Rząd wprowadził karny podatek za zatrudnianie osób o niskich kwalifikacjach.
Gdyby rząd ogłosił, że nakłada na pracodawców 190 zł dodatkowego podatku miesięcznie, od każdej nisko wykwalifikowanej osoby, którą zatrudniają, prawdopodobnie wybuchłby skandal. Tymczasem podniesienie płacy minimalnej z 936 zł do 1126 zł (czyli o 190 zł) niewiele się od nałożenia takiego podatku różni. W obu przypadkach zwiększą się koszty zatrudnienia, które poniesie właśnie pracodawca. A ponieważ praca jest takim samym dobrem jak każde inne, to podniesienie jej ceny (czyli wysokości płacy) musi doprowadzić do spadku popytu na nią, czyli wzrostu bezrobocia.
Warto zauważyć, że podniesienie płacy minimalnej rząd negocjował ze związkiem zawodowym NSZZ Solidarność, który reprezentuje tych, którzy pracę (zwykle dobrze płatną) już mają. W interesie związkowców jest zatem to, by uniemożliwić innym pracownikom świadczenia legalnej pracy za niższą stawkę niż otrzymują związkowcy. Tak naprawdę więc, związki zawodowe pod pretekstem "dbania o prawa pracownicze" zwyczajnie pozbyły się części konkurencji z rynku pracy.
Warto zauważyć, że podniesienie płacy minimalnej rząd negocjował ze związkiem zawodowym NSZZ Solidarność, który reprezentuje tych, którzy pracę (zwykle dobrze płatną) już mają. W interesie związkowców jest zatem to, by uniemożliwić innym pracownikom świadczenia legalnej pracy za niższą stawkę niż otrzymują związkowcy. Tak naprawdę więc, związki zawodowe pod pretekstem "dbania o prawa pracownicze" zwyczajnie pozbyły się części konkurencji z rynku pracy.