wielu boi się zakażenia koronawirusem w miejscu, w którym większa grupa ludzi siedzi obok siebie bez maseczek, więc omijają lokale szerokim łukiem. Inni nie mają tego rodzaju obiekcji, ale w związku z rosnącymi cenami zdecydowali się ograniczyć jedzenie na mieście albo w ogóle z niego zrezygnować.

Branża doskonale wie, że w trudnych czasach ludzie rezygnują w pierwszej kolejności z tego, co nie jest im niezbędne – a więc przestają chodzić do kin, a wyjście na obiad rezerwują na jakąś specjalną okoliczność. Jakby tego było mało, w górę poszły koszty prowadzenia restauracji, na co złożyły się zmiany podatkowe, rosnące ceny żywności i droższy gaz oraz prąd. Czy klienci siedzą przy stolikach, czy też w lokalu jest pusto – płacić trzeba.

Średnio po 30 tys. zł długu na lokal

Widmo problemów finansowych, a nawet niewypłacalności, zagląda w oczy coraz większej grupie przedsiębiorców z branży gastronomicznej. Problemy nie zaczęły się jednak z początkiem roku: z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że już we wrześniu 2021 roku łączne zadłużenie firm z branży hotelarsko-gastronomicznej przekroczyło 300 mln zł, Średnio każdy lokal zalegał z płatnościami na 30 tys. zł.

Z danych Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wynika, że polska gastronomia to ponad 76 tys. lokali, które generują blisko 37 mld złotych dla krajowego PKB. Zatrudnienie może w nich znajdować nawet około miliona osób.

Zgoda na pomoc gastronomii między podziałami

Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej wielokrotnie apelowała do rządu o obniżenie VAT na usługi i produkty gastronomiczne i cateringowe. Ministerstwo Finansów negatywnie oceniło pomysł, bo na rynku przykładowa butelka wody byłaby inaczej opodatkowana w restauracjach, a inaczej w handlu detalicznym – informuje serwis money.pl.

Temat powrócił i zjednoczył posłów pięciu ugrupowań. Pod projektem zmiany do ustawy o podatku od towarów i usług, którego autorem jest IGGP, podpisało się 37 przedstawicieli Konfederacji, Spraw Polskich, Koalicji Polskiej, PSL, Porozumienia Jarosława Gowina oraz Polski 2050. W projekcie mowa jest tylko o usługach i produktach wytwarzanych na miejscu, a pominięto wszystko to, co zostało odrzucone przez MF przy pierwszym podejściu, czyli niższy VAT np. na napoje owocowe i wodę butelkowaną. Zgodnie z propozycją, VAT miałby zostać obniżony z 8 do 5 proc.

Pomoc warta 1,4 mld zł

Ministerstwo Finansów wyliczyło, że koszt obniżenia podatku VAT dla gastronomii wyniesie 1,4 mld zł rocznie.

Projekt ustawy obniżający VAT dla gastronomii do 5 proc. został złożony w połowie grudnia 2021 r. Został skierowany do konsultacji m.in. w Narodowym Banku Polskim, Konfederacji Lewiatan. Wypowiedzieć się w tej sprawie mają także związki zawodowe.

Czy ma szansę na przyjęcie? Poseł Dobromir Sośnierz powiedział w rozmowie z money.pl, że spodziewa się, że Ministerstwo Finansów nie odrzuci automatycznie projektu, lecz „przerobi go” po swojemu i w tej formie przeforsuje przez Sejm.

Autorzy projektu przekonują, że jego przyjęcie „wpłynie zdecydowanie pozytywnie na sytuację finansową przedsiębiorców, co pozwoli na utrzymanie dotychczasowego zatrudnienia na stabilnym poziomie”. Bo niestety, ale z rekrutacją pracowników, którzy zostaną w firmie na dłużej, restauratorzy mają ogromny problem. To już nie te czasy, gdy w odpowiedzi na ogłoszenie studenci tłumnie składają CC, bo marzy im się praca kelnera na popołudniowej zmianie. Pieniądze nie te, ale swoje zrobiła też pandemia. Gdy lokale były przez wiele tygodni zamknięte z powodu lockdownu, wielu pracowników gastronomii przemyślało swoją sytuację i przenieśli się do pracy do innych, bardziej stabilnych branż.

Czytaj też:
Katastrofa w gastronomii. Nie ma komu pracować. „Kelner chciał 10 tys. na rękę i kończyć o godz. 21”