Roszczeniowiec w skórze kapitalisty

Roszczeniowiec w skórze kapitalisty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mam wielką sympatię do ludzi zajmujących się biznesem. Zwłaszcza tym małym. Mam więc wielką sympatię – i każdy kapitalista powinien ją mieć – do kupców, tworzących przecież kapitalistyczny krwioobieg. Dlatego rozumiem ich opór przed oddaniem miastu Kupieckich Domów Towarowych. Bo co po KDT tam powstanie? Szkaradne „Tesco” zwane dla niepoznaki Muzeum Sztuki Współczesnej i infrastruktura nowej nitki metra. Metra, dodajmy, o którym wciąż nie wiemy, czy powstanie w ogóle. Jednak na tym moje zrozumienie się kończy.
Nie pojmuję bowiem wcale, jak kupcy mogą żądać, by miasto po prostu oddało im grunty pod KDT za niemal zupełną darmochę. Zwłaszcza, że umowy dzierżawne skończyły się już dawno i swoją działalność prowadzili nielegalnie. Z zewnątrz kapitaliści, ale w sercach ‘roszczeniowcy’, którym wszystko się należy. Skoro tak bardzo chcą zachować KDT, niech ten przybytek zakupią! Nie stać ich? Trudno. Niech znajdą coś innego. Życie nie zawsze usłane jest różami. Warunki się zmieniają. Ich też to dotyczy – tak samo jak milionów innych Polaków, których ktoś zwalnia z pracy, albo którzy muszą się szybko przebranżowić. Dlaczego akurat kupcy z KDT mieliby być wyjątkowi i otrzymać od państwa parasol ochronny? Innym problem jest, że w Polsce wciąż funkcjonuje system przetargowy. I nie jest całkiem bezzasadne zastrzeżenie kupców, że cena minimalna, jaką wyznaczył Ratusz za działkę pod KDT, czyli 65 mln zł, jest za wysoka. Nie jest takie, ponieważ w normalnym systemie, tzn. na wolnym rynku, miasto przeprowadziłoby licytację. Jeśli okazałoby się, że kupcy, proponując zakup za 45 mln zł, dają najwyższą kwotę, to oni kupiliby grunt. Ale być może kupiłbyś go Ty, albo Ja, Czytelniku, gdybyśmy tylko chcieli i mieli za co. Na tym polega zdrowa prywatyzacja, że kupuje ten, kto daje najwięcej.

Niestety, w zdrowym państwie nie żyjemy. To sprawia, że trudno opowiedzieć się jednoznacznie po którejś ze stron sporu. I jedni i drudzy postępują wbrew regułom. I jest tak nawet, jeśli za urzędnikami stoi prawo. Ciężko to wyznać legitymiście, ale szczególny szacunek dla polskiego prawa naprawdę trudno żywić w tych czasach. Mimo to warto inaczej realizować nasze ius resistendi (prawo  oporu). Bo barbarzyńskie metody kupców nikomu korzyści nie przyniosą.