Według informacji gazety szpiegowska pluskwa była w pomieszczeniach, w których urzęduje wicedyrektor rafinerii na Litwie Albertas Gimbutas. To jedna z kluczowych postaci w kierownictwie przedsiębiorstwa. W ostatnich latach miał ogromny wpływ na negocjacje ze wszystkimi inwestorami ubiegającymi się w 2006 r. o przejęcie Możejek.
Czy dlatego zainstalowano mu podsłuch? Nie wiadomo, ale w 2006 r. o rafinerie toczyła się prawdziwa wojna. Zaangażowane w nią były wielkie koncerny naftowe, a także rząd Polski, Litwy, Kazachstanu i Rosji. Po cichu wspierały je służby wywiadowcze tych krajów. Wygrał Orlen, który za blisko 90-proc. pakiet akcji zapłacił ok. 2,5 mld dol. Do tej pory jest to największa polska inwestycja zagraniczna - przypomina dziennik.
Polski gigant naftowy zdystansował kazachski KazMunaiGaz, a także wspierane przez Kreml koncerny TNK-BP i Łukoil. Moskwa zareagowała nerwowo, a samą rafinerię zaczęły prześladować "kataklizmy". W lipcu 2006 r., kiedy było już wiadomo, że rafinerię przejmie Orlen, Rosjanie wstrzymali dostawy ropy do przedsiębiorstwa rurociągiem Przyjaźń - tłumacząc, że rura wymaga pilnego remontu. Dostaw nie wznowiono do tej pory. Kilka miesięcy później w Możejkach wybuchł gigantyczny pożar, jego przyczyna do dziś nie jest jasna. Straty sięgnęły 50 mln dol.
Rozmówcy "Dziennika" z Możejek i Orlenu twierdzą, że wojna podjazdowa o litewskie przedsiębiorstwo trwa do dziś.
Podsłuch odkryto w listopadzie. Od tamtej pory panowała na ten temat zmowa milczenia. "Oficjalnie usłyszycie tylko dementi" - ujawnia gazecie jedna ze znających sprawę osób. I rzeczywiście. Ani Orlen, ani Możejki nie chciały potwierdzić informacji o pluskwie w gabinecie wicedyrektora - więcej na ten temat w piątkowym "Dzienniku".
ab, pap